Czasami przez całe życie człowiek lewituje między ludźmi, nie potrafiąc znaleźć własnego miejsca. Czuje się inny, sądzi, że nikt na ziemi nie interesuje się tym, co on i myśli inaczej niż większa część społeczności, ale to nieprawda, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto nas zrozumie. Tylko dlaczego najczęściej takie osoby są tak daleko od nas?
Z Królikiem znam się może od dwóch lat i do tej pory żyłyśmy tylko z codziennego wysyłania sobie nienagannej ilości wiadomości, które w dużej mierze były fragmentami naszych opowiadań. Raczej nigdy nie sądziłyśmy, że się spotkamy, ale... stało się i to nawet dobrze się stało! Po wielu ustaleniach, rozmowach Królika z rodzicami, udało się nareszcie ustalić naszą wizytę! 5 godzin drogi, Wrocław-Kraków, przesiadka do Andrychowa i... jestem! <3
Takie tam trójkątne dacho-okno!
Żelko-stonoga! <3
Długie przesiadywanie i rozmawianie z Królikiem na słońcu w wiklinowym, bujanym koszu c:
Syn Blake'a! Mały, obcy diabeł, do którego pomachałam, a który wystawił mi język XD.
Królik z królikami >D! Wizja idealna!
I nasze najlepsze wspólne zdjęcie, które z pewnością pójdzie do ramki <33
Oberża, gdzie powstał pomysł na naszą nową, średniowieczną historię!
Klimatyczna ławeczka, na której przesiadywałyśmy >D
Niczym w średniowieczu, kelnerki nosiły ogromne tace z mięchem jak dla armii >D!
Wielkie menu z Oberży.
Karmelowa kawa Naffa - w sumie nic w niej szczególnego! Po prostu kawa.
I soczek Królika w epickim kubeczku >D
Naff i jej rozwiane, rudawe włosy. I ten moment, kiedy widzi pszczołę i zaczyna uciekać na drugi koniec świata z piskiem.
Epicka mina Królika >D!
Epicka mina Naffa!
Widoczki w drodze powrotnej do domu c: a w tle żółty traktor Wiesia!
I znowu widoki - wioska Królika podobała mi się właśnie z samych widoków! Nawet jak wyszło się na taras, widać było góry <3
Szybkie poznanie rodziców Królika, herbatka, długie rozmowy i podróż w plener, a w plenerze wiklinowy, epicki kosz w którym upchnęłyśmy się jak dwa worki ziemniaków! Zmacałyśmy się za wszystkie czasy, słońce nas upiekło (znaczy się mnie, tak więc rumiane poliki i odbite plastry na kolanach - do tej pory mam ślad >D), poznałyśmy małego Blake'a, który był jakimś rozpieszczonym dzieciakiem. Cały czas próbował zwrócić na nas swoją uwagę, wystawiał nam język, rzucał się po podłodze, po poduszkach i generalnie to czego on nie robił? A jak przestałyśmy zwracać na niego uwagę to znienacka podszedł i ugryzł mnie w nogę. Jego zabawy z siostrą też były ciekawe. Wyglądał, jakby chciał ją pozbawić sukienki >D.
Naff - pokonana miażdżącą przewagą w cymberga(e)ja. Rzucałyśmy się po stole, jakby od tego zależało nasze życie.
A tu już dom, pokój Królika. Z serii: zakładamy zeszyt do pomysłów na nowe opowiadanie! No i żelka, którą przyniosła siostra Królika. Taka om nom nom.
No i takie wspólne rysowanie głównych bohaterek <3 Felicia Naffa, Reina Królika.
Rozkminianie do wieczora nad pomysłami!
Piżamkowe podobieństwo >D! A to nie pierwsza taka rzecz u nas. Mamy już podobne skarpetki, pokrowce na telefony, takie same koszulki, długopisy, zeszyty >D
Z serii: dalsze, nocne kombinowanie nad opowiadaniem i bawienie się w znamiona. Naff - znamię elfa, Królik - znamię nimfy >D (kij, że powinny być w innych miejscach)
No i ten cudowny poranek, kiedy do pokoju wbija Królik i zaczyna robić ci zdjęcia. Naff jako żywa, kołdrowa wieża!
Okupujemy lapka Królikaaa!
I nasze pingwinie pokrowce <3 kij, że mój nie ma już skrzydełek (odgryzłam :o)
Z serii: nie umiem ci zrobić warkocza, ale zrobię ci dwie kiteczki >D!
Taka ucieszona z Asem pik (AstleyAstleyAstley!). Królik wrzucił mi go potem do torby!
Drugi dzień oczywiście rozpoczęty ponownym upałem. Stanie pod kościołem (dobrze, że nie w nim) z Królikiem, słuchanie coś o jakiś sabatach, cyckach, plemnikach (tak bardzo dobry słuch) i uratowanie kulki małej dziewczynki, która spadała z górki! (znaczy... nie dziewczynka, kulka, piłka, jak kto woli!). Miałyśmy też zrobić challenge chubby bunny, ale Leviathan stwierdził, że nie będzie miał w swoim arsenale pianek ;___;
A później podróż do Krakowa, skąd miałam wrócić do domu. Chodzenie po galerii krakowskiej, gdzie był jakiś event chiński - zjadłam nawet świerszcza c: - i ten tekst babki bezcenny: "Świerszcza jemy bez głowy!", odwiedzenie epickiego sklepu o nazwie Claire's, gdzie były kolorowe peruki, słodkie pomadki, wianki i wszystko co urocze <3 po prostu był to dla nas raj! Ja kupiłam sobie pomadkę o smaku truskawkowego koktajlu, makaroników, a Królikowi podarowałam popcornową. Potem dokupiłam sobie jeszcze różowy wianek. I ten moment, kiedy dowiadujesz się, że we Wrocławiu są takie trzy sklepy, choć na totalnych zadupiach. Wczoraj byłam w Magnolii, ale niestety był już zamknięty (ten fart).
Chodzenie po rynku, trzymanie Królika pod łapkę, spotkanie pana, który chciał, żebyśmy przeczytały jego książkę, którą swoją drogą chciał wydać - i zrobiło mi się smutno, bo siedzimy w tym samym temacie, ale nie miałyśmy na to czasu, bo miałam zaraz jechać. Nasza studnia z bluszczem bez studni, odwiedziny Costy i wcinanie deserów, odwiedziny babeczkarni, "pub pod złotą pipą" jako kolejna inspiracja do opowiadania, podrywy na Naffliczka i ostatecznie - kupno takich samych bluzek w biegu!
Lampiony w galerii krakowskiej!
Koniki, które cały czas zasuwały po rynku c:
Widok z tarasu na Wisłę c:
Naffliczek przyczajony w bluszczu >D!
Nasze desery w Costa. Królikowy - oreo bez bitej śmietany i naffowy, o smaku truskawek, mango i wanilii <3
Babeczka z białą czekoladą i pistacjami <3 oprócz tego zamówiłam sobie najlepsze na świecie smoothie z mango i nutą mięty. Świetne, tylko trochę za słodkie! Królik musiał pomagać mi dopić >D!
W poszukiwaniu takich samych koszulek. Talk to the banana!
I bluzki za 12 zł, które ostatecznie kupiłyśmy <3. Dlaczego? Ze względu na tekst na niej. "Love has no rules" - tak bardzo odpowiada naszej twórczości pisarskiej! No i... pszczółki.
Nienawidzę pożegnań. Szczerze nienawidzę żadnych pożegnań. W te wakacje chlipałam po pożegnaniu w Gdańsku, chlipałam gdy machałam w pociągu do Cleo, ale najbardziej płakałam przy pożegnaniu z Królikiem. Było mi strasznie głupio, bo obok stali jej rodzice i siostra, ale nie mogłam się powstrzymać, po prostu. Było mi tak fajnie, zrobiłyśmy tyle rzeczy, czułam się lekko i pierwszy raz przywiązałam się do kogoś w ciągu dwóch, niepełnych dni. Nieważne, że jest między nami ok. 6 lat różnicy. Wcale nie czuję tej różnicy wieku, bo dogadujemy się świetnie, nawet myśli mamy podobne i synchron słów, pomysłów. Ciężko było mi wyjeżdżać. Od dzisiaj oprócz tego, że piszemy do siebie stałe: dobranoc, słodkich snów, zawsze jest: tęsknię ;___;
Mój nowy, różowy wianek z Claire's, który pasował do mojej sukienki <3
I pomadki o których wyżej wspomniałam.
Powrót Naffrusia do Wrocka z Krakowa (Aruś był w tym samym czasie w swoim domu, a więc wróciliśmy razem). Nosek Naffa wciąż czerwony po płakaniu.
Tym samym został mi miesiąc do rozpoczęcia studiów, dwa, ostatnie tygodnie pracy i przeprowadzka do nowego mieszkania, która wciąż trwa. Na razie siedzę na l4, więc mam trochę wolnego czasu dla siebie. Może w końcu nadrobię blogi.
A jak wam minęły wakacje? Może rozpoczęliście właśnie rok szkolny? Załamani, szczęśliwi?
Pozdrawiam z chłodnego, choć słonecznego Wrocławia!
Wow. Naprawdę sporo się wydarzyło ^^ Fajnie jest mieć taką osobę, z którą się człowiek dogaduje, śmieje, tworzy różne rzeczy. Te koszulki z Talk to the Banana to skąd? :3 Szaleństwo. Ja też nienawidzę pożegnań ;-; Najgorsze co może być to właśnie pożegnania, bo "już nie będzie tak fajnie, bo bez tego człowieka w pobliżu już się tak nie będę cieszyć". Ech... Wiem, o czym mówisz.
OdpowiedzUsuńFajna ta oberża! ♥ Odwiedzanie takich miejsc zawsze daje mi jakiś zastrzyk weny :3
Praca, praca. Wytrzymasz! Później trafi się lepsza. Osobiście jednak nie mogę ci zagwarantować, że trafisz na lepszą ekipę. "Ninja może być miękki, ale musi być nieugięty."- Aikooś.
POZDRAWIAM z równie chłodnej acz słonecznej aikoosiowej wioski! :3
Inspiracje do pisania można zleźć wszędzie <3
OdpowiedzUsuń...a pierwsza fotografia nijak nie przypomina mi dachu; to bardziej jakiś osobliwy rodzaj ogrodowej piramidy :DDD
Ta notka to idealny dowód na to jak wiele rzeczy można zrobić w przeciągu niecałych dwóch dni! Króliczek jest uroczy! <3 Fajnie, że udało się Wam spotkać i niedziwne że płakałaś, jesteś uczuciowa no a na dodatek jesteście sobie bliskie z tego co tu widzę ^^
OdpowiedzUsuńTe pomadki są przesłodkie! <3
Zapraszam do mnie :) KLIK
To super, że się spotkałyście. :) Znam to z autopsji, bo kiedy byłam w liceum, dzięki pisanemu przeze mnie i siostrę opowiadaniu poznałam moją obecną przyjaciółkę, która jako czytelniczka ww. opowiadania postanowiła je skomentować. ;) Najpierw przez rok, dwa, czy ile to tam trwało dzień w dzień pisałyśmy ze sobą na GG i tak dalej, a potem, w trzeciej klasie, nareszcie się spotkałyśmy. :) I co jakiś czas spotykamy. A mieszkamy baaardzo daleko od siebie. 8 godzin jazdy autokarem lub pociągiem.
OdpowiedzUsuńJa mam jeszcze wakacje. No, przynajmniej umownie, bo niestety przede mną dwie poprawki. :(
Pozdrawiam!
Widzę naprawdę dobra znajomości i świetnie, że się spotkałyście. Piękne zdjęcia, jak zawsze. <3
OdpowiedzUsuńJeju, ten żółty żelek mnie zabił XD. Fajnie, że ten wypad ci się udał i zdjęcia śliczne :D. Do Krakowa mam całkiem blisko, ale jakoś tak wychodzi, że zawsze jadę gdzieś dalej, kiedy już się gdzieś ruszam XD
OdpowiedzUsuńMatko, jak bardzo chciałabym się spotkać z Waszą dwójką!
OdpowiedzUsuńWspólne pisanie musiało być owocne, ale czy się wyspałyście? :D
Oberża wygląda pięknie! *__*
Naffliczek - bluzkowe siostry!
Claire's to świetny sklep, polecam. A wianek i pomadki wyglądają ślicznie.
Epickie miny i ja glebłam xD
Pozdrawiam! :)
Takie spotkania z osobami poznanymi przez internet muszą być świetne :D Mam nadzieję, że kiedyś i mnie się uda :)
OdpowiedzUsuń