Mieliście kiedyś wrażenie, że ktoś czyni wasze życie snem, z którego pod żadnych pozorem nie chcecie się zbudzić? Mogę śmiało przyznać, że dzięki takiej osobie, mój weekend był nieziemskim, cudownym i niezwykle realnym (czułam szczypanie!). Czyli dziś relacje pt.: "U Arusia ;3"
Weekend minął nam na zwiedzaniu Brzeska (tak, tak, wycieczka do inter marche była naprawdę emocjonująca ;D), okolic Arusia, na wygłupach, nieprzespanych nocach, wspólnym graniu, myciu wspólnie ząbków i... naprawdę trudno ująć mi to wszystko w kilka słów. O weekendzie mogłabym mówić godzinami.
Zdjęcia robione jeszcze przed odjazdem do miejscowości Arusia. Zdecydowanie najlepszym momentem było zwiedzanie ślicznego parku, a gdy już byliśmy u Arusia (pominę biedronkę), wybraliśmy się do włoskiej pizzeri. Niestety, nasza pizza okazała się być wyjątkowo niesmaczna, a to dlatego, że branie "frutti di mare" zawsze kończy się tragedią. Pizza zawierała małże (bleee!) i miała posmak ryby xP. Oprócz tego krewetki zjadłam ze smakiem.
Co prawda trochę rozmazana, ale to są efekty ciemności. Siedzieliśmy bowiem na dworze, przez co trochę zmarzliśmy. W domu u Arusia graliśmy w osu, piliśmy herbatkę, kaftana (napój stworzony przez Arusia. Kawa + herbata = kaftan XD), siedzieliśmy w pokoju tylko z zapalonymi świecami porozstawianymi na podłodze i... po prostu ciekawie spędzaliśmy czas do 2 w nocy :)).
Wstaliśmy gdzieś ok. 5 nad ranem i nie wiedzieć czemu, zaczęliśmy grać w F.E.A.R'a (taka horrorystyczna strzelanka lubiana przez nas).
I zdjęcia robione rano :33. Nasze poranne wygłupy i wspólne śniadanie, czyli boskie zapiekanki wprost z mikrofali - przysmak dzieciństwa.
Naszym ostatnim celem, była tama, gdzie pojechaliśmy rowerami :)). Uwielbiam jeździć z Arusiem rowerem! Naszym najciekawszym zajęciem podczas jazdy jest pochylenie się ku sobie tak, by "sprzedać" sobie całusa. Marzy mi się zdjęcie z takiego właśnie momentu~
Uwielbiam te wodne schodki *____*
Pominę już pijaczka, którego spotkaliśmy śpiącego w krzakach. Rozłożyliśmy się na kamieniach i wygrzewaliśmy się w słońcu, a że pogoda była piękna...
Wróciliśmy do domu, zjedliśmy obiad i... Niestety, trzeba było ruszać w drogę. Aruś uparł się, że mnie odwiezie i nie żałuję. Spędziliśmy godzinę na płaczu i wzajemnym pocieszaniu, ale lepsze to, niż samotna jazda autobusem we łzach.
Mimo trudu, bólu i tęsknoty, mam na kogo czekać ^___^ i to właśnie dominuje nad wszystkim, co złe. Nawet, jeżeli odległość między nami wynosi ponad 500 km...
Słodziaczki :) zazdroszczę udanej wycieczki :D
OdpowiedzUsuńPomyśl, że kiedyś nadrobicie to, jak już będziecie spędzać resztę życia :*
OdpowiedzUsuńŚlicznie tak wyglądacie, widać, że jesteście udaną parą ; *
OdpowiedzUsuńhttp://you-are-beautiful-mistake.blogspot.com/
mmm . <33
OdpowiedzUsuńDziękuje za odwiedzinkii . <3
Słodko razem wyglądacie. :) Życzę szczęścia , no , i skrzydeł , bo macie do siebie bardzo długą drogę ...Powodzenia !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam . ^^
Świetne miejsce;o
OdpowiedzUsuńA parki jesienią... wiadomo ;3
fajnie razem wyglądacie ^^
No cóż, czego spodziewałaś się po frutti di mare?
OdpowiedzUsuńŻe będzie dobra, a małze nie będą takie złe xP
Usuńmiśki ! :* szczęścia, dużo, dużo szczęścia ! :*
OdpowiedzUsuńale na was się miło patrzy no :**
o raaany, jak słodko razem wyglądacie ! *.*
OdpowiedzUsuńAle jesteście słodcy! Świetnie się na Was patrzy :)
OdpowiedzUsuń