niedziela, 21 października 2012

Jak sen...

I stało się. Weekend minął, sen się rozpłynął i wróciła szara rzeczywistość.
Mieliście kiedyś wrażenie, że ktoś czyni wasze życie snem, z którego pod żadnych pozorem nie chcecie się zbudzić? Mogę śmiało przyznać, że dzięki takiej osobie, mój weekend był nieziemskim, cudownym i niezwykle realnym  (czułam szczypanie!). Czyli dziś relacje pt.: "U Arusia ;3"
Weekend minął nam na zwiedzaniu Brzeska (tak, tak, wycieczka do inter marche była naprawdę emocjonująca ;D), okolic Arusia, na wygłupach, nieprzespanych nocach, wspólnym graniu, myciu wspólnie ząbków i... naprawdę trudno ująć mi to wszystko w kilka słów. O weekendzie mogłabym mówić godzinami.




Zdjęcia robione jeszcze przed odjazdem do miejscowości Arusia. Zdecydowanie najlepszym momentem było zwiedzanie ślicznego parku, a gdy już byliśmy u Arusia (pominę biedronkę), wybraliśmy się do włoskiej pizzeri. Niestety, nasza pizza okazała się być wyjątkowo niesmaczna, a to dlatego, że branie "frutti di mare" zawsze kończy się tragedią. Pizza zawierała małże (bleee!) i miała posmak ryby xP. Oprócz tego krewetki zjadłam ze smakiem.


Co prawda trochę rozmazana, ale to są efekty ciemności. Siedzieliśmy bowiem na dworze, przez co trochę zmarzliśmy. W domu u Arusia graliśmy w osu, piliśmy herbatkę, kaftana (napój stworzony przez Arusia. Kawa + herbata = kaftan XD), siedzieliśmy w pokoju tylko z zapalonymi świecami porozstawianymi na podłodze i... po prostu ciekawie spędzaliśmy czas do 2 w nocy :)).
Wstaliśmy gdzieś ok. 5 nad ranem i nie wiedzieć czemu, zaczęliśmy grać w F.E.A.R'a (taka horrorystyczna strzelanka lubiana przez nas). 

I zdjęcia robione rano :33. Nasze poranne wygłupy i wspólne śniadanie, czyli boskie zapiekanki wprost z mikrofali - przysmak dzieciństwa.

Naszym ostatnim celem, była tama, gdzie pojechaliśmy rowerami :)). Uwielbiam jeździć z Arusiem rowerem! Naszym najciekawszym zajęciem podczas jazdy jest pochylenie się ku sobie tak, by "sprzedać" sobie całusa. Marzy mi się zdjęcie z takiego właśnie momentu~ 

Uwielbiam te wodne schodki *____*

Pominę już pijaczka, którego spotkaliśmy śpiącego w krzakach. Rozłożyliśmy się na kamieniach i wygrzewaliśmy się w słońcu, a że pogoda była piękna...


Wróciliśmy do domu, zjedliśmy obiad i... Niestety, trzeba było ruszać w drogę. Aruś uparł się, że mnie odwiezie i nie żałuję. Spędziliśmy godzinę na płaczu i wzajemnym pocieszaniu, ale lepsze to, niż samotna jazda autobusem we łzach.
Mimo trudu, bólu i tęsknoty, mam na kogo czekać ^___^ i to właśnie dominuje nad wszystkim, co złe. Nawet, jeżeli odległość między nami wynosi ponad 500 km...

11 komentarzy:

  1. Słodziaczki :) zazdroszczę udanej wycieczki :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomyśl, że kiedyś nadrobicie to, jak już będziecie spędzać resztę życia :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ślicznie tak wyglądacie, widać, że jesteście udaną parą ; *
    http://you-are-beautiful-mistake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. mmm . <33

    Dziękuje za odwiedzinkii . <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Słodko razem wyglądacie. :) Życzę szczęścia , no , i skrzydeł , bo macie do siebie bardzo długą drogę ...Powodzenia !

    Pozdrawiam . ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne miejsce;o
    A parki jesienią... wiadomo ;3
    fajnie razem wyglądacie ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. No cóż, czego spodziewałaś się po frutti di mare?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że będzie dobra, a małze nie będą takie złe xP

      Usuń
  8. miśki ! :* szczęścia, dużo, dużo szczęścia ! :*
    ale na was się miło patrzy no :**

    OdpowiedzUsuń
  9. o raaany, jak słodko razem wyglądacie ! *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale jesteście słodcy! Świetnie się na Was patrzy :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za komentarze <3! Na pewno się odwdzięczę -^___^-