wtorek, 31 grudnia 2013

Podsumowanie roku 2013

Rok 2013 był dla mnie rokiem bardzo ciężkim. Nie skłamię jeśli powiem, że najcięższym w moim dotychczasowym życiu. Pamiętam go przede wszystkim z pogrzebów, na których byłam nienagannie często, a także z wielu przedsięwzięć, które zwyczajnie mi nie wychodziły. Kojarzę go też z ciągłych "wojen z ludzkością". Stawałam w obronie słabszych, wyrażałam swoje zdanie i narobiłam sobie tym mnóstwo wrogów. To, co jest pozytywnego w tym roku, to to, że stałam się dwa razy silniejsza - porażki wiele mnie nauczyły. Jestem też o wiele większą optymistką, niż byłam wcześniej. Zawsze, ale to zawsze mam nadzieję, że będzie lepiej. Nie będę się rozpisywać na temat poszczególnych wydarzeń jak rok temu. Będą to w większości zdjęcia. Roku 2014, proszę, bądź dla mnie o wiele lepszy!

1. Jedne z ostatnich zdjęć z naszym psem. Mama, Baster i ja.
2. Nasza niewielka grupka na wspólnym grillu. Mieliśmy tylko raz okazję spotkać się wszyscy razem w tym roku. 3. Człowiek karimata na wakacyjnym, dosyć nieudanym i nerwowym Niuconie 4. Najładniejsza rzecz na praktykach w zakładzie gastronomicznym. Praktyki nie były zbyt... udane, ale nie należały do najgorszych! 5. Kwitnące w kwietniu kwiaty na jednym z moich ulubionych, bunkrowych drzew. Kojarzą mi się niestety z pogrzebem mojego kochanego dziadka i nieprzespanymi nocami po odwiedzinach w szpitalu 6. Koszykówka - najlepszy sport tych wakacji! 7. Jedyny i niepowtarzalny zachód słońca nad morzem z Arusiem. 8. Niezapomniana, deszczowo-parasolkowa sesja zdjęciowa z Niku. 9. Romantyczna, walentynkowa kolacja z Arusiem 10. Spotkanie z Dantosiem, dzięki któremu jestem z Arusiem! 11. Aruś i mój kuzyn Igor 12. Mój pierwszy konwent w życiu - Krakon, oraz Yuno i Asuna gwałcące biedne Neko.

1. Bo tak bardzo często w tym roku piekłam! Szczególnie babeczki. Był to czas na kulinarne eksperymenty. 2. Sushi we Wrocławiu, bo w tym roku maniakalnie często się nim zajadałam. 3. Aruś i Naff na spotkaniu u babci Naffa. Spędziliśmy wtedy bardzo miły czas na łonie natury. 4. Mój kochany Baster, za którym wciąż tęsknię. 5. Luśka, Gosiek i ja - bo tak rzadko mamy okazję się wspólnie spotkać! 6. Kot mojej rodziny jako symbol tego, że w tym roku wszystkie koty do mnie lecą! 7. Aruś, miś i ja - z frytkowego spotkania z Niku 8. Sylwester we Wrocławiu rok temu - wspaniały czas! 9. Mój jedyny i niepowtarzalny tort 19-nastkowy! 10. Wesele, gdzie poznałam masę nowych członków rodziny. 11. Pajęczyna, jako symbol mojej rozwijającej się twórczości - przez świat z Nikonem 12. Aruś i Naff nad morzem.

1. Loliciana sesja, a trzeba podkreślić, że Naff bardzo rzadko znajduje się na jakiejkolwiek sesji! 2. Asiek - bo mieliśmy w tym roku wiele cudnych sesji zdjęciowych! Jest jedną z moich najlepszych modelek! 3. Szalone wygłupy z Krawcem przez cały rok 4. Wakacyjna sielanka. 5. Moja pierwsza, większa sesja ślubna! 6. Rudy Naff, bo rudzi są fajni! 7. Wakacyjne wypady z Niku nad zalew. Kojarzę je głównie z somersby! 8. Kalmary, jako przykład twórczego gotowania w roku 2013. 9. Z najukochańszymi rodzicami. 10. Aruś i Naff nad zalewem 11. Aruś i Naff na studniówce u Arusia 12. Ninja, który niestety odszedł.

Jak widać, bardzo wiele zdjęć pochodzi z wakacji - był to mój najszczęśliwszy okres w roku 2013. Poza nimi nie działo się zbyt wiele interesujących rzeczy. Staram się w nim widzieć dużo dobrych rzeczy, ale mam świadomość, że pełny był tych złych. Rzucam wszystkie bolączki w tył i już dziś po północy zaczynam nowe życie w nowym roku. W raz z Arusiem zamierzamy spędzić Sylwestra razem z Niku. Planów jako takich nie mamy - wyjdzie w praniu, a Wam już teraz życzę... Szczęśliwego Nowego Roku! Oby Wam się dobrze wiodło w 2014! Bawcie się dobrze i uważajcie na siebie <33

niedziela, 29 grudnia 2013

O spotkaniu

Święta, święta i nie ma latających karpi. Uważam je za średnio udane, bo ani się nie najadłam, ani nie spędziłam tego czasu z rodziną. Po prostu no-lifiłam pisząc z Arusiem opowiadanie i dręcząc aplikacje na androidzie. Atmosfera mimo wszystko była fajna. Bo nie ma to jak leżeć pod oknem, gdzie świeci do ciebie wesoły renifer (który odkleja się nocą od okna i spada ci na łeb). Jak się jednak okazuje, siedzenie 3 dni w domu nie jest zdrowe. Chociaż przyznaję, łażenie 24h na dobę w piżamie jest takie... wyzwoleńcze. Wiatr w organach i te sprawy. Po tym czasie wyglądałam jak zombie, ale zombie są przecież fajne, kto nie lubi zombie?
Sobotniego dnia postanowiłam wyjść na światło dzienne. Jak mi słońce zaświeciło w oczy, to mało ich nie straciłam. Czułam się jak wampir. Tak. Tworzę nowy gatunek potwora z połączenia wampira, zombie i Naffa. Naffiompir. A tak poza tym to musiałam dokończyć robienie prezentu dla Arusia.


To był cel mojego sobotniego wyjścia. Spotkałam się z moją starą koleżanką z podstawówki. Dla mnie od zawsze była po prostu Lunatyczką. Jak sobie tak powspominam stare czasy, to w głowie mi się nie mieści, jak dzieci z podstawówki mogły rzucać papierem toaletowym z okna, albo zniszczyć sedes w ubikacji. Swojego czasu pisałyśmy też potterowskie opowiadania, które wciąż trzymam w pudełku na szafie. Nigdy nie zapomnę, jak twardo ganiałam chłopaków z naszej klasy po boisku szkolnym, lejąc każdego, który mi się natrafił, bo zabrał nasze opowiadanie. Ach, te wspomnienia! Kiedyś tak narzekałam na te czasy, a teraz pragnę do nich wrócić!
Przy okazji namówiłam Lunatyczkę na założenie bloga. Więc serdecznie na niego zapraszam :3 http://getsuga-tenscho.blogspot.com/. Spotkanie nie było zbyt długie, ale zdążyłyśmy pogadać, wypić Frugo, powspominać i się pośmiać! Mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy ^___^
Aktualnie jestem we Wrocławiu. Koniecznie muszę napisać o wczorajszym dniu, ale czas zrobić jakiś obiad. Mama tak się martwiła o mnie i Arusia, że napakowała nam całą torbę jedzenia. No, bo przecież będziemy żyć jak biedni studenci, jedzący kromki z chlebem. Miłej niedzieli!

czwartek, 26 grudnia 2013

Święta - jak miło!

Witajcie! Jak mijają Wam święta :3? Mam nadzieję, że smacznie i rodzinnie! Naff  jest zbyt wielkim leniem, dlatego też pisze dopiero 2-giego dnia świąt. Kompletnie nie miałam chęci na żadne notki, a to dlatego, że zazwyczaj po Wigilii zakopuję się pod kołdrą, zabieram torbę słodyczy, gram i nie mam na nic innego ochoty. Chyba takie leniwe dni są potrzebne każdemu.
Odnośnie Wigilii. U mnie kolacja zaczęła się dosyć późno i ze zdziwieniem stwierdzam, że... to nie to samo, co rok temu. Być może to kwestia niepełnego składu rodzinnego, a może tego, że w tym roku było bardzo skromnie (Naff - wielbiciel przepychu), a może zwyczajnie osłabiła mnie choroba. Nie wiem, nie mówię jednak, że nie było przyjemnie! Z moją rodziną zawsze czuję się wspaniale, bo kocham ją nad życie <3. Oczywiście były życzenia, było jedzenie, był płacz, no i zaskakujące prezenty.

Najbościejszy, najwspanialszy, najsmaczniejszy barszczyk z uszkami i to na niego co roku
czekam *___* mogę jeść go ile wlezie, problem potem z pozostałymi 11 potrawami!

Będę materialistką i przejdę do prezentów. Współczuję mojej rodzinie takiego kogoś jak ja, kto wydziera się od 10 minut: "Prezenty, prezenty!", zanim wszyscy zjedzą. Cóż. Nie spodziewałam się w tym roku jakiś ekscesów i... tu mnie zaskoczyli. Patrzę. Rajstopy - nic nowego, świeczki - o, to już coś, wafelek i... jakim cudem w mojej torbie znalazł się nowy telefon?! Miałam takie swoiste "WTF?!" na twarzy. Nie powiem, ucieszyło mnie to, gdyż na co dzień dotyka mnie klątwa LG, wobec czego każdy telefon jaki chwycę w dłoń, wytrzymuje tylko tydzień i znów muszę wracać do zmasakrowanego LG, pogryzionego przez psa. Może Sony Xperia E pokona tą barierę. "Trzeba wierzyć, że klątwa minie, niezacny człowieku!". Tak więc już od kilku dni męczę Soniaka grami i aplikacjami.
Jako, że w tym roku Naff nie miał zbyt wielu pieniędzy, postanowił zrobić coś wyjątkowego dla rodziny. Dosłownie cały tydzień polowałam na wszystkich z kamerą. Dokonywałam rzeczy niemożliwych, niczym kaskader na choince, byłam tajemnicza jak latający karp, uśmiechnięta jak małpa, gdy je banana... i się opłaciło. Stworzyłam cudowny filmik rodzinny z piosenką "Never gonna be alone" w tle. Wszyscy płakaliśmy jak bobry. Nawet ja - a myślałam, że się wypłakałam przy robieniu go. Była w tym jakaś nieopisana radość, ale i smutek za tymi, których straciliśmy, albo których z nami nie było. Cieszę się, że potrafiłam stworzyć coś tak... wzruszającego.

Ćwiartka stołu wigilijnego z choinką w tle

Przy okazji chciałabym podziękować Winterkowi za kartkę świąteczną i Izie za cudowny list ^__^ - dostałam go 24 grudnia, wobec czego był moim pierwszym prezentem świątecznym haha. Przy okazji chciałabym się spytać reszty, czy moje listy dotarły przed świętami? Bardzo się o nie martwiłam, bo babka powiedziała mi na poczcie, że nie mam na co liczyć, bo dojdą po świętach. Bynajmniej jestem z siebie dumna, bo zrobić 7 listów w dwa dni w raz z oprawą graficzną, to... to już coś! Mimo, że miałam odciski na palcach, to banan świecił mi się na ryjku! Oczywiście wszelakie rysunki musiałam upamiętnić.

Jakość suszarki, ale jest!

Na razie więcej nie udostępniam, bo nie jestem pewna, czy wszyscy je dostali ^___^. Życzę Wam moi mili, wspaniałego dnia. Obyście się obżarli jak Naff i latające karpie! <3

wtorek, 24 grudnia 2013

Meri Kurismasuuu!

Witajcie, kochani blogerzy! Naff wpada tylko na chwilkę. Zrezygnowałam z nagrywania filmiku z życzeniami, bo wolałam uniknąć pociągania nosem i kasłania co 5 sekund. Specjalnie dla Was, napisałam jednak świąteczny, pseudo-wierszyk <33.


Jest taki dzień w roku, kiedy każdy w grudniowym tłoku, zasiada przy stole, który się ugina, siedzi, zaciesza i pierogi wcina. Karpie latają, bombki się kołyszą, uszka uciekają i nic nie słyszą. A Naff tak siedzi i się przygląda, haha, zobaczyłam za oknem James'a Bonda! Więc go zapraszam, karmię pierogami, a James nie dowierza, żeśmy Polakami. 
Dołączyli do nas także mangowcy, prawdziwi, zwariowani, cycków i majtek łowcy! 
Więc się do nich przysiadam, wszystkich obejmuję: "Hej, zaraz dla was sushi przygotuje!"
Idę dalej, a tam wampiry, wino wypijają: "Hej, niedobre zbiry!". Zabieram butlę, koniec
tej zabawy, teraz do metali się przysiadamy. Siedzą, grają, głowami kiwają, ciekawe jak
to będzie jak się nabombają! Widzę też w drzwiach Justina Biebera, chyba mu się trochę na płacz większy zbiera. Podchodzę, mówię: "Nie płacz, dziś są święta! Znajdą tutaj miejsce, nawet te zwierzęta!". I za nim wchodzą dziki, owce, lamy, my się postaramy i im jadło damy! Naff zasiada, pełna radości, mimo, że dziś strzykały jej kości, wznosi kielich w górę z bananem na ryju: "No, to szybko jemy i zaraz myju, myju!". Wszyscy jęczą i narzekają, metale śpiewają i bombki zbijają, mangowcy skaczą, uszami machają, wampiry bez wina w kącie gdzieś zdychają, Justin Bieber głaszczę lamę, James Bond zaparza kawę, a ja stoję pod choinką szczęśliwa, i dolewam wszystkim piwa. Kończąc ten absurd, wierszyk szalony, życzę Wam świąt udanych, szalonych. Uśmiechu na twarzy, atmosfery rodzinnej, wyjątkowej, chociaż jednej potrawy wigilijnej. I jak to Naff, jej w głowie złe pomysły, życzy Wam latających karpi i prezentów zawalistych!

Wesołych Świąt <3333

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Świąteczna energia

Przygotowania do świąt idą pełną parą! Dom wystrojony, wszystko wysprzątane, filmik rodzinny się tworzy, jest miło i przyjemnie. Nareszcie czuję święta, a to wszystko dzięki temu, że dostałam dziś jakiejś... nieziemskiej, świątecznej energii. Z nagła wpadło mi do głowy: "Hej, są święta. Czas wybaczania, czas przepraszania, godzenia się, wyrażania tęsknoty, czas powrotów. Czemu by nie napisać do ważnych dla mnie osób? A może wpadnę do znajomych i złożę im życzenia?". Tak więc zrobiłam i moja misja zakończyła się pełnym sukcesem. Oczyściłam swoją duszę z wszelakich przykrości i negatywnych uczuć i jeszcze się dodatkowo najadłam. Z uśmiechem na ustach mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa! <3

Luśka, musisz mi to wybaczyć. Kocham to zdjęcie :3

Moje Japacze dostały specjalne życzenia + epicką czekoladę, a już jutro w ramach świąt, specjalne życzenia dla Was, jako, że bardzo rzadko przemawiam ludzkim głosem. Chciałam Wam nagrać specjalną piosenkę, ale niestety mój stan gardła i nosa mi na to nie pozwala.

W tym roku bardzo męska choinka, ubierana przez mojego tatę i brata, a więc trochę...
chaotyczna, ale pełna miłości <3
Bąbelkowa wersja!
W zielonej tonacji
...i trochę jaśniejszych kolorach.

Tak w tym roku wygląda moja choinka. Jak już wyżej pisałam, jest bardzo... "męska" i wręcz barokowa, bo pełna przepychu. Życzę Wam miłej atmosfery przygotowań! <3

niedziela, 22 grudnia 2013

Klasowa wiadomość + przedświąteczne dzieje

Witajcie kamraci! Rzecz pisana poniżej jest czymś w rodzaju listu odnoszącego się do mojej klasy. Nie musicie go czytać, nie zachęcam bynajmniej. Napiszę kursywą, żeby było bardziej... wzniośle!

"Wiadomość z ostatniej chwili dla anonimów z mojej klasy. Cieszę się, że raczyliście odwiedzić mojego bloga, właśnie tego oczekiwałam! Mam genialnego banana na twarzy. Jeżeli nie umiecie dokładnie czytać, to już nie moja wina. Nie wyraziłam się w żaden sposób niepozytywnie na temat klasy ODEJMUJĄC od tego mnie. Napisałam "JESTEŚMY niezorganizowani i wszyscy czepiaMY się siebie nawzajem", co wyraźnie podkreśla, że wchodzę w ten skład także ja. Reszta to moje własne przemyślenia, nie obrażające reszty - w końcu nikt nie będzie mi dyktował uczuć. Bo czy kogoś obchodzi to, że nie przepadam za klasą albo jak się czułam kiedyś, a jak teraz? Notka nie miała mieć negatywnego przesłania, raczej... neutralne. Podkreślała to, że że na ogół nie jesteśmy zgraną klasą, że zostałam przekonana do błędu na temat wigilii klasowej, a tu proszę. Widocznie inni czytają między wierszami lepiej niż ja, łał. Weź się wal Marlu, polskiego nie umiesz, zgrywasz taką mądrą i te sprawy.
Ok, nie znam Was osobiście i dlatego OSOBIŚCIE nie wypowiadam się na temat każdego z was, nie podaję danych osobowych, nie wstawiam zdjęć i nie podpisuję "to ta". Pragnę podkreślić także to, że wy mnie też OSOBIŚCIE nie znacie i oczekuję tego samego od was. To, że jestem dziwakiem w żaden sposób mi nie przeszkadza, bo gdybym nim nie była, żal by mi ściskał co trzeba i interesowałabym się takimi przyziemnymi sprawami jak blog jakiejś wariatki. Pozdrawiam, wesołych świąt - pozbawione jakiejkolwiek ironii, bo wbrew pozorom (wydaje mi się), że tkwi we mnie jakaś lepsza strona.

PS. Ach, a propos tej imprezy! Przykro mi, ale jestem totalnym no-lifem nieznoszącym głośnej muzyki, imprez, alkoholu i hałasu. Wolałam spędzić ten czas z książką, popijając herbatę. Nie chcę robić coś wbrew sobie. Dziękuję za uwagę!


Z poważaniem: Marlu

A teraz jako, że nie mam zbyt wiele do opisywania, wstawiam kilka zdjęć z ostatnich dni!

Mój psi model, którego trudno mi ująć na zdjęciach!  Z pozdrowieniami dla Wioli
i Patryciątka <3
Ostatnio kupiona pitaja, której smaku niestety nie czułam przez chorobę.
Gwiazda betlejemska, którą w raz z Madoką tomem 3 zostałam przekupiona przez brata.
Teraz muszę mu sprzątać pokój, ale... warto było!
Oczywiście renifer musiał być, choć już trochę... zmaltretowany!
Przedpokój. Klimatyczny, jak zawsze!
Moje lampki z dzieciństwa, które chwilę potem zakończyły swój żywot.

Święta będą odrobinę smutne. Pierwszy raz spędzimy je bez naszego psa i brata, który musiał zostać w Norwegii. Oprócz tego brak trochę tej świątecznej atmosfery. Jestem jednak optymistką i cieszę się, że mimo wszystko mogę spędzić z najbliższymi ten czas. Nie mam pieniędzy na prezenty, nie przyszykowałam dla nich nic wielkiego, jednak myślę, że filmik rodzinny, przepełniony uczuciami i trudem płynącym prosto z serca ich ucieszy. Uważam, że piosenka "Never gonna be alone" od Nickelback jest idealna do tej wersji. Jestem ogromną beksą i ilekroć próbuję coś dokleić, zaczynam płakać, bo... kocham moją rodzinę i za nic bym jej nie wymieniła. Randomowi ludzie odchodzą, rodzina zostaje. Wspierając się tekstowo.pl:

"Nigdy nie będziesz sam,
Od tego momentu
Jeśli kiedykolwiek poczujesz, że odpuszczasz
Nie pozwolę ci upaść
Nigdy nie będziesz sam,
Będę trzymał cię aż ból nie odejdzie"

Uciekam. Anime same się nie oglądną, Aruś sam nie będzie prowadził konwersacji, piosenki same się nie przesłuchają, życie samo nie przeżyje.Z takim oto pozytywnym nastawieniem, żegnam Was, moi mili <3. Wesołych świąt jeszcze nie życzę, bo życzenia zamierzam złożyć 24 grudnia. Pozdrawiam!

Niespodzianka!

Witajcie! Jak się czujecie z tym, że właśnie zaczęły się ferie świąteczne? :3 Ja jestem naprawdę szczęśliwa, choć fakt, że muszę uczyć się do olimpiady oraz biologii i matmy przez cały ten czas, trochę mnie dobija. No, nic! Oby do matury.
Standardowo jak to przed świętami, złapała mnie choroba. Miałam iść na pierwsze lekcje, ale wolałam przeleżeć ten czas, bo czułam się okropnie. Opuściłam też w raz z najbliższymi znajomymi wigilię klasową. W sumie historia jest... długa, choć może mało skomplikowana. Uraczę Was nią poniżej. Towarzyskie spotkanie minęło nam naprawdę fajnie. Uwielbiam moją małą grupkę i po skończeniu szkoły nie mam zamiaru się z nimi rozstawać.

Moja potrawa wigilijna. Cóż. Najlepsza była tu sałatka i od razu się za nią zabrałam. Znajomi śmiali się, że nie mam co jeść i sałatę wcinam. No, nie wspomnę, że jak to ja, podjadałam wszystkim ich potrawy <3

Od 4 lat napawana jestem wielką nienawiścią do większości osób z mojej klasy. Pierwszy rok skłonił mnie do zmiany własnej osobowości, zamknięcia się w sobie, strachu, czwarty rok - do olewania wszystkiego i wszystkich, a chwilami nawet jawnej kpiny. Tkwię więc w tym postanowieniu czekając do końca roku, bo wtedy skończy się dla mnie 4-letnia męczarnia. Nie ukrywam tego, że zwyczajnie nie lubię mojej klasy, a moja klasa jest tego świadoma i odwzajemnia to uczucie. Jesteśmy niezorganizowani i wszyscy czepiamy się siebie nawzajem. Jest to rzecz nie do przeskoczenia. Co roku ze znajomymi chodziliśmy na wigilie klasowe, ogniska i inne pierdoły. W tym roku stwierdziliśmy: "Ile można?", a w mojej głowie narodziła się myśl: "Jestem tam zbędna. Nie chcę nikomu składać nieszczerych życzeń i nie chcę też od nikogo ich przyjmować". I tu zaczyna się zabawa pt. "fejs atakuje". Wielkie kłótnie, chaos, nerwy, ale i poczucie winy. Coś mi zostało uświadomione. Nasza wychowawczyni męczy się z nami od 4 lat. Dowiedzieliśmy się, że było jej przykro, iż niektórzy nie przyszli na wigilię, a nam zrobiło się podwójnie przykro. Fakt. Myśleliśmy tylko o sobie. "Nie chcemy iść do tej klasy, siedzieć i czuć się źle". Akcja była naprawdę szybka. Jedna noc, kilka telefonów, ustalona akcja. Działamy. I tak oto mój brat zawiózł nas do naszej wychowawczyni. Babeczki, czekoladki, kwiaty i jazda. Tak, zdecydowanie jesteśmy szaleni.

Specjalnie na tą okazję wstałam wcześniej i upiekłam babeczki <3 oczywiście wszystko
utrzymane w odpowiedniej czystości - robiłam je w masce antybakteryjnej i 
cieszę się, że akurat nikogo nie było w domu, bo by popadali ze śmiechu

Nie wiem jak wy, ja uwielbiam robić takie niespodzianki! Akurat zaskoczyliśmy naszą panią przy sprzątaniu. Mieliśmy wpaść na moment, a skończyło się na godzinie! Było zabawnie i naprawdę miło. Coś mi się wydaje, że częściej będziemy składać takie wizyty haha. Na koniec dostaliśmy słodkie renifery z piernika! (już pomijając to, że "okradłam" panią z pozostałych pierniczków, których nie mogłam przestać jeść haha). 

Renifer, który siedział mi na kolanach przez całą drogę!

Chciałam jeszcze zrobić zdjęcie mniejszym pierniczkom, ale:
1. Nie wzięłam ze sobą aparatu (zawsze go mam jak go nie potrzebuję, a jak jest potrzebny, to gdzieś nagle znika)
2. W domu od razu zostały zjedzone i nawet nie miałam nic do gadania.
Cieszę się, że mimo choroby jakoś sobie dziś poradziłam. Zrobiłam mnóstwo rzeczy i choć skończyło się to dla mnie wieczorną gorączką, byłam szczęśliwa jak nigdy <3. O reszcie wydarzeń napiszę albo później, albo jutro. Pozdrawiam!

środa, 18 grudnia 2013

Słoneczne święta?

Hej! Czy u Was też świeci słońce? To niewiarygodne! Czyżby zima miała w ogóle nie nadejść? Bardzo nie lubię zimna, ale uważam, że śnieg przydałby się chociaż na Boże Narodzenie albo Sylwestra. Nie wyobrażam sobie słońca dnia 24 grudnia. Ta pogoda sprawia, że kompletnie nie czuję świątecznego klimatu.

Takie dziś rano było niebo. Od razu humor lepszy!

Listy już napisane. Chcę je wszystkie przepisać, przystroić rysunkami i wysłać jutro. Nie wiem czy zdążę, bo "uładnienie" 6 listów to naprawdę ciężka sprawa, ale postaram się, bo chcę, żeby wszystkim listy doszły przed świętami :3. Ostatnio dostałam kolejną, cudowną odpowiedź listową! Bardzo dziękuję Winterkowi! Twój list i prezenty są świetne!

W całości :33
Motyw koperty nieziemsko mi się podoba! Jest taki... krakowski!
I własnoręcznie robiony naszyjnik!

W szkole oceny wystawione, a więc powoli zaczynają się luzy. Dzisiaj np. dwie pierwsze lekcje spędziliśmy na polonezie. U mnie sytuacja jest o tyle dziwna, że mam 175 cm i jestem na samym końcu! Przerastam chłopaka, który jest w rzędzie przed nami - już polubiłam się z nim przedrzeźniać haha. Jeszcze śmieszniej będzie wyglądał Aruś, który niestety rzadko będzie pojawiał się na próbach ze względu na studia. Jednak cieszę się, że mogę z nim tańczyć! A tak poza polonezem to całkiem dobrze. W piątek Wigilia klasowa, którą zamierzamy ze znajomymi opuścić. Nie bawi mnie siedzenie z moją klasą. Nigdy nie czułam się wśród nich dobrze i z utęsknieniem czekam na koniec roku. W raz ze znajomymi planujemy pójść na pizzę, pośmiać się wspólnie i wypić jakieś piwo. To będzie z pewnością bardziej udana Wigilia <3.

Wygląda, jakbym była doklejona do tła!

A to ja i Aruś z dzisiejszego dnia! Udało nam się spotkać na godzinkę we Wrocławiu, ponieważ byliśmy na lotnisku po mojego brata. Jestem taka szczęśliwa! Martwię się tylko o to, czy drugi brat przyjedzie...
Pożegnanie z Arusiem minęło boleśnie. Machałam jak świr z oddali przez co mało nie walnęłam jakiegoś dziecka. Patrzyło się na mnie jak na kosmitę. Cóż. Pocieszam się faktem, że po świętach spędzę bardzo dużo czasu z moim ukochanym <3. Miłego tygodnia!

niedziela, 15 grudnia 2013

Coraz bliżej...

Hej! Jak się czujecie z myślą, że jeszcze tylko ten tydzień i będą święta :3? Ja się wprost nie mogę doczekać Bożego Narodzenia! Moja rodzina wreszcie będzie w komplecie! Znów po domu będą latać skarpetki, będziemy z braćmi zrzucać na siebie winę kto ukradł pieroga lub kto wyjadł sałatkę, w kuchni zabraknie miejsca dla 5 osób, będzie zamieszanie, będzie wycie kolęd, mama zacznie gonić nas z miotłą - ale i tak będzie zabawnie! Uwielbiam ten czas! <3
A z tego co u mnie słychać. Na olimpiadzie zajęłam 3 miejsce! Upominki skromne, ale bardzo podobają mi się długopisy z drewnianą obudową. Skromna, bezalkoholowa impreza u Patryciątka też była fajna! W ostatniej chwili wymyśliliśmy z Arusiem prezent. Reniferowe skarpetki, a w nich puszki z whisky i wódką + różowa karteczka z darmowym wejściem na saunę. Kreatywność zawsze zaskoczy cię w najmniej oczekiwanej chwili!

Wszyscy zgodnie uznali, że wygląda to jak psie jajka.
...No i szampan z mamą, aby jej firma istniała i miała się dobrze!

Weekend spędziliśmy na obijaniu się i pomaganiu mamie w pracy. Wciąż tak wiele jest do zrobienia! Sanepid potrafi zamieszać. Jutro ostatni dzień wystawiania ocen i już na dzień dzisiejszy wiem, że mam pałę z matmy. Poniekąd mnie to śmieszy, bo jeszcze nigdy nie miałam z niczego jedynki. Ba, w tym półroczu nawet żadnej dwói nie mam, a tu proszę. Brakuje mi 13% i muszę się naprawdę mocno starać, żeby wszystko pozaliczać i podgonić drugim półroczem. Boję się, ale wierzę, że dam radę!
A tak z weselszych rzeczy...

Notka bez jedzenia to notka stracona! Naleśniki biszkoptowe z bitą śmietaną i...
...żelkami, kawałkami czekoladek, liona, i posypkami do ciast. Mniam.
Najbardziej do gustu przypadły mi te serduszka <33

Tak więc oficjalnie koniec z nadmiernym jedzeniem, słodkimi napojami i większą ilością słodyczy. Od jutra biegam na bieżni. Myślę, że tym razem to mocne postanowienie. W końcu jakoś trzeba wyglądać na tej studniówce, a to, że przytyłam 10 kg od tamtego roku to nie jest dobry znak.
Tak więc... Żegnam Was kochani i życzę Wam miłego, ostatniego tygodnia szkoły <33

czwartek, 12 grudnia 2013

Słońce znów świeci!

Ostatnio w moim życiu zaczęło świecić słońce! Lubię takie momenty, gdy tak naprawdę nic się nie dzieje, a jestem szczęśliwa. Najbardziej cieszy mnie to, że powodzi się mojej rodzinie. Mama otworzyła dziś biznes! Jestem z niej niesamowicie dumna i nie żałuję, że poświęciłam cały tydzień na pomaganie jej. Pominę nasze testowanie bieżni, kiedy mama zamknęła mnie w jednej z nich, a ja zaczęłam panikować, że mnie ciśnienie wessie. Dla osób z klaustrofobią nie jest to zbyt dobry pomysł! Moim zadaniem od teraz jest zajmowanie się fanpagem jej strony, wszelakie reklamy, zdjęcia, strona graficzna i zastępowanie w pracy. Czuję się jak menadżer i doradca od spraw marketingowych w jednym. Ha.

Karnet "Stay fit" - nazwa wyciągnięta prosto z mojej książki od angielskiego. Na coś
się jednak przydała!

Dzisiaj prawie całe południe spędziłam u mamy w pracy. Przyznaję, obijałam się. Poznałam przy okazji okoliczne koty. Jak zwykle lgnęły do mnie jak do wiedźmy. Może w poprzednim życiu byłam kotem (albo wiedźmą), kto wie. Wybrałam się też po składniki do mojego mega wielkiego naleśnika, który ma być symbolem kończącego się obżarstwa. Od soboty zaczynam trenować. Juhu.

Po pracy pojechaliśmy do Doroty, która robi takie oto cuda. Pozdrawiam <3
A to bombka, którą dostałam od niej w prezencie <3 jestem w niej zakochana, nie oddam.

Ostatnio przez przypadek wydałam swojego bloga na fejsie. Zawsze myślałam, że wszelakie posty w danych grupach są wyświetlane tylko w jej obrębie. Nie skapłam się, że grupa "Blogerzy!" jest otwartą grupą. Byłam zdziwiona, kiedy nagle moi znajomi zaczęli lubić fanpage Naffowa! Nie załamało mnie to jednak. Och, oczywiście są przeciwne mojemu pisaniu osoby, ale w większości mój blog się ludziom podoba. Nawet moja wychowawczyni obdarowała mnie komplementem na temat Naffowa! Jestem naprawdę szczęśliwa, że tak wiele ludzi docenia to, co robię <3.
Szykuje się ciekawy weekend. Jutro nie idę do szkoły, bo wyjeżdżam z moją nauczycielką na konkurs. Dzisiaj mi oznajmiła, że będziemy na miejscu godzinę przed czasem, więc pójdziemy do Lidla na zakupy. Łał. Może kupię jakiegoś banana, bo na nic innego mnie chwilowo nie stać. Jutro przyjeżdża Aruś, a o 18 idziemy na urodziny kolegi. Wszystkiego najlepszego, Patryciątko! Oprócz tego... niedługo święta! Jak tu się nie cieszyć? Co prawda jest mi trochę smutno z tego powodu, że nie mam pieniędzy na jakikolwiek, nawet najdrobniejszy prezent dla któregoś z członków rodziny, ale... Co myślicie o takim rodzinnym filmiku? Swojego czasu wiele takich kręciłam! Może coś w końcu zlepię. Będzie to prezent prosto od serca.
Przy okazji słonecznego dnia, chciałabym podziękować Naji za odpowiedź na list!

To moja słodka i urocza Naja, ach *___*. Mam nadzieję, że się nie  obrazisz za to
zdjęcie! Nie sądzicie, że jest śliczna? Mogłabym się stać w tym momencie pedofilem XD

Jest mi głupio, że w przeciwieństwie do ciebie tak blado wypadłam! Twój liścik był wspaniały, uroczy, zabawny i między innymi dzięki niemu jestem dzisiaj taka szczęśliwa :3. 
Chciałabym jeszcze przeprosić resztę za niewysłanie listów. Jestem w trakcie ich pisania. Napisałam już 2 i z przykrością stwierdzam, że tylko w piątek i środę mam czas na ich pisanie! W następnym tygodniu postaram się je wysłać!
Uciekam, bo niestety muszę sobie jeszcze porobić trochę testów z olimpiady, żeby jutro nie wypaść tak blado. Trzymajcie się!

wtorek, 10 grudnia 2013

Wrocław cd.

Ostatnio tyle się działo, że nie byłam w stanie dokończyć opisu mojego pobytu we Wrocławiu. Dziś jednak mam chwilę odpoczynku od nauki i pracy. Matma ostatnio mnie zabiła. Mieć dwie poprawy, dwa dni pod rząd to jakaś kpina. Są też w końcu wyniki matur. Czujecie akcje, że nikt w naszej klasie nie zdał? W takim sensie, że wszyscy polegli na matematyce. Mi osobiście zabrakło 3 pkt. do zaliczenia. Z ang. miałam 73% i z polskiego 50% z czego i tak jestem dumna, bo wyrobiłam się w dwie godziny i robiłam ten arkusz tak szybko ze strachu, że nie zdążę, że nawet nie sprawdzałam co piszę. I tak rozwaliłam system klasowy, bo były to dwa najwyższe wyniki. Tak, to jest właśnie technikum. Niestety nasza szkoła nie przygotowuje nas tak dobrze do matur jak liceum i większość musimy sami przyswajać. Biologia nie poszła najgorzej. Miałam zwyczajnie szczęście, że dzień wcześniej uczyłam się o układzie pokarmowym. Odejmując genetykę, której jeszcze nie przerobiłam na fakultetach wychodzi z jakieś 50%. Mój cel to 70%. Jeśli osiągnę taki wynik - będę w pełni szczęśliwa.
A teraz Wrocław. 

Studenckie żarcie z niczego. Ryż wymieszany z warzywami mrożonymi, z podsmażanym 
kurczakiem i sosem teriyaki. No, nie było takie złe!
Sobotnie lody - bardzo ubogie!
Nie jestem zwolennikiem alkoholi, ale zawsze chciałam spróbować "Sex on the beach". Moje marzenie się spełniło. Było... nawet smaczne.
Taki tam przymulony i zmarznięty Naffek

Oczywiście jak to na Naffowie - pełno jedzenia. Cały weekend zleciał nam na gotowaniu, spacerowaniu i... w gruncie rzeczy nie robiliśmy za wiele. Przeraża mnie to, że czas za szybko upływa w dużym mieście! Pójdziesz w jedno miejsce i upłynie ci godzina.
Następna seria zdjęć tyczy się naszego wieczornego wypadu do Arkad wrocławskich. Głownym celem było kino, pobocznym jakaś kawiarnia. Akurat wzięło mnie na lody, którymi byłam zawiedziona. Nie lubię, gdy mnie oszukują. W menu wyraźnie było napisane: "3 GAŁKI LODÓW" dostaliśmy dwie. Było też wyraźnie napisane "owoce", a jedynym owocem był tam kawałek banana. Oszustwo. Że nie wspomnę o tym brzydkim krzaku przypominającym miętę na wierzchu. Za to jestem zadowolona z zamówionego drinka. O ile pamiętam - wódka, sok brzoskwiniowy i sok żurawinowy. Taka uboższa wersja, ale w miarę dobra. Gdybym pamiętała nazwę kawiarni to poleciłabym tam nie wchodzić, ale... cóż. Uczczę to minutą ciszy.
Już od dłuższego czasu planowałam wybrać się na drugą część Igrzysk Śmierci. Kto nie czytał trylogii - niech żałuje! Moim zdaniem i druga część filmu i druga część książki są najlepsze z całej serii! Trzecia już mi się nie podobała, ale do kina chętnie się wybiorę. Polecam! Oglądanie filmu przy spłaszczonych chipsach i ciastkach przemyconych do kina - zawsze spoko.
Po seansie byliśmy na rynku. Ku mojemu zdziwieniu... było tam coś w rodzaju świątecznego jarmarku. Możecie się śmiać, że jestem wieśniakiem z małego miasta (bo tak jest), ale... jasna choroba. Do tej soboty myślałam, że takie rzeczy tylko za granicą!

Ładnie ustrojone stoiska robiły wrażenie!

No, nie mogłam się powstrzymać. Lampki dają niezły efekt!

Wszystko było ładne, piękne. Kupiliśmy sobie migdały w karmelu i złożyliśmy się na herbatę po góralsku z kopem. Złożyliśmy. Gdy ją chcieliśmy kupić, okazało się, że +10zł za kubeczek. Ciekawe czemu o tym nigdzie nie napisali. Byłam zła jak cholera.
Ogółem było wspaniale. Dziękuję Arusiowi za ten czas! <3 Teraz niestety wybieram się do Wrocka dopiero na Sylwka. Naff z góry przepraszam za ogólny chaos, ale jestem zmęczona sprzątaniem u mamy w pracy. Otwiera swoje bieżnie już  w czwartek i jestem taka szczęśliwa, że każdy w szkole w raz z nauczycielami wypytuje o otwarcie! Będzie miała duże wzięcie i tego jej życzę~!

sobota, 7 grudnia 2013

Wrocław wita

Przyjechałam do Wrocławia. Żywa, cała, może z trochę obitym łokciem i kolanem, ale wciąż żywa. Wichura była wczoraj straszna, dziś jest może trochę lżej. Nawet słonko dla nas wyszło! Siedzimy z Arusiem pod cieplutką kołderką i popijamy herbatkę.
Wczorajszy wieczór spędziliśmy naprawdę miło. Najpierw obdarowaliśmy się prezentami. Dostałam cudowny naszyjnik z motylkiem, zaś Aruś "przepisy dla biednego studenta", paczuszka pierniczków, których nie może przestać jeść i... trzepaczkę, by mógł sobie spokojnie trzepać omlety.

Trzepaczka a'la Mahou Shoujo. Zaczaruję cię gotowaniem!
To był mój drugi prezent. Aruś przyrządził mi spaghetti C:

Dziś planujemy wypad na rynek, bo ponoć w tym roku jest tam ślicznie. Na pewno nie omieszkam zabrać ze sobą aparatu! Później zrobimy napad na świeże owoce morze, a wieczorem wybieramy się na "Igrzyska śmierci - W pierścieniu ognia", na które czekałam z upragnieniem od wakacji! Oprócz tego czeka nas matematyczna przeprawa przez deltę...
Jeszcze raz życzę Wam miłego weekendu <3

piątek, 6 grudnia 2013

Pierniczkowo

Hej! Piszę bardzo krótką i szybką notkę, więc z góry przepraszam za wszelakie błędy! Mam z jakieś 10 minut, bo jadę do Wrocławia. Dziś był u mnie rano w kuchni Mikołaj, dał mi łapówkę i powiedział: "Masz, ciesz się i jedź do Arusia". Tak więc jadę obładowana jedzeniem, ciasteczkami i prezentami dla mojego chłopaka. Weekend będzie wspaniały! Będziemy wspólnie gotować (nic nowego) i pierwszy raz wybierzemy się wspólnie do kina C: reszta planów nieznana, no, poza tym, że chcę napaść na sklep ze świeżymi owocami morza!
Ostatnio nie dzieje się u mnie nic ciekawego. Rodziców nie ma całe dnie w domu, bo zajmują się firmą mamy - w końcu otwarcie już niedługo. Nie narzekam jednak, bo w końcu mogę wykazać się w kuchni. Pomijając mięso znajdujące się na ścianie, palącą się patelnie i zbitą miskę... Zrobiłam pierniczki!





Specjalna paczuszka z pierniczkami dla Arusia <33

Notki w sumie nie skończyłam. Dokończę ją jak już będę we Wrocku, a tymczasem życzę Wam miłego weekendu i wesołych Mikołajków <33