Jak już mówiłam, rynek był nasz! Czyli kręcenie się wokół wrocławskiej sceny, restauracja sushi, zwiedzanie i jazda tramwajem. Mimo wszystko najlepszy czas spędziliśmy w hostelu, wypełniając 18-naście życzeń z listy i jedząc co nam wpadnie w ręce!
Na naszym hostelowym, osobistym tarasie :DD
lista 18-nastu życzeń ^____^
Zdecydowanie jedną z najlepszych przygód, była przygoda z lampionem, który już bardzo dawno chcieliśmy puścić. Wyszliśmy na nasz taras, odpalamy lampion, leci, leci... i wylądował na drzewie. Wszystko byłoby w porządku, gdyby wiatr nie pchał go do przodu tak, że w końcu się podpalił. Zaczęłam panikować krzycząc: Aruś, zrób coś, bo drzewo się zapali! a Aruś chwycił za krzesło, za suszarkę od ciuchów i zaczął tą suszarką w lampion walić XD. Myślałam, że padnę ze śmiechu. Lampion wyleciał za taras i... ZONK. Znowu wpadł w drzewo. Co zrobiła Naff? Skoczyła przez balkon jak ostatni wariat na ziemi i stając na palcach zdjęła go. Aruś ugasił ogień, a potem wspólnie zastanawialiśmy się jak wrócić na taras.
Lampion niestety się spalił, ale zostawił po sobie kupę śmiechu i myśl, że nie potrzebujemy go, aby nasze marzenia się spełniły ^____^
Ok. 23 wybraliśmy się na nasz pamiętny, wrocławski most. Jak się okazało, było tam strasznie dużo ludzi! Przenieśliśmy się więc na dolne partie i uwierzcie, taki widok jaki tam był, to poezja. I to siedzenie na schodkach przy Odrze na kolanach Arusia. Pominę to, że dostałam petardą w tyłek!
Najfajniejszą wrocławską niespodzianką byli ludzie. Myślałam, że padnę jadąc autobusem i tramwajem oraz słuchając ich cudownych rozmów. "A pan jest kanarkiem?" <--- (w tramwaju o kanarach) "Nie, ale czasem sobie ćwierkam z rana", "A zaćwierka pan?". Albo: "Bileciki do kontroli", "Ale się panu żarcik wyostrzył!". I goście z busu, którzy śmiali się, że im autobus 253 uciekł i chcieli, byśmy z nimi jechali dalej XD. Albo to: Wesołego! - do obcych ludzi i przybijanie piątek!
Później już tylko hostel, świeczki i szampan. W sumie zasnęliśmy szybko i... późno wstaliśmy ;)). A więc Sylwester jak najbardziej udany i najlepszy jaki do tej pory przeżyłam. Chcę mieć taki co roku!
bardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że miałaś naprawdę udany wyjazd !
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą atmosferę jak ludzie podchodzą i składają obcym ludziom życzenia :)
Też miałam spędzić sylwester we wrocławiu, ale coś nie wyszło !
mniaaaaam <3
OdpowiedzUsuńJak zwykle super notka :D
Spełnią się Wasze życzenia zobaczysz :3
W sumie też dopiero nie dawno pierwszy raz jeździłam tramwajem xD
mybeautifuleveryday.blogspot.com
Btw. fajna przygoda z tym lampionem,hahahaa :D
UsuńPetardą w tyłek ? O_o
Lampion się spalił , ale ważne , że są zdjęcia ^^
OdpowiedzUsuńEj ty 1 raz metrem , a ja nigdy pociągiem O.O
Boże, zazdroszczę CI, bo chciałam rok temu pojechać z siostrą do Wrocławia i nie wyszło .___. może kiedyś z moim ukochanym też tam pojadę i spędzę takie fajne przygody jak Ty ^^ Historia z lampionem jest wspaniała xD Naśmiałąm się^^
OdpowiedzUsuńOjeju jaki cudowny sylwester! <3
OdpowiedzUsuńU nas niewiele osób puszczało lampiony, cóż. Chcę w przyszłego sylwestra puścić ale po Twoich przygodach zastanawiam się czy to na pewno dobry pomysł.
Ja jechałam tramwajem 1 raz w życiu w Krakowie, lolz. Za to pociągiem - nigdy D:
Oesu, Kocie, tyle dobrych wspomnień! Cieszę się ;3
O matko, jaki miałaś fajny sylwester ! o.o
OdpowiedzUsuńNo właśnie,petardą w tyłek ? xD
haha, boli tyłek? :DD
OdpowiedzUsuńhttp://pennbury.blogspot.com/
Ślicznyyy lamipionn!
OdpowiedzUsuńLampion XD Fajna przygoda, prawie tak fajna jak moja, kiedy przez godzinę gotowałam parówki ;D
OdpowiedzUsuńHaha, ''akacja z lampionem'' :D
OdpowiedzUsuńNo to widzę, że Sylwester miałaś udany. :)
Fajny blog *.*
OdpowiedzUsuńJakbyś mogła to proszę wpadnij do mnie lovelooksky.blogspot.com
Twój sylwester musiał być cudowny ^^ My nad morzem próbowaliśmy z klasą taki lampion puścić,ale zaczął się palić XD
OdpowiedzUsuńMam nadzieje,że wasze życzenia się spełnią :D
haha, fajna przygoda z lampionem ; d
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że tak późno przyszła ^^ Ale cieszę się że się podoba ;)
OdpowiedzUsuń