czwartek, 22 października 2015

Ślepym być

W moim życiu ostatnio niewiele się zmieniło. Żyję nauką, tarzam się w książkach, tonę w druku, moim drugim domem jest biblioteka. Nawet z wyglądu upodabniam się do pani bibliotekarki - jak to stwierdziła Julka, widząc mnie w okularach. Tak, w życiu Naffa nastąpił wielki przełom w sprawie wyglądu. W sumie nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji. Początkowo miałyśmy iść z mamą odebrać wyłącznie jej paczały. Na miejscu stwierdziłam, że jestem ślepa i mam problem z czytaniem prezentacji na wykładach, a przecież nie zawsze usiądę z przodu. Załatwiłyśmy badania, okazało się, że lewe oko znacznie mi się pogorszyło od ostatniej wizyty. Największym zaskoczeniem było dla mnie: "A jak mam nosić te okulary?", "Cały dzień". A więc noszę cały dzień i strasznie się przy tym bulwersuję. Dziś czwarta próba, a ja mam ochotę rzucić okularami o ziemię. W domu jest w porządku. Fajnie siedzi mi się przed laptopem, patrzy na pokój. Problem zaczyna się na dworze, na wykładach, poza domem. Czuję się jak wyjęta z krainy grzybów i strasznie irytuje mnie to uczucie. Nigdy nie sądziłam, że niczego nie biorąc, będę patrzeć na otoczenie, jakbym coś brała/zjarała/ćpała. A jednak. Mam nadzieję, że się w końcu przyzwyczaję.

Dwa okularniki. Gdy chcemy zetknąć się nosem, obijamy się o okulary, co śmiesznie wygląda. 

Znacie to uczucie, kiedy macie nagły przypływ hajsów po urodzinach? Ja znam. Odezwał się we mnie Szatan zakupów. Tu plecak, tu piórnik, tu nowe herbatki do kolekcji, pierdółki, ciuchy (co jest u mnie rzadkim zjawiskiem kupnym), a przede wszystkim żarcie, bo jak bez żarcia? Ofiarą padł kebab king (nie polecam osobiście, za 16 zł dostaliśmy takiego małego pypcia), Whiskey in the Jar, a także standardowo: Michiko Sushi.Wydaje mi się, że pani Michiko już nas rozpoznaje. Za często tam chodzimy!

Tym razem spróbowaliśmy z Arusiem oferty lunchowej. Sushi oczywiście boskie, tatar z łososia jakoś mi nie podszedł, bulgogi (takie mięcho) cudowne, pikantna kapusta kimichi, która była dla mnie za ostra jakoś nie podeszła. Jako przystawkę dostaliśmy standardowo zupę z tofu, sałatkę i... nowość - kleik ryżowy, który smakował jak... krupnik. Zupa w sensie, nie wódka. Lunch na plus!
No i whisky w słoikach, na które już dawno chciałam zabrać Arusia. Podobała mi się głównie koncepcja alkoholu podawana w słojach. Wygląda to naprawdę fajnie. Razem chcemy się jeszcze wybrać na ciasto w słoikach w inne miejsce!
Mój drink był z truskawkami, Arusia z kawą. Myślę, że trafiłam dobrze, bo nie znoszę whisky, a tymczasem tu nie było go nawet czuć. Aruś miał za to mocny posmak alkoholowy i kawowy. Obydwoje byliśmy zadowoleni.
Świeczka jako element wystroju, kocyk, mieniąca się kolorami lampa zrobiona z butelek po Jacku Danielsie. Klimat typowo zimowy.
Pomimo czerwieni, dającej się we znaki, miejscówa na dworze była naprawdę ciekawa i klimatyczna. Obok liczne piece grzejące, w tle muzyka grajków.

A teraz wyobraźcie sobie sytuację. Schodzicie na dół do śmietników z roztrzepaną fryzurą, nieumalowaną twarzą, rozpiętą kurtką. Macie w ręku dwa ciężkie wory śmieci. Otwieracie na luzie śmietniki kluczem, a przed wami stoi... pan żul. Pan żul, który patrzy na was obojętnym wzrokiem, trzymając w ręku lakier do paznokci. Pierwsze co zrobiłam to krzyknęłam z przerażenia: "Jezu!". Nawet nie pamiętam czy pan żul wąchał lakier. Po prostu tam stał i straszył ludzi. Z odległości 2 metrów rzuciłam śmieciami i po prostu zwiałam. Od tamtej pory nie chodzę wyrzucać śmieci (nie, żeby nikt tego nie robił w domu, karaluchów jeszcze nie hodujemy, choć pojawiła się koncepcja hodowania pleśni w słoiku, testując żarcie z Maca).
Jeżeli już jesteśmy przy wszelakich dziwnościach, przypomina mi się rozmowa na temat kradnięcia papieru toaletowego z uniwersytetów, wykład na temat barier komunikacji i to nagłe: "dziwna sytuacja, mam włosa w buzi, przepraszam", źródła informacji i nasz kochany pan magister: "coś widać? gówno widać" oraz "miło mi się pracowało, miłego wieczoru, drogie panie!", cudowna środa i: "po tych grzybach stare dziadki przyjdą do biblioteki", "to nie jest śmieszne, w czasie, gdy rzutnik się włącza, moglibyśmy zrobić zakupy, wyprać dzieci" gdzieś w tle: "Albo zrobić", oraz sytuacja z biedronki, kiedy Aruś na siłę próbował wcisnąć do mojej torby bułki, na co rzuciłam: "Nie wepchniesz", a Aruś: "Ja miałbym nie wepchnąć?", "O, weszło" i nie zorientowałabym się co jest grane, gdyby nie nagły wybuch pani przy kasie w Biedronce. Coś jeszcze? Ach, tak! Z serii: kiedyś zgubię mózg. Zostawiłam na poczcie książkę z biblioteki z całym plikiem papierów na stypendium. Ponoć pan z okienka kazał mnie pozdrowić. Nieogarem być.

1. "Friday I'm in love" - bluzka, która skojarzyła mi się z piątkowym spotkaniem z Królikiem <3 2. Fartuszek z ulubionego sklepu w galerii dominikańskiej, gdzie jest ogrom uroczych pierdółek. Ciastkowy fartuszek za 20 zł. 3. Kocia koszulka z napisem: "be different"
1. Pizza, którą biedny student postawił mamie i babci, oliwki jedzone greckim sposobem i lemoniada. Miły czas spędzony w restauracji Dominium. 2. Urocza kartka urodzinowa od Cleo! 3. Z serii: jak upiększyć swoje zeszyty na studia. Literatura powszechna i zakaz pojawiania się "złowrogiego Azjaty" w kryminałach. 4. Prezent po urodzinowy od Julki - urocze karteczki <3 5. Paczka od Cleo w raz z shotem o nazwie "Błękit sprawiedliwości" 6. Popołudniowe kakao w przerwie między zajęciami.

Mimo jesiennej chandry, dającej się we znaki jest dobrze. Mój poziom antyspołeczny odrobinę się zmniejszył, co mnie cieszy. Odniosłam dziwne wrażenie, że niektórzy po prostu się mnie bali.
Jedyne co mnie załamuje to to, że mimo wolnych czwartków i piątków tak naprawdę nie mam wolnego. Czwartek to dzień chodzenia po bibliotekach i zdobywania materiałów, robienie zakupów do domu, załatwianie spraw. Od piątku zaczyna się nauka. Na dzień dzisiejszy mam 10 książek do przeczytania na przyszły tydzień i aż mnie ciarki od tego przechodzą. Wiele osób zaczęło narzekać na nasz kierunek, ale wydaje mi się, że nie jest tak źle! Chcę tu zostać dłużej.
Jutro wyjeżdżam do Krakowa. Głównie na spotkanie z Królikiem na targach książek. Przy okazji zostajemy tam z Arusiem na weekendzie. Jego siostry mieszkają w Krakowie, tak więc zwalimy się jednej z nich na głowę.
Następny weekend pierwszy raz od dwóch lat spędzę u Arusia w domu. Za trzy tygodnie, nocujemy u mojej babci, za cztery tygodnie będę na urodzinach u Luśki. Cieszy mnie to, że coś się dzieje, aczkolwiek zaczynam mieć problem z czasem. Tak dawno nie zajmowałam się pisaniem opowiadań, że to aż boli. A jeszcze niedawno myślałam, że gdy rzucę pracę, nareszcie zajmę się sobą. Gdzie tam! 

8 komentarzy:

  1. Przyzwyczaisz się do okularów w każdym okolicznościach, wiem, co mówię ;) Tylko mózg musi się nauczyć ogarniać rzeczywistość w szkłach.
    Coraz bardziej mnie nakręcasz na odwiedzenie Michiko Sushi :D Tylko pieniędzy brak.
    Whisky w słoiku. Też trzeba spróbować.
    Ale zakupy :D Bardzo ładne te bluzki.
    Cieszę się, że dobrze czujesz się na studiach, a czytanie nie jest takie złe. Dasz radę stworzyć coś w stylu harmonogramu, przez co nie będzie tracić chwil.
    Miłych Targów!

    OdpowiedzUsuń
  2. ...ja czuję się jak na haju przez cały czas, a niczego nie biorę. Choć u mnie to uczucia mentalne i wewnętrzne, ze wzrokiem jest całkiem OK.
    Czy wszyscy uwzięli się z tym zimowym klimatem?... wczoraj widziała w sklepach w galerii w Gdańsku całe świąteczno-zimowe wystroje i bombki. Przez mamy środek jesieni :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam okulary, ale nie noszę, bo o nich zapominam. I tak od kilku lat. *fail*
    Ciastkowy fartuszek jest super, chociaż może to też kwestia, że ci pasuje, na takiej desce jak ja nic by się tak nie prezentowało xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ci ładnie w okularkach. U mnie pierwszy raz wadę stwierdzono w gimnazjum, ale wtedy to było jeszcze w sumie takie nic i tak wada sobie rosła, teraz jestem już na etapie, kiedy widzę źle... bardzo źle, ale do okulisty jakoś mi nie po drodze. hah ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Naff naprawdę Ci w ładnie *____*! Pewnie tylko kwestią czasu będzie, aż się przyzwyczaisz i nawet nie będziesz czuła, że masz je na nosku. :)
    Miłego i udanego wyjazdu! ^_^

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę nosić okularki! Wyglądasz w nich bosko! <3
    Ja mam wadę tylko na jedno oko, przez co nie chce mi się nosić paczałków, bo mi niewygodnie :v

    OdpowiedzUsuń
  7. Często tak jest, że najpierw narzeka się na nudę, a jak zaczyna się dużo dziać to też się narzeka, bo nie ma się na nic czasu :D
    Co do okularów zdrowie najważniejsze, więc przyzwyczajaj się, bo jest Ci w nich naprawdę ślicznie! <3
    Restauracja Dominium kojarzy mi się z tymi wakacjami i pobytem nad morzem z przyjaciółką, jadłam tam jedną taką dobrą pizze!*--*
    Fartuszek jest przeuroczy! :D
    Ja mam urodziny za 13 dni i już się zastanawiam na co wydam pieniądze haha ^^
    mybeautifuleveryday.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za komentarze <3! Na pewno się odwdzięczę -^___^-