wtorek, 22 września 2015

Naff w krainie słodkości

Dzisiejszy dzień jest dla mnie idealnym przykładem na to, że twoje plany mogą ulec zmianie nawet minutę przed zamierzonym odjazdem. Szczególnie wtedy, gdy dowiadujesz się, że pociąg miał wypadek i nie przyjedzie. Z jednej strony przykro, bo chciałam się spotkać z Arusiem już dziś, no, ale jedna dodatkowa noc, spędzona z misiem to nie taka zła noc.
Ostatnio działo się naprawdę dużo. Klimat trochę się oziębił, nadeszła więc moja pora na chorowanie. To śmieszne, ale w ciągu roku mam trzy terminy zachorowań. Pierwszy to okolica września, października, drugi to okres przed świętami Bożego Narodzenia lub w trakcie. Trzecia to kwiecień, kiedy zima na dobre odchodzi. I tym razem mi się nie udało. Bartek, współlokator (nasz syn, swoją drogą), był w domu zaledwie 10 minut i to mi wystarczyło, żeby załapać od niego przeziębienie, od razu przeradzające się w męczące choróbsko. Równocześnie trafiło i w zatoki i w gardło. Trzyma się już tydzień, ale powoli odchodzi!

1. Fotka z Niku w drodze do miasta. 2. Symbol naszych ostatnich odwiedzin cukierni. Babeczka z tęczą i kruche ciasteczka <3 3. Leżenie pod kołdrą z chusteczkami, jeszcze w czasie pobytu we Wrocławiu, kiedy zachorowałam. 4. Pisanie ostatnich listów we Wrocku. 5. Torcik czekoladowy z okazji urodzin mojej mamy <3

Powyższe zdjęcia to taka mała mieszanka wrocławska i rodzinna. Czy w chorobie, czy w zdrowiu, Naff oczywiście zawsze znajdzie miejsce w swoim brzuszku na kilka słodkości.
Pobyt w rodzinnych stronach spędziłam w całości z Niku, która spała u mnie dwa dni. Robiłyśmy to, co zawsze, nic nadzwyczajnego. Kilka zdjęć, obijanie, jedzenie słodkości, spacery, drobne zakupy, rozmowy, oglądanie. Niby nic, a jednak. 

1. Wypad Niku do second handa. Ciuchy vs. cycki Naffa, wynik walki: 4:0. 2. Gofr. Najsmaczniejszy na świecie. Bakalie takie om nom nom. 3. Grzanie się w domu krówkowymi skarpetkami 4. Magazyn przypraw, który należy do taty Niku 5. Miejscówka do zsypywania przypraw, która wygląda, jakbyśmy robiły tam jakieś wymyślne narkotyki 6. Informacja do współlokatorów o treści: "wpieprzać ciasto albo wywalić, inaczej lodówką zawładną bakterie/kosmici/pantofelki/dziwki(?)". Choroba mi nie sprzyja. 7. Chory Naff z misiem, z serii: gdy mam gorączkę, cykam sobie focie. 8. Rysunek dla Królika do listu. 9. Ptysie, z serii: Aruś mnie rozpieszcza.

Wśród wspólnie spędzonego czasu z Niku, mogę wyróżnić szczególnie podróż do magazynu przypraw. Miło było znów wkroczyć do starego domu, gdzie nocowałam u niej, gdy byłyśmy małe. Zaraz po wejściu tam pojawiły się wspomnienia. Wspólne czytanie w kuchni, przedszkolnych czytanek pod czujnym okiem jej mamy, odwożenie znajomych w podstawówce, po odbytych urodzinach Niku, kiedy pierwszy raz u niej spałam, robienie tajemniczych mikstur, składających się z kreta w kącie pokoju, gdzie stała wielka palma, strach przed wchodzeniem drewnianymi schodkami na antresolę (swoją drogą - do tej pory mi nie przeszło), a nawet super misja odnalezienia myszy Niku, która swoją drogą miała odgryzioną głowę. Tak. Traumatyczne dzieciństwo. 
Wszystko wydawało się być tam takie... małe! Takie miłe i ciepłe w wspominaniu! (pominę srające na balkonie gołębie, one do tej pory nie są miłe).
Poszłyśmy tam w sumie z pendrivem, a zaczęłyśmy przekopywać przyprawy. Małą garstkę zgarnęłam dla siebie (szafran, kurkuma, czosnek niedźwiedzi, chilli w nitkach i płatkach, mięta i inne), zaś moja mama złożyła sobie zamówienie czterokrotnie większe. Siedziałyśmy tam do późna, ale zabawa z odmierzaniem i odnajdywaniem przypraw była świetna.

Chilli w płatkach. Nie, wcale nie wzięłam go dlatego, że wygląda ładnie, wcale! (Aruś teraz myśli: przecież ty nie lubisz chilli, a Naff odpowiada: ale ty lubisz! Ja taka kochana dziewczyna!)

Drugim, co mogę wyróżnić podczas wspólnie spędzonego czasu to nasze codzienne wypady do nowo otwartej cukierni (niedawno pisałam o niej notkę, dosyć neutralną zresztą). Muszę przyznać, że po kilku takich odwiedzinach polubiłam to miejsce. Wystarczy tylko spojrzeć na smakołyki, która przyrządza młoda, przemiła pani właścicielka. Zawierzyłam jej swoje słodkie serduszko.

Babeczka, która akurat nam nie posmakowała, ze względu na zbyt słodki krem z wielgaśną ilością cukru pudru i twardość samej babeczki - może to kwestia tego, że leżała w zimnym miejscu, za to ciasteczka ewidentnie podbiły nasze serduszka.
Beza, która rozpływała się w ustach. Miałyśmy farta, bo akurat trafiłyśmy do cukierni przed zamknięciem i była ostatnią, którą udało nam się zdobyć. Krążą plotki (prawdziwe), że bezy są tam codziennie, tak więc przy następnym wypadzie musimy się na nie wybrać!
Prześliczne i przepyszne ciasteczka, choć oglądając wzory wózków i dziecięcych koszulek można nabrać podejrzliwości. I ten brak litości, kiedy Niku odgryza głowę kaczce. 
Niedomalowany Naff z panem ciastkiem.
A to najlepszy gofr, jakiego w życiu jadłam. Pomijając oczywiście to, że nigdy w życiu nie jadłam go z lodami. Ciasto, co najważniejsze, nie jest sztuczne, tylko przyrządzane na miejscu, podobnie jak bita śmietana. Ślicznie wygląda i świetnie smakuje. Sorry, mamo, ktoś cię przebił!

Nie pytajcie mnie jak mieszczę te słodkości w brzuchu. Podkreślę jeszcze to, że na ostatnich badaniach miałam glukozę sporo poniżej normy. How do you do it, Naff?! Z okazji glukozy, Niku ambitnie stwierdziła, że musimy mi ją podwyższyć, abym więcej nie czuła się źle, haha.
L4 się skończyło, moja praca w Macu dobiegła końca i pozostało mi tylko zwrócić ciuchy, co zrobię w raz z Julką. McDonald się sypie, ludzie uciekają, a ja się nie dziwię. To już część życia, która jest za mną. 
30 września oficjalnie rozpoczynam rok akademicki. Mam już nawet plan zajęć, a jedyne co mnie w nim cieszy to wolne piątki. Reszta dni jest na maxa powypełniana zajęciami, od rana do wieczora. Zdałam sobie sprawę, że trafię do grupy ludzi, którzy w większości będą ode mnie młodsi o 2 lata i nie, wcale mi to nie przeszkadza. Może przynajmniej na tym kierunku odnajdę bratnie, twórcze duszyczki, lubujące w książkach? Jestem dobrej myśli. 
Po sezonie burz, nadszedł czas na wyłaniające się zza chmur słońce. Na razie to tylko chłodny wschód, oblegany przez drobne obawy, ale jesteśmy blisko pełnego szczęścia. 
Czas płynie nieubłaganie szybko. Już niedługo, 10 października, skończę 21 lat. Szczerze muszę przyznać, ze nienawidzę swoich urodzin, ale... jakoś je przeżyć muszę!

8 komentarzy:

  1. Pierwszym zdaniem przypomniałaś mi moje zeszłoroczne, pierwsze spotkanie z Ivy. Musiałam ja zawracać z przystanku, bo się okazało, że tego dnia nie pojawię się w Katowicach. Mam nadzieję, że jutro nic podobnego się nie wydarzy.
    Kuruj się!
    Twoja mina na zdjęciu z Niku wymiata! Warkoczyki!
    Jestem sadystką, też odgryzłabym kaczuszce głowę. Tak się krócej męczy.
    Mam nadzieję, że Twojej mamie nie jest przykro z powodu przebitych gofrów.
    Babeczka wygląda smakowicie, ale mój chory organizm już widzi w niej masę cukru i krzyczy: "w życiu czegoś takiego nie zjem!". Tak, on by jadł tylko czekoladę.
    A ja nie wiem, czy będę starsza. Ha! Choć już ostatnio ktoś mnie wiekowo na roku przebił, więc nie ma problemu.
    Przeżyjesz urodziny tak jak ja! :D

    Ściskam mocno! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. ten gofr z lodami wygląda obłędnie *^*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ile słodkości!!!!!!
    Poproszę babeczkę z tęcza! !!! 😊😊😊😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Tą babeczkę z tęczą pomimo że była według Was za słodka schrupałam już dawno oczami haha, ciasteczka i gofra tak samo! Gdzie Ty to Naff mieścisz że jeszcze masz za małą glukozę! :O
    Magia hahah :D
    Zdrówka Ci życzę i powodzenia na studiach! Na pewno wszystko się ułoży! :*
    mybeautifuleveryday.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Na tego gofra to bym od razu się rzuciła xD Gofry zawsze kojarzą mi się z latem, takim beztroskim czasem.
    Ja też nie wiem jak we mnie mieszczą się te wszystkie słodkości, ale dla mnie dzień bez czegoś słodkiego to dzień stracony.
    Powodzenia na studiach, na pewno sobie świetnie poradzisz ;) I szybkiego powrotu do zdrowia życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo kobiety mają osobny żołądek na słodkości, to przecież oczywiste! xD Współczuję choroby, mam nadzieję, że już jest lepiej. Jejciu już za tydzień zaczyna się rok akademicki, to straszne, gdzie się podziały moje wakacje! >.<

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha! Ja po ostatnich tygodniach obżarstwa mam dość takich słodkości, tym razem mi ślinka nie pocieknie xD

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za komentarze <3! Na pewno się odwdzięczę -^___^-