A co to? We Wrocławiu wiosna? Cały czas świeci słońce i na dodatek robi się coraz cieplej. To dziwne, ale w raz ze zmianą pogody zmienił się mój nastrój i powrócił cały optymizm, który utraciłam po wakacjach. Jestem zdziwiona tym, jak bardzo pogoda może mieć wpływ na humor człowieka. Codziennie rano (a wstaję ostatnio nawet dosyć wcześniej!), będąc jeszcze w piżamie wychodzę na balkon, zamykam oczy i z uśmiechem wdycham świeże powietrze, poddając się promieniom słońca. Potem idę do kuchni, robię herbatę i... dzień staje się piękniejszy! Od tak - po prostu. Strasznie mi brakowało tej lekkości, która zawsze się za mną niosła!
Ostatnio z okazji świetnej pogody, wybraliśmy się z naszym trio na wyspę słodową.
Ojej, ale mam rudawe włosy :o, a w tle Krawiec wcinający balona z Maka. Jakość nie powala, ale ostatnio przestałam targać ze sobą aparat, więc mamy tylko telefony.
Cała nasza trójka. Rzadko zdarza nam się robić wspólne słit focie, a zawsze jest jakaś pamiątka!
Z serii: jak to jest wygrzebać szminkę z dna kieszeni i zacząć nią rysować po balonie. Po prawej podobizna Krawca, po lewej Naffa (przynajmniej tak twierdził Krawiec)
A to akurat zdjęcie z dnia dzisiejszego. Nachosy, spalony popcorn, ciacha i nasze Lazy Day, które miało trwać cały dzień, a skończyło się na jednym filmie Harry'ego Pottera, Draścilli, ostrej fazie z niczego, nagłym duszeniu się, biciu się po czole i przysypianiem wszystkich pod koniec XD
Nasz wypad miał polegać na odstresowaniu się na ławeczce. Koniec końców wyszło jak zawsze. Moja i Krawca wyobraźnia przekracza granice świata. Potem powstają takie pytania jak: "czy mewom nie jest zimno w tyłek jak maczają je w wodzie?", schizy w postaci: "ej, w Odrze płynie człowiek! Albo rekin!" i inne dziwne teorie. A teraz wyobraźcie sobie trójkę rozłożonych luzacko na ławce ludzi z zamkniętymi oczami. Co widzicie? Ja jakiś studentów wracających z imprezy. A my tylko zażywaliśmy kąpieli słonecznych!
Najlepszy był i tak bieg na autobus powrotny. "E, biegniemy? Autobus nam ucieknie", "Nie, nie biegniemy. *długa cisza, autobus już prawie odjeżdża* ŻARTOWAŁEM!" i walka z czasem. Wskoczyłam w ostatniej chwili do środka, drzwi się za mną zatrzasnęły, a ja zaczęłam się śmiać jak wariat i przepraszać ludzi, bo ich staranowałam. Tak, wtedy mogli mnie już uznać za wariatkę. Bo jak nie uznać za wariatkę kogoś, kto wskakuje do autobusu i krzyczy: "FUCK YEA! UDAŁO MI SIĘ! JESTEM BOSSEM!". I ten moment, gdy pełna triumfu jadę do domu, patrzę przez okno, a chłopacy wysiedli przystanek wcześniej.
A to z serii: Walentynki. Wielkie talerze spaghetti, którego nawet w połowie nie zjedliśmy. Liczy się klimat, bo na balkonie, wśród zachodzącego słońca! Tak poza tym: ostatnio Aruś wygryzł mnie z kuchni. Foch mu.
Walentynki minęły nam dosyć zwyczajnie. Nie szykowaliśmy sobie żadnych prezentów. Uznaliśmy zgodnie, że złożymy się na kolację w japońskiej restauracji, bo żadnego z nas z osobna nie było na nią stać. Ludzie się ze mnie śmiali i wytykali palcami, gdy szłam w cieniutkich rajstopach, sukience i balerinach po ulicy. Tylko dzięki Arusiowi, nie ściągnęłam butów i nie zaczęłam biec boso przez miasto krzycząc: "POCZUŁAM LATO!" (on wie, że jestem wrodzoną wredotą i za wszelką cenę chcę stać na tej wygranej, a nie przegranej pozycji). Gdy ściągnęłam pierwszego buta na pasach, przywołał mnie do porządku. Czemu ludzi interesuje to jak chodzę ubrana? Wiem, to nie było z mojej strony rozsądne, ale chciałam wyglądać ładnie, a nie posiadam butów pasujących do sukienki. Trudno. Ważne, że im w tyłki było ciepło, nie mi.
Tak jak podejrzewaliśmy, wszystkie restauracje były zawalone ludźmi. Mieliśmy farta, bo akurat trafiliśmy na jeden wolny stolik w "Takai sushi".
1. Standardowa sałatka na przystawkę - jedyne co mi się tam nie podobało to ogromne kawały kapusty, których nie zmieściłam w buzi. Mogli je bardziej pokroić 2. Zgodnie z Arusiem uznaliśmy, że to jedna z lepszych zup, jakie kiedykolwiek jedliśmy - ten delikatny łosoś! mmm! 3. Pierożki Goyza z owocami morza - bardzo dobre! 4. Sushi, które ma +10 do wyglądu, bo było perfekcyjnie ułożone i miało kawałki, które wyglądały jak ciasto. Smak? Tak jak wszędzie, choć w niektórych sushi było dziwnie gumowate nori, zupełnie, jakby je dłuuugo trzymali otworzone. +10 za obsługę, przemiłe panie. I takie pozbawione sztuczności, po prostu normalne.
Z okazji Walentynek stworzyliśmy z Cleo wspólnego one shota. Jeśli kogoś interesują podniebne romanse i smoki to zapraszam: <<KLIK>>. A teraz żegnam się, bo dosyć późna godzina! Trzymajcie się!
Ugh, nie ma to jak spaghetti... u mnie w domu nikt nie jada oprócz mnie, a dla jednej osoby to źle robić ;-;
OdpowiedzUsuńA zupkę w restauracji bym zjadła <3
Ojej !Nie ma to jak wrócić do domu. Świetny dzień w doborowym toważystwie. A to jedzenie mmmm wygląda smacznie. Twoje notki jakimś dziwnym cudem zawsze na mnie wpływają... A to przeczytam coś śmiesznego np.,to o autobusie, i śmieje sie jak z dobrego kawału, albo tylko zobaczę zdjęcie tego co jadłaś i nagle mam na to ochotę. Inne blogi ,nawet Instagram tak na mnie nie działają. Załóż sobie instagrama !!
OdpowiedzUsuńCieszę się, Naffuś, że odzyskałaś swój optymizm ;) Hmm, zabierzesz mnie na Wyspę Słodową? Proszę!
OdpowiedzUsuńTo sushi wygląda przepysznie. Niech żyje spaghetti, póki jeszcze nie jest brązową breją! *Purgatorio tak bardzo*
Te Wasze rozkminy są świetne! ;)
Przesyłam masę uścisków i po raz n-ty dziękuję za świetną zabawę przy pisaniu "Przeznaczenia w chmurach"! :*
Tak, z uroków Wyspy słodowej trzeba korzystać, bo ją neidługo zamkną -,- No chyba, że coś się w marcu urzędasom we łbie poprzestawia.
OdpowiedzUsuńRaz w życiu sushi jadłam i mile wspominam ^^
No walentynki zwyczajne, ale ważne, że spędziliście je razem!
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc dopiero po przeczytaniu dowiedziałam się, że zdjęcia są robione telefonem, nie widać, dobra jakość! :D
Jak zwykle dużo pyszności! <3
A tym komentarzem od anonima się nie przejmuj. Dasz radę :) :*
+ dawno nie komentowałam, przepraszam :*
Zapraszam do mnie :) KLIK
Ależ Ty masz prześliczny kolor włosów. <3
OdpowiedzUsuńJa w Walentynki ledwo co wróciłam do domu po straaaasznej sesji i ponad miesięcznej nieobecności w domu, więc leniłam się przy kompie z paczuszką Merci od siebie dla siebie. xD
Och, jedzonko :3 Ja chcę takie spaghetti *^*
OdpowiedzUsuńOstatnio mówiłam dokładnie to samo do swoich dziewczyn w klasie- pogoda działa na mnie tak sympatycznie, że poprawia mi humor. Widać nie tylko ja tak mam :D
OdpowiedzUsuńha ha wydaje mi się że mewom może być zimno c:
sushi <3 ostatnio tak się go najadłam że <3 <3 moja studniówka miała sushi w menu :3
tak wielkie szczęście <3
pozdrawiam cieplutko pani Marlu :*
Cieszę się, że optymizm wrócił, to najważniejsze :D
OdpowiedzUsuńA anonimem się nie przejmuj, na pewno dasz radę :)
Wiosna w końcu <3
OdpowiedzUsuńSushi, jeju <3 Balonowa sztuka! Mam nadzieję, że taka pogoda się u Was utrzyma, bo śnieg znowu nie byłby fajny.
Przeczytałam batona, a nie balona i wypatrywałam, gdzie ten baton jest ^,^
OdpowiedzUsuńNa naszym wybrzeżu też już coraz piękniej, cieplej, wiosenniej. Ale Wrocław to polska wysepka wyższych temperatur, ech :D