niedziela, 14 lipca 2013

Jak walczyć z pustką?

Tak jak ujęłam to poprzedniej notce, nie mogłam sobie wczoraj znaleźć miejsca. Spotkałam się z piątką moich znajomych i spędziłam prawie cały dzień na dworze. Powrót do domu napawał mnie... strachem. Zawsze bałam się do niego wracać, gdy Aruś wyjeżdżał. Fakt, teraz czekam na niego tylko dwa dni (choć nie do końca są one pewne), ale pustka zawsze jest. Jak dobrze pójdzie, jutro o 10 będę czekać na niego we Wrocku. Może obskoczę Arkady Wrocławskie. A gdy już przyjedzie, lecimy złożyć papiery na studia. Potem już tylko czas wolny, jak to za starych czasów naszych spotkań wrocławskich. O 14 mamy pociąg. I like trains!


Pierwsza, krótka przystań moich spotkań. Krawiec wrócił z pracy i miał trochę do opowiedzenia, a poza tym miał wczoraj urodziny. Jako, że byłam zdziwiona jego nagłym powrotem, zdążyłam tylko kupić... butelkę piwa i zamęczyć panią w pasmanterii o stworzenie takiej ładnej wstążeczki. Z Krawcem, jak to z Krawcem. Zawsze się dobrze dogadywaliśmy i napełnialiśmy nawzajem pozytywną energią!


No i spotkanie z Niku. Z nią to chyba najwięcej czasu spędziłam. Zawsze spędzam.W sumie nie musimy robić nic... twórczego. Wystarczy, że się wspólnie lenimy. Powyżej zdjęcie z przymierzalni. Szlag by mnie trafił. Kupiłam tą sukienkę i w sumie nie tylko nią. Padło też na bluzkę, która od dłuższego czasu wisiała w oknie wystawowym. Nie mogłam się powstrzymać, tym bardziej, że rozmieniłam korony. Tak, dać mi pieniądze, to zaraz ich nie będzie.

Falbanka drugiej zdobyczy. Mam zamiar ją jutro założyć na podróż do Wrocka!

Po krótkich zakupach, nadszedł czas na popołudniowe somersby gdzieś nad zalewem. Tym razem zmieniliśmy miejscówkę na bardziej spokojną. Szkoda tylko, że tyłek drętwiał.

Niku, skrzyp polny i rozważania na temat herbaty
Niku i jej cudowne, blond pukle
Grzeczniutki i ułożony Naff
Naff bez rączek i w nowej sukience z House'a <3

Pominę już nasz obiad u chińczyka i shake'i. Bo jak się opychać, to tylko z Niku. Do domu wróciłam gdzieś po 17. Zdążyłam chwilę pograć w makao na kurniku i już leciałam do znajomych. Siedzieliśmy z nimi do 23, wysłuchując dzikich, szkolnych opowieści o kijach bijących po głowie i pijackich wypadach, których efektem były tajemnicze malinki. Gdy dotarłam do domu, było już dosyć późno. Jeszcze tylko skype telefon i... ciepło łóżko, ale niestety bez Arusia. 

5 komentarzy:

  1. Śliczne te niebieskie sukienki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Superowe sukienki. :D Na początku myślałam, że ta na końcu to jakiś komplet (bluzeczka + spódnica) a tu psikus. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaka urocza Naff w tej sukience !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, każdy ma chwile pustki w swoim życiu, zwłaszcza gdy nie ma przy nas ukochanej osoby. Tak czy inaczej widzę, iż pozytywnie spędziłaś swój dzień. Śliczne zdjęcia <3
    A co do Arusia to nie ma się co przejmować. On istnieje, żyje i pewnie ma się dobrze, a nie długo będzie już przy Tobie ;D

    http://lily-vegas.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za komentarze <3! Na pewno się odwdzięczę -^___^-