sobota, 29 czerwca 2013

Świętowanie

Przyznam szczerze, że moje wakacje zaczęły się wspaniale! Pomijając fakt, że strasznie denerwowałam się, jeżdżąc wczoraj po mieście. Ba, byłam cała czerwona ze złości. Postanowiłam, że zrobię sobie przerwę, bo w najbliższym czasie, dostałabym nerwicy. Ja już się odpowiednio najeździłam, nakrzyczałam na idiotów na drodze, nacieszyłam prawem jazdy i tym, że mogę gdzieś samodzielnie śmigać! Teraz - oby rzadziej, by nie przytyć. Powracając do początku wakacji. Postanowiłyśmy uczcić razem z koleżankami koniec praktyk!

Mus czekoladowy robiony przez Agę i koktajl truskawkowy robiony przez Naff'a!
Mięta z mojego ogródka. Na wakacje zrobię z niej ekstrakt i upiekę miętowe babeczki!
Musiałam czymś go przystroić! Od razu piękniej wyglądał :)
Galaretka z wódką Wioli, a wódki tak od serca!
Kwiaty z ogródka, którymi była przystrojona taca :)
No i kieliszeczek pysznego wina robionego przez moją mamę. Pycha.

Było kulturalnie. Wypiliśmy po lampce wina, zjedliśmy wszystko, co było, porobiliśmy kilka zdjęć, porozmawialiśmy i niestety trzeba było się zbierać. Komarów było już tak dużo, że nie w sposób było tam wysiedzieć. Bardzo miło zaczęłam te wakacje i mam nadzieję, że reszta będzie wyglądać tak samo! Moje najbliższe plany na nie, to przede wszystkim: cieszenie się Arusiem - jutro przyjeżdża! Grille, nocne przechadzki, ruch (rower i bieganie - trudne wyzwanie), kąpiele nad jeziorem i na basenie, oglądanie ogromnej ilości anime i filmów, w końcu przećwiczę trochę nowych przepisów,  no i podsumowując na koniec lipca: Krakon! Będzie świetnie!

WAKACJE!

Wakacje, kochani, WAKACJE! Wczoraj oficjalnie zakończyłam praktyki i przyznaję, że ten ostatni dzień minął nawet miło. Co prawda nie mogłam wypić lampki wina z wszystkimi w zakładzie, bo byłam autem, ale jak dostałam kieliszek z sokiem jabłkowym do ręki, to radowałam się tak samo!

Kwiaty na zakończenie dla wszystkich pracowników <33

Jakby nie było, ludzie, to najmocniejsza strona tej restauracji. Będę za nimi tęsknić i na pewno kiedyś jeszcze do nich wpadnę! A może i wesele tam urządzę, bo atmosfera naprawdę fajna, a jedzenie pyszne haha. Najbardziej to chyba zabraknie mi jedzenia tego pysznego gulaszu... 
Później napiszę dłuższą notkę, a tymczasem chciałam Wam życzyć po prostu udanych wakacji! Wróćcie bezpieczni i nie szalejcie za bardzo :)

czwartek, 27 czerwca 2013

Różowy plastik

Tak! Tak! Już jest! W końcu doszło! Po wielu trudach, po wielu męczarniach! Dostałam moje własne, różowiutkie, świeżutkie i nowiutkie... prawo jazdy! Ten mój wymarzony plastik! Tak bardzo się cieszę, że już po wszystkim. Że już nie muszę zdawać, męczyć się i stresować. Od dziś, po prostu jestem kierowcą - jak to dumnie brzmi.

Naff'a zaciesz i prawo jazdy!

Oczywiście musiałam to uczcić. Nie, nie alkoholem, a jazdą po mieście! To był w sumie mały spontan. Dostałam zawiadomienie o przesyłce z allegro, a więc postanowiłam, że pojadę autem na pocztę i przy okazji odwiozę znajomych. Najpierw tankowanie, a potem jazda! Wiecie jak mi serce waliło? Okropnie się stresowałam! Bycie kierowcą, to wielka odpowiedzialność. Na szczęście, mimo lekkich problemów z autem , dojechałam na miejsce cała i zdrowa. Jutro ostatni dzień praktyk. Metal w głośnikach i jedziemy zieloną Cordobą pod restaurację! Modlę się tylko, żeby mi tyłek nie urósł przez to jeżdżenie... 

Dużo, dużo anime!

Witam w notce, która miała być zostawiona na szczególnie krytyczne sytuacje na naffowie (patrz: nie chce mi się pisać). Myślałam, że trochę dłużej utrzyma się w wersjach roboczych, ale no, niestety. Ujrzało światło dzienne. Zapraszam do krótkich recenzji oglądniętych i oglądanych przeze mnie anime!


Amnesia (tłum. Amnezja - łał). Od początku zaciekawiło mnie śliczną kreską, ładnymi bishami, openingiem (no, błagam, w końcu Yanagi Nagi!), wstępem (1-szy odc. był fajny) i... na tym koniec, bo anime jak dla mnie jest beznadziejne. Bezimienna, ułomna dziewczyna bez charakteru, dostaje amnezji i spotyka duszka, którego częściej nie ma, niż jest, a jak jest, to denerwuje ludzi swoim: "O nie, on to zaraz zrobi!", "Co on planuje?!", "Uciekaj, uciekaj! Aaa!". Mniej więcej po każdym odcinku bezimienna mdleje, albo się topi, albo nie wiadomo co jej się dzieje i jest w nowym świecie z jakimś nowym chłopakiem. To ma wzięcie, to bezwyrazowe dziewczyńsko, które powtarza ciągle: "Eto?", "Ano...", "Arigato", "Gomenasai" itd. itp. Dopiero pod koniec ta mieszanka się wyjaśnia. Może nawet chwilami potrafi wciągnąć, ale i tak wszystko psuje główna bohaterka.


Hentai Ouji to warawanai Neko (tłum. zboczony książę i kamienny kot). Anime ecchi, o czym mówi sam przydomek "zboczony", określający głównego bohatera. Dosyć... fajne anime. Mamy zboczonego chłopa z haremem pełnym dziewczyn, jak to zawsze bywa, no i coś nowego, bo mamy też kamiennego kota, który spełnia życzenia! Opening i ending są wkurzające i przesłodzone, kreska słodziutka, postacie nie są jakimś objawieniem, ale za to fabuła jest ciekawa. Nie raz można się pośmiać i nikt się tu zbytnio nie podnieci, bo większość podtekstów jest słownych. Mniej latających cycków, więcej komedii i rozmów. Polecam!


Bokura ga Ita (tłum. Tutaj byliśmy). Dobry romans z marną kreską. Tła są tak ubogie, że można by rzec, iż świat bohaterów jest zazwyczaj różowy i w gwiazdki. Postacie też nie są jakieś szczególne pod względem kreski. Często brakuje im... oczu, chyba, że wyciągają gałki i chowają je na jedną klatkę do plecaka. Miny mają takie same (takie zaprogramowane robokopy), a główni bohaterowie wyglądają jak bliźniacy. Mimo tego, anime jest lekkie, przyjemne i w cudowny sposób pokazuje miłość młodych ludzi i ich problemy, poczynając od wyznania miłości, a kończąc, a może nawet i nie, na seksie. Nieskomplikowane, ale wciągające!

Sayonara zetsubou sensei! (tłum. żegnaj, zrozpaczony nauczycielu). Anime jest naprawdę klimatyczne. Dla mnie, to czysta parodia życia z wielką dozą czarnego humoru, który uwielbiam. Pewnego dnia wesoła, acz dziwna optymistka, spotyka powieszonego na drzewie mężczyznę. Szybko okazuje się, że ten samobójca to nauczyciel, któremu nawet imię krzyczy prosto w twarz, że jest beznadziejny. Zaczyna się. Perypetie uczennicy, nauczyciela i reszty klasy. Wszystko toczy się wokół ciągłych, samobójczych prób nauczyciela i komediowych chwil, kiedy aż masz ochotę sikać ze śmiechu. Anime pokazuje kontrast, między pesymistami, a optymistami. Polecam z całego serca!


Ano Hi Mita Hana no Namae o Bokutachi wa Mada Shiranai, w skrócie: Ano Hana (tłum. kwiat, który widzieliśmy tamtego dnia). Naff się pyta, dlaczego tytuł tego anime jest aż tak super, strasznie, okropnie, nienormalnie, niesamowicie, no kurde zawaliście długi. To dla mnie jedyna wada. Kolejne, klimatyczne anime. Mamy grupkę znajomych, która niegdyś była bardzo zgrana. Wystarczyło jednak, że jedna z nich umarła i... grupki nie ma, a wszyscy mają siebie nawzajem gdzieś. Ta umarła osóbka, wraca kilka lat później jako... duch, który objawia się tylko głównemu bohaterowi. No, dziwne, że wygląda na kilka lat starszą. Czyżby duchy też rosły? Mniejsza. Menma, bo tak ją zwali przyjaciele, powraca, aby spełnić swoje życzenie. Odejdzie dopiero, gdy je spełni, ale, ale... problem tkwi w tym, że nie wie jakie to marzenie! Główny bohater za jej namówieniem,będzie próbował zwołać grupę przyjaciół, aby pomogli Menmie odejść w spokoju. Chyba jedno z lepszych wśród tych, o których piszę w tej notce. Niesamowicie wciąga już w pierwszych minutach odcinka! Wzruszające, pełne dramtyzmu, ale i komizmu! Polecam!


Love Live! School Idol Project (tłum. Proszę, nie każcie mi tłumaczyć tak beznadziejnego tytułu...), czyli anime z serii: cześć, jesteśmy słodkimi dziewczynkami, nie wiadomo skąd umiemy śpiewać i zrobimy z siebie idolki szkolne, bo nasza szkoła poupada i trzeba ją rozsławić! Łiiii! Wszyscy się cieszą. Kreska jakaś taka słodziachna i tęczowa. Piosenki typowo przesłodzone, o niczym. Fabuła... dobra, nie oglądałam za wiele odcinków, ale już mnie odepchnęła. Podziękujemy.

W najbliższych planach, wszystko to, co zaproponuje mi Aruś - moje guru od anime, które obejrzało dwa i pół razy więcej odc. anime, niż ja. Pozdrawiam!

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Trochę o imprezie

I zaczął się, ostatni tydzień męki po których czeka mnie nagroda. Przeżyję wszystko. Mycie kibli, bidetów, całego parkietu jednym mopem, czyszczenie kabin, obieranie ziemniaków... chcę mieć tylko wreszcie wakacje! A już w niedzielę przyjeżdża Aruś. Dzisiaj moje kochanie ma urodziny, a więc po raz setny: wszystkiego najlepszego! Dużo mnie, uśmiechu, pieniędzy, jeszcze więcej mnie, miłości, szczęścia, jeszcze bardziej więcej mnie i... spełnienia marzeń <3. A teraz coś odnośnie ostatniej, sobotniej mini imprezy.

Zdjęcie z Niku musi być!

Tak naprawdę nie mam pojęcia, jak to się stało, że urządziliśmy taką imprezę. Po prostu tak wyszło, a było naprawdę fajnie. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, spacerowaliśmy z komarami po dworze, robiliśmy zdjęcia (z tego Naff się cieszy oczywiście najbardziej) i... co tu dużo gadać, wiecie jak się spędza czas ze znajomymi!

Cały nasz skład - jacy my wyjściowi!

Dziękuję za mile spędzony czas! Oby więcej takich chwil :). 
Na naffowie mam masę zaległości, tak więc czas to nadrobić Mykam, bo jak zwykle muszę wstać o 7.

niedziela, 23 czerwca 2013

Dzień Taty!

Dzisiaj Dzień Taty. Z tej okazji, postanowiłam upiec mojemu tatusiowi babeczki marcepanowe, które bardzo lubi! Żałuję, że nie wpadłam na żaden inny twórczy pomysł, ale myślę, że na urodziny wymyślę coś lepszego :). Wszystkim tatom życzymy wszystkiego najlepszego!
Notka o wczorajszym dniu, pojawi się późnym wieczorem. Planuję też post typowo o anime w skrótowych recenzjach, bo ostatnio oglądam tego baaardzo dużo.

Przed i po wstawieniu do pieca <33


Kocham obydwu moich rodziców, ale jestem córeczką tatusia. W końcu kto robił małemu Naff'owi najlepsze jajka na miękko na świecie? Kto nauczył mnie bronić się, bić i walczyć do samego końca? Dzięki komu umiem grać doskonale w siatkówkę? Kto mnie nauczył jeździć na różowym BMX'ie, a potem zielonym Seatem? Kogo zawsze wołałam, jak do pokoju wleciał szerszeń? Z kim potrafię rozmawiać 2 godziny o wszystkim i o niczym? Kto się o mnie martwił i płakał, kiedy byłam w szpitalu? Nikt inny jak on. To do niego zawsze lecę, żeby się przytulić jak 5-latka i powiedzieć mu słodko: Kocham Cię! Nie wiem co bym zrobiła, gdyby go zabrakło. Jest dla mnie bardzo ważną osobą w życiu i tak wiele mnie nauczył... Cieszę się, że go mam. Mimo wielu kłótni - w końcu to po nim odziedziczyłam w większości cechy charakteru - trzymamy się jak dwaj, starzy kumple!

sobota, 22 czerwca 2013

Z Niku

Pogoda - jak na zawołanie! Nie za zimno, nie za gorąco. Ostatnio mimo lenistwa, staram się wychodzić na dwór. Nie moja wina, że ciemno-zielone rolety, które przyciemniają mój pokój zmuszają mnie do samotności. Jak nie widzę, co się dzieje za oknem, to mogę tu siedzieć cały tydzień. Taki tam ze mnie leń. W wakacje potrafiłam siedzieć całymi dniami przed komputerem. Co z tego, że nie widziałam w ogóle słońca! (Naff wampir). Na szczęście w tym roku zamierzam spędzić lato aktywnie. Myślę, że z Arusiem dużo zdziałamy!

Z wczorajszego obijania się nad zalewem z Niku <3

Wczorajszy dzień był naprawdę miły. Standardowo zwiedziłyśmy nasz zalew, a potem poszliśmy do znajomych, gdzie siedzieliśmy do wieczora. Dzisiejszy dzień będzie podobny. Tak więc powoli się zbieram. Miłego weekendu!

piątek, 21 czerwca 2013

Upały

Jestem wielkim, ogromnym i okropnym leniem. Dzisiaj będę pisać notkę o tym, co działo się dwa dni temu, a to tylko dlatego, że zwyczajnie nie chciało mi się wstawiać notki. Trudno. Leń rusza do boju. Jako, że dzisiaj mam wolne od praktyk mogę poszaleć. Planuję dzisiaj przejść się do miasta, bo prezent dla Arusia sam się nie uszyje, a klej do materiału sam nie kupi. Do końca praktyk 7 dni, do przyjazdu Arusia 9 lub 10 dni, prawka jeszcze nie ma, choć minęły dwa tygodnie, ale za to są truskawki, które mogę wcinać ile wlezie. A teraz coś z wyprawy z Niku!

Zimne somersby prosto z wód zalewu, w upalnym dniu - musi być! Za to piwo bym zabiła

Pominę to, że Niku wyskoczyła z bardzo twórczym pomysłem, abyśmy wybrały się w głąb lasu na małą plażę nad naszą rzeką. Nie dość, że woda była zimna, że prąd był silny i nasza plaża została zajęta przez chłopaków, to jeszcze musiałyśmy po tym lesie biec, żeby komary nas nie zjadły. Czemu w orkiestrze nie ma komarów? Jakby dać takich miliony, to by fajnie brzmiały.
Resztę dnia spędziliśmy nad zalewem, mocząc nogi w wodzie i popijając somersby. 

Naff w sukienasi nad zalewem. Wręcz emanuję słodyczą

Dzisiejszy dzień będzie wyglądał zapewne bardzo podobnie. Jak u Was z upałem? U mnie dzisiaj jest na szczęście tylko ciepło - wczoraj były ogromne burze. Razem z psem przeżywamy nocne upały i strach o życie, gdy piorun trzaśnie. Jesteśmy o tej porze bardzo zgodni. Zazwyczaj kładziemy się na podłodze. On pod łóżkiem, ja obok komputera z nogą na łóżku. Nawet gdy zagrzmi, to razem piszczymy! Jaka wielka szkoda, że w domu tylko ja posiadam aparat.

środa, 19 czerwca 2013

Wakacje tuż tuż

Wakacje. Już czuję ich zapach. Jeszcze tylko tydzień praktyk i... witaj, cudowne lato! Czuję, że to będzie wspaniały czas. Nie chcę go zmarnować jak rok temu. Zresztą... przyjeżdża do mnie Aruś! Razem nie będziemy się nudzić.
Powstały już pomysły na sam początek wakacji. Po pierwsze: zakończenie praktyk. Razem z Wiolą i Agą uczcimy to koktajlem truskawkowym, musem czekoladowym, piwem i galaretkami! Szlachta baluje na ogrodzie. Drugi pomysł. Przyjeżdża Aruś i jedziemy grupą nad jezioro.

Naff nad jeziorem w 2010 r. (miałam króciutkie włoski!)

Będę już miała wtedy prawko, więc... może dla małego treningu pojechać nad takie jezioro? Chociaż przyznaję, że już teraz się boję. Prędzej Arusia wsadzę za kierownicę haha. Tak więc początek wakacji pełną parą. Aż nie mogę się doczekać! A już dzisiaj, szykuję z Niku małą sesję nad zalewem. Jest niesamowicie gorąco, więc czemu by z tego nie skorzystać? 

niedziela, 16 czerwca 2013

Jak wesele, to tylko tam!

Przybywam! Jeszcze bardziej rozchorowana, obolała i zmęczona niż zwykle! Ale przynajmniej wesele nie takie złe. Było mniej roboty niż zwykle, a nogi bolały mnie chyba tylko od tańczenia za barem. Goście weselni mieli z nas niezły ubaw, a robiliśmy tam największą furorę - aż kamerzysta się nas uczepił. Było śmiesznie, choć pod sam koniec nie mogłam mówić. Za bardzo darłam się do piosenek. Szczególnie przy ostatniej, kiedy to weselni goście zaprosili nas na środek parkietu! Było zabawnie, potańczyć w fartuchu! Cóż. Jestem zdania, że nawet najgorsze przedsięwzięcie można czasem uczynić odrobinę lepszym przez małe szaleństwa. Na zdjęcia nie miałam zbyt dużo czasu, ale można powiedzieć, że życie nauczyło mnie szybkiego cykania fotek haha.

Jedyne w miarę udane zdjęcie stołu
Cudne serce z kieliszków napełnionych szampanem z dodatkiem truskawki ;)
W przybliżeniu
Dwie, wielkie miski truskawek, które... można było maczać w fontannie z czekoladą! 
Były też kuleczki z arbuza i... chyba melona. 
Kiedyś na weselu jadłam takie owocki w czekoladzie, ale nigdy tak ładnie przystrojone!

A tu jadalne, słodkie grzyby ustrojone przez panią Marzenkę :)

To się nazywa podejście do sprawy! Nigdy w życiu nie widziałam tak pięknego przystrojenia i dbałość o najmniejszy szczegół. Jeżeli ktoś miałby przygotowywać mi wesele, to myślę, że tylko oni. Byłam w wielu restauracjach i pałacach w naszym mieście i okolicach - tu wszystko wypada najładniej, jedzenie jest pyszne,   a atmosfera cudowna. Żyć, nie umierać! Gdybym tylko jeszcze nie musiała obsługiwać takich wesel i sprzątać po nich do 7 nad ranem - to byłoby pięknie. Nic, tylko kończyć praktyki i urządzać własne wesele haha.

sobota, 15 czerwca 2013

Naff znowu szyje

Ale z Was marudy! Ja mieszkam w lubuskim i mam ok. 500 km do Krakowa! Chcieć, to móc ;). Jeżeli ktoś się jednak zdecyduje na Krakon, to dajcie znać. Ja osobiście wybieram się na dwa dni i chętnie bym się z kimś spotkała.
Wstałam dzisiaj dosyć wcześniej. Miałam nadzieję, że pośpię długo, bo być na nogach od 17 do 8 rano na weselu, to nie lada wyzwanie. Czuję, że w niedzielę będę umierać. Na dodatek wciąż nie wyleczyłam się z przeziębienia. Dajcie mi siłę i chęci, błagam. I oby to było ostatnie wesele na praktykach, na jakim będę.

Proszę nie patrzeć na jego prawą rękę. Trochę mi jej przyszycie nie wyszło, ale w ciuchach
nie będzie tego widać!

Do urodzin Arusia co raz bliżej, dlatego pomyślałam, że zrobię mu coś szczególnego. Znowu padło na szycie i nie wiem dlaczego akurat na to się uparłam. Mój cudowny prezent miałam trzymać w tajemnicy, ale jak zwykle nie wyszło. Nie umiem mu o czymś nie powiedzieć. Na razie zataiłam tylko to, czym owa maskotka będzie i mam nadzieję, że zachowam tą tajemnicę do samego końca. Uszyć takie coś, to ciężka sprawa, tym bardziej, że nigdy czegoś takiego nie robiłam, ale moja mama zdeklarowała się, że mi pomoże uszyć przynajmniej ciuszki! Jak byłam malutka, szyła mi stroje na bal i uwierzcie, wyglądały bajecznie.

czwartek, 13 czerwca 2013

Wszystko jest dobrze, póki obieram ziemniaki

Wiem, że ostatnio żyję samymi praktykami, ale niestety nic innego do roboty za dnia nie mam. Dzisiaj już trochę lepiej, a to tylko dlatego, że siedziałam cały czas w kuchni z miłymi paniami, które wręcz ubóstwiam. Podjadłam też trochę zupy pieczarkowej i gulaszu, więc radość jest podwójna, bo się najadłam. Powiem tak. Każda praca ma swoje dobre i złe strony. Ludzie są tutaj dobrą, chociaż przyznaję, że z jedną osobą niezbyt się "rozumiem", łagodnie, ale to bardzo łagodnie mówiąc. Staram się ostatnio być jak najmilszą osóbką - taka nowa terapia ku lepszej drodze kształtowania... emocji. Wszystko jest dobrze, póki obieram ziemniaki! - będzie to od dziś mój życiowy cytat. Kuchnia to najlepsze miejsce dla mnie. Ewentualnie zmywak, bo lubię się taplać w wodzie. Proszę, mogę tu zostać? 

Śliczna tarteletka pani R. Zjadłabym taką chętnie! 
Twórcza marchewa. Dzisiaj wycinałam z niej serduszka do galarety!
Twórcza marchewa, wersja druga, finalna 

Powoli zaklepuję sobie miejsce na Krakonie. Planujemy z Arusiem pojechać tam na dwa dni. W końcu to będzie nasz pierwszy, większy konwent. Ktoś się z Was wybiera? Chętnie się spotkam <33

wtorek, 11 czerwca 2013

Och, praktyki

Wiem, wiem, długo nie pisałam, co jest spowodowane dosyć błahym powodem. Aruś nie ma internetu, więc prawie w ogóle nie siedzę na laptopie. Zamiast tego, zaczęłam się bawić tabletem - świeżo po naprawie!
Co u mnie słychać? Praktyki. Jutro mam dzień wolny za to, że w czwartek i w piątek będę pracować dłużej. Mam dosyć i chcę już je skończyć. W sobotę wesele. Szczerze? Już wolę chodzić do szkoły. Kto się ze mną zamieni ^^?
Wiecie, ostatnio pałętają się u nas małe kotki! Musiałam porobić im zdjęcia!


Przygód nie miałam za wiele. Bo czy przygodą może być czyszczenie prysznica i codzienna porcja ziemniaków do obrania? Tak bardzo kocham poniedziałki, wtorki i środy w tym zakładzie. Prawie nic nie robimy i wcześniej nas puszczają. Dobrze. Moje palce tak nie cierpią od przecięć (nie chcecie ich zobaczyć. Wyglądam jak emo).

Tak, wiem, kwiaty. Po prostu zostały z wesela i musiałam im zrobić zdjęcia!
Panie włożyły je do wazonów i ustawiły na długim, białym stole! Cudny widok! 

Jak dobrze jest się czasem pobawić odcieniami szarości!
To na tyle z naffowej notki. Jestem bardzo zmęczona, a notka jest tak chaotyczna, że... nie chce mi się jej poprawiać. Wybaczcie, idę spać.

niedziela, 9 czerwca 2013

Co nowego w ogródku

Dzisiaj niestety dalej jestem chora, a jutro znów na praktyki. Od ostatniego balu, jestem nieźle zniechęcona. Do tej pory szłam tam z niemałą chęcią, teraz nie za bardzo mam na to ochotę. Byle, żeby jak najszybciej je skończyć i mieć wakacje.
Wczorajszy dzień spędziłam na ogródku. Zrobiliśmy grilla z okazji mojego zdania na prawko. Musieliśmy to w końcu opić. Nie jestem zwolennikiem alkoholu, ale jeżeli trzeba uczcić sprawę - nie ma zmiłuj się. Przy okazji przyjrzałam się, co nowego w roślinach.

Pojawiły się u nas pierwsze, pyszne truskawki!
Swój debiut mają też piwonie. Ślicznie pachną!
Są też fiołki i to w przeróżnych kolorach! Na pomarańczowych się nie kończy

Lilia <3

Wiem, wiem. Od kilku notek zamęczam Was kwiatami, ale nic na to nie poradzę - po prostu je kocham, a z tych w moim ogródku jestem niesamowicie dumna!
Dzisiaj dzień deszczowy i burzliwy. Nasza rzeka wylała. Oby przez to nie było powodzi. Tymczasem jutro znów do roboty, a tak bardzo mi się nie chce... 

sobota, 8 czerwca 2013

Zły Naff na balu

Pisze do Was zmęczony, obolały i chory Naff. Nigdy więcej balów gimnazjalnych. NIGDY. 13 godzin bez przerwy na nogach. od 16 do 5 nad ranem. Wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze? Tak, w tej sytuacji będę materialistką - NIC z tego nie mam. No, chyba, że katar, kaszel, ból gardła, gorączkę, skurcze w łydkach, odciski i rany. Jestem zła i nie mam zamiaru chodzić więcej na takie ogromne przedsięwzięcia za darmo. Za taką harówę? Dobra, kończę narzekanie, czas na relacje zdjęciową.

Potrawa, którą zwali chyba blanszetkami
ładne, pistacjowe serwetki
cały stół - osób było ponad 150!
I najlepsze - czyli kwiatki. Różyczki dla nauczycieli, stokrotki dla uczniów

Na początku byłam na obsłudze, ale zdenerwowałam się i poszłam na zmywak, gdzie siedziałam z młodszą koleżanką. Bardzo nie podobało mi się zachowanie gimnazjalistów. Byli po prostu chamscy. Nie podobało im się to, że obiad był tak długo nie podawany - kiedy mieli być na 18, a pojawili się o 17, to nie dziwota, tak? Trzymajmy się godziny. Albo ładnie pytasz gimnazjalisty: mogę wziąć talerz? - a ten z ironicznym uśmiechem: NIE - chociaż już zjadł i po prostu robi ci na złość. Znalazłby się taki na naszym miejscu, to by poczuł, co to znaczy praca. Byłam naprawdę zła, bo na dodatek nie mogłam nic powiedzieć, a ja nie lubię milczeć, gdy ktoś ma chamskie odzywki. Na zmywaku było ciekawie, aczkolwiek przez przeciągi zachorowałam. Mieliśmy też niezłą wyżerkę. Podjedliśmy trochę kebabów, frytek, pizzerek i innych. Zwiedzaliśmy też stacje paliw i niańczyliśmy małe kotki w przerwie. Było źle, ale nie aż tak, żeby wylewać nad tym łzy. 

piątek, 7 czerwca 2013

Zdałam!

Jak ja dużo mam do napisania! Przede wszystkim zacznę od tego, że... ZDAŁAM DZIŚ EGZAMIN NA
PRAWO JAZDY! Byłam tak szczęśliwa, że wyleciałam z auta z głośnym płaczem  i ryczałam razem z moją mamą. Miałam boską egzaminatorkę. Zrobię jej ołtarzyk i będę ją czcić! A teraz wyciągamy wnioski. Kończ zawsze to, co zacząłeś, nieważne ile razy to robisz. Ja zdałam za 5 razem (tradycja rodzinna), ale... zdałam! Co kogo obchodzi ilość zdawania? Płacz, złość się, ponarzekaj, ale brnij do przodu i staraj się o dobre nastawienie. Nie poddawaj się. Przyznaję, przez to wszystko myślałam, że nie umiem jeździć, że nie mam talentu, ale pomogły mi dwie dziewczyny, rozpoczynające naukę jazdy. Przypomniały mi, jak jeździłam na początku, a jak jeżdżę teraz. Zyskałam pewność siebie i proszę. Mój instruktor powiedział, że powinnam już dawno zdać. Miałam po prostu pecha. Aaa! Wielki chaos, ale i wielka radość! Dzisiaj cały świat mi sprzyjał! Dziękuję, panie Świecie! Dziękuję, pani egzaminatorko! W nagrodę dostałam nowy kapelusz :)

Zbiór dziwnych twarz Naff'a w aucie w kapeluszu i ze słuchawkami w uszach
\
Niestety, dziś była i radość i smutek. Zmarła mama mojego kolegi. Byłam niedawno na jej pogrzebie. Bardzo mu współczuję (w gruncie rzeczy, to im). Jestem z wami t.t...
Niestety, muszę lecieć. Będę dziś kelnerować w naszym zakładzie gastronomicznym na balu gimnazjalnym. I to do 2 w nocy.