Wieczorem na pocieszenie, zrobiliśmy sobie grzańca i urządziliśmy małą, acz wyborną kolacyjkę.
Na ogół nie było straszne. Cudownie pachniało - to przede wszystkim. W kuchni unosił się zapach goździków i cynamonu. Smakował mi średnio, bo piwa nie lubię, ale rodzice się zachwycali :))
No i cała kolacja w komplecie. Grzaniec, gyros, mój chleb serowo-ziołowy i ciasto z jagodami mamy, które Aruś właśnie dojada. Później krótka nauka na jutrzejsze praktyki (Sprawdzian z ryb :O) i no, cóż. Czas szykować się do spania, bo jest dosyć późno. Rano chyba nie będę żyła. Bywajcie~!
Uwielbiam grzańca <3 Ja zawsze dodaję do tego migdały, lecz ja zawszę robię z wina. :3
OdpowiedzUsuńFajnie to wygląda 'sprawdzian z ryb' hahaha :D
OdpowiedzUsuńPiona Naff ! Też nie lubię piwa, chodź mi nawet jeszcze nie wolno hahaha :D
mybeautifuleveryday.blogspot.com
oooo kolacja z ukochanym, zazdroszczę :D i jeszcze tego, że potrafisz zrobić tak pyszne rzeczy :D
OdpowiedzUsuńKocham gyrosa! :3 jest to jedna z nielicznych potraw którę potrafię "przyrządzić" o ile wgl można nazwać gyrosa potrawą :3 Grzeniec, hah :D kojarzy mi się nie wiem czemu z góralskimi odpustami xD
OdpowiedzUsuńGyros to najpyszniejsza rzecz do jedzenia, mam nadzieję że zostawiłaś coś dla mnie >__<
OdpowiedzUsuń