Kawusie + odplamiacze.

Dzisiejszego dnia byłam trochę zabiegana. Poczynając od praktyk (na których latałam po mieście po faktury, wcinałam hot dogi, a nawet zostałam pochwalona, że zawsze ratuję sytuację w grupie przy gotowaniu - nie powiem, miło mi się zrobiło), a kończąc na podróży do Wrocka, która była szczególnie ciekawa.
Niestety, dziś odwoziliśmy brata na lotnisko. Przyjechaliśmy do Wrocławia trochę wcześniej, więc zaproponowałam pójście do "Coffe Heaven", a kto proponuje, ten stawia xP.

Uwielbiam kawy z wzorkami *_____*

Taką właśnie dostała moja mama. Ja miałam zamówić taką kawusię

z wzorem pandy, ale skusiłam się jednak na mrożoną.

Zrobię krótką antyreklamę - nie smakowało mi ;3.

Ale za to ładnie wyglądała

Nie wiem czemu, ale obojętnie gdzie pójdę, nie obędzie się bez

elementu dekoracyjnego. Tutaj mamy przykład. Nie pasowała mi

sama bita śmietana i poprosiłam o kakao do posypania xP. Oprócz tego

zarobiłam cynamonowy gratis.

I niestety - ostatnie zdjęcie z moim braciszkiem w tym roku t.t...

Nawet nie wiecie, jak źle się żyje bez braci. Przy okazji

mam nadzieję, że w wakacje w końcu uda mi się ich odwiedzić w Norwegii ;3.

Bratu skonfiskowali odplamiacz przed wejściem do samolotu (?!?! wtf). Moje pierwsze wyobrażenie na ten temat: Brat z odplamiaczem w dłoni, napadający na pilota. Czy oni myśleli o tym samym, konfiskując mu ten płyn O___O?

Na tarasie oglądaliśmy jeszcze jego odlot. Pierwszy raz w życiu widziałam odlatujący samolot! - a potem szybka akcja do domu i... w sumie na tyle z dzisiejszego dnia. Dziś nie musiałam się uczyć, bo jutro o 6 nad ranem mam jazdy w Zielonej Górze. Mam zamiar napaść na tamtejszą galerię i zrobić małe zakupy ;)) - zobaczymy co z tego wyjdzie. Dobranoc, maluczcy!