sobota, 13 czerwca 2015

Lato, lato wszędzie

Chyba nie muszę mówić, że moje życie obraca się wciąż głównie wokół pracy i myśli, żeby się z niej jak najszybciej urwać? Chyba nie. O dziwo ostatnio nie haruję jak mrówka na sterydach z zapałkami na oczach. Ten tydzień miałam dosyć luźny, a następny mam jeszcze luźniejszy. Grafik mnie wręcz zaskakuje. Na dodatek 21 czerwca zamykają Maca na 5 dni, bo będzie remont i zmiana platformy (wiecie, taki McDonald, co czekasz na kolej swojego numerka). Liczę na jakieś wolne.
Zrobiło się gorąco, przyszło lato. Z domu nie ruszam się bez moich okularów, inaczej wypala mi oczy jak wampirowi. Stanie przy gorących olejach nie jest zbytnio pocieszające, ale wszystko naprawiają ludzie. Jak zawsze zresztą. Człowiek to taka magiczna istota, która potrafi równocześnie coś zepsuć i naprawić. Poniedziałek był idealny. Cała ekipa McDonalda spotyka się pod... KFC i idą na szkolenie dotyczące nowej platformy. Jest kilka rzeczy, które mnie na niej cieszą, kilka takich, które wcale. Będziemy mieli zajęcia praktyczne, wtedy przekonam się jak jest naprawdę. Bynajmniej połączenie dwóch kuchni w jedną i nazwanie jej MFY (czyt. Made for you) jest... dziwne. Albo ten gościu, który składa zamówienia - będzie się nazywał runnerem (dobrze, że nie maze runnerem).
Po szkoleniu wszyscy dostali na konta wypłatę. Bieganie po schodach z Julką w hotelu i darcie się, że idziemy żreć do KFC bo wypłata przyszła - bezcenne. Ukrainiec i jego: "Ale jak to tak w KFC? Do McDonalda żreć" - bezcenne po raz drugi.

B-smart jest lepszy niż 2forU w Macu! I tu mają lepsze mięso. Za to ta "bomba" lodowa o smaku bananowo-czekoladowym była ohydna.

Jak się okazało, cała nasza ekipa z Maca poszła do KFC. Śmieszna sytuacja, widzieć tych wszystkich menadżerów przed kasami, a nie za nimi >D.
Poza szaleństwami w kuchni, szkoleniem Ukraińca na czerwonej kuchni ze wstawiania mięsa i milionami nowych, naprawdę fajnych osób - jeden chłopak podłapał zdrobnienie mojego imienia i zaczął nazywać mnie Marlenką. Zresztą... wiele osób w Macu tak do mnie mówi, co mnie niesamowicie irytuje ;___;  - sama ostatnio miałam szkolenie na... serwisie! Tak, stałam przy kasie. Wyobraźcie sobie zarumienionego, wystraszonego Naffa przy kasie, mówiącego: "dzień dobry, witamy w McDonald's!". Niewyobrażalne. Tworzenie zestawów, duma, bo wiem co jest w jakiej kanapce i inne. Zgodziłam się na to szkolenie dlatego, żeby wyjść godzinę wczesniej i zdążyć na pociąg. Oczywiście musiałam jeszcze podarować Bogdanowi milion przytulasów w podzięce. Mina Arusia widzącego Naffa przed kasą? Bezcenna. Aż chłopak podszedł i zamówił u mnie kawę <3.

Moja ostatnia, krótka wizyta w "Słodkie czary mary" - miejscu, gdzie wyrabia się lizaki i cukierki <3
Zeszyt, któremu mimo tych 8 zł, nie mogłam się oprzeć. Będzie na przepisy <3
Różyczki z ogrodu, które zerwał dla mnie Aruś o 2 w nocy, gdy wracaliśmy z pracy <3 uwielbiam ogrodowe róże. Mają większy urok niż te kupne! I śliczniej pachną.
Oczywiście nie mogłam się oprzeć słodyczom. Cukierki ze "Słodkie czary mary", pójdą do kogoś listem, tak samo jak pandziochy. Białe oreo (czarnego nienawidzę, a to wręcz pokochałam) i jagodowe pocky (jedne z lepszych, jakie jadłam, a próbowałam już kiedyś jakieś borówkowe) oczywiście dla Naffa, prosto z Kopalni Słodyczy!

Swój ostatni, wolny czwartek spędziłam na mega wielkich zakupach. Kilka prezentów do listów, przyjemności dla własnej osoby i buty na wesele, które sprawią, że pod koniec miesiąca będę jadła suchary i piła wodę z kranu. Wystarczył tydzień, aby z mojej wypłaty zostały marne grosze. Oby do następnej wypłaty!
Wczoraj późną nocą przybyłam do rodzinnego miasta. Jestem podekscytowana. Trafiłam akurat w moment, kiedy są jego dni, na dodatek szykujemy na dzień dzisiejszy wieczór panieński <3. Poranek spędziłam u fryzjera i na zakupach przygotowujących z Luśką. Niewiele o nim napiszę, ponieważ nasza panna młoda czyta Naffowo, ale... będzie się działo <3.
Pamiętam, gdy pisałam, że koniecznie chcę się urwać z mojego miasta bo go nienawidzę. Dziś się z tego śmieję, bo... naprawdę lubię tu wracać. Są tu wszystkie moje wspomnienia, ulubione trasy, spokój i cisza. Nie martwię się ludźmi, którzy kiedyś zepsuli mi tą wizję. Przecież dziś już ich nie widuję. Wrocław podoba mi się ze względu na to, że jest to miejsce, gdzie mogłam zacząć zupełnie nowe życie jako nowa osoba. Bardzo lubię to uczucie - bycie kimś... nowym, bardziej odświeżonym.
Koniec tego pisania! Uciekam się pakować i... czas zacząć Ladies Night!

6 komentarzy:

  1. Ta notka jest tak pełna radości i optymizmu, że aż się ją bardzo miło czytało. :3
    Chciałabym spróbować pocky, zrobię to przed dwudziestymi piątymi urodzinami ^.^
    Te cukierki przypominają mi te, które dostałam od Ciebie na urodziny.
    Pracownicy Maca idą do KFC - glebłam xD
    Cieszę się, że u Ciebie wszystko dobrze :) Miłej zabawy na panieńskim!

    Ściskam mocno! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. ... i jak zawsze pewnie świetnie sobie poradziłaś. haha xD Naff króluje i w kuchni i za kasą. xD
    Przesłodki jest ten zeszyt. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. A co tam... Zawitałam i tu ;-) skusiły mnie zdjęcia (właściwie to jedno...) lizaków chociaż nie lubię ich jeść xD ale są śliczne i wyglądają tu jak bukiety lizakowych kwiatów :3
    Co do reszty notki... McDonald w KFC xD to było dobre. A B-smart jest świetny ;-) a z czym brałaś? Bo ja zawsze z Twisterem ;-) chociaż jak tata ostatnio był w Lublinie i akurat w Plazie (taka galeria) to zamówiłam u niego właśnie B-smarta (no jak był to nie skorzystać? :-D). Wytłumaczenie mu co ma wziąć... Bezcenne xD a i tak ostatecznie skończyło się na wysłaniu smsa z nazwą - i to spolszczoną xD ale kupił ;-) tylko stwierdził że tyćko jedzenia a tyle kasy... To chyba nie widział ile kubełki kosztują xD
    Wracając... Kurcze ten zeszyt miał inny kolor xD zielony xD a teraz niebieski xD powiem ci że tak ładniejszy ;-)
    A co do miasta... I zmiany miejsca zamieszkania... Mi na razie jest dobrze tu gdzie jestem. Chociaż mieszkam w małej wiosce. Podoba mi się tu ;-) chociaż... Wizja życia w mieście SAMEMU (chyba najważniejszy argument) też ma swoje plusy... :-)

    Pierwszy komentarz na Naffowo to trzeba zaistnieć co nie? XD. Ciekawa jestem ile tego wyszło bo przewijanie nie oddaje długości... (przewijanie w tym okienku od komentarzy).

    A!!! I jeszcze wieczór panieński xD pewnie było ciekawie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasami trzeba od czegoś odpocząć, żeby lubić do tego wracać :D

    OdpowiedzUsuń
  5. No ja póki co też narzekam na moje miejsce zamieszkania po przeprowadzce, ale kto wie jak będzie kiedyś, gdy pójdę na studia!
    Ta bomba lodowa w sumie wygląda pysznie, ale banan jakoś do mnie nie przemawia.
    Aruś jest kochany, bo ciągle daje Ci kwiatki. Za to mój Kamil na przykład dziś przyjechał do mnie z torbą słodyczy bo wie jak kocham jeść haha :D
    Udanego tygodnia! :*
    mybeautifuleveryday.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że te lody były niewypałem, bo wyglądają cudownie <3
    Straszne są teraz upały. ;^;
    Może podzielisz się jakimiś super przepisami na blogu? *^*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za komentarze <3! Na pewno się odwdzięczę -^___^-