piątek, 23 stycznia 2015

Jestem własnym dilerem

Wiem, ostatnio wstawianie notek idzie mi bardzo kiepsko. W sumie nie mam na to wytłumaczenia. Dużo się działo w tym czasie. Złego i dobrego. Dobry był fioletowy krzak Mścisław, rogal prawilności na górce władzy, słońce o poranku dodające motywacji, pisanie listów, różowa peruka i wianek. Złe?
Znacie taki moment w życiu, kiedy już nic się nie układa i macie ochotę uciec po prostu w pizdu? Nie, inaczej nie mogłam tego określić, przepraszam. Na pewno każdy je zna, ja też i muszę przyznać, że w takim momencie tylko szaleńcze biegi i jazda w nieznane są mnie w stanie uratować. Źle było te kilka dni temu. Dziś powoli zaczyna się układać. Powroty do domu dodają siły.

1. Rysunek do listu. Stan listów to obecnie: 4/7! Dzisiaj będę dokańczać resztę. 2. Mała, listowa siedziba w kuchni. Prawie zabrakło mi stołu! 3. Uparłam się, żeby kupić bataty (słodkie ziemniaki) w Biedronce. Kupiłam. Nie dość, że są pomarańczowe jak marchewka to jeszcze tak smakują, a w sumie to przypominają mi krzyżówkę ziemniaka z marchewką! Zdecydowanie za słodkie. 4. Ohydne sushi z Biedronki i drinki z Lunatyczką. 5. Wieczorne pisanie opowiadań takie klimatyczne. 6. Blaze i Ayathe z "Przeznaczenia w chmurach" dla Cleo w liście!

Nocne spacerowanie po zamglonym boisku (nie wiem czy to moja wyobraźnia, ale z daleka widziałam trzy postacie wyglądające jak mnichy :o), bieg na pierwszy lepszy autobus, który zawiózł mnie na rynek, przesiadywanie z przerażającymi żulami w Macu po północy *nigdy więcej* (od jednego z nich jechało kostką do kibla), zachłanne żarcie BicMaca (dowód na żarłoczność Naffa: ugryzła się w wargę i od trzech dni ma ją spuchniętą), spacery po rynku, wrażenie klątwy jeżdżącej na wózku inwalidzkim między uliczkami rynku, tajemniczy, stalkujący kot, pedobearsko uśmiechający się gościu w autobusie. Po tym wypadzie uznałam, że z moją wyobraźnią jest coraz gorzej. Teraz wszędzie w busach widzę mnichów i psychopatów. Chyba mój debiut z napisaniem "pamiętników psychopaty" będzie szybszy, niż sądziłam!
Oprócz tego mam wrażenie, że wszyscy patrzą się na mnie, jakby chcieli mi zrobić krzywdę. Ostatnio w drodze do Rossmanna zaczepił mnie gościu (który był z żoną). Cały dialog wyglądał tak: "Jak masz na imię?", "Mam bardzo ładne imię", "Ty też jesteś ładna", na co jego oburzona żona rzuciła: "Jak chcesz to za nią idź!", a ja uciekłam z pączkiem w buzi bojąc się o własne życie. Kiedy indziej jadę z Oliwią autobusem i jakiś obcokrajowiec kiwa do mnie głową i się szczerzy, trzymając tam, gdzie nie powinien. Bałam się, że to jakiś rasowy gwałcicielem (rasowy, ahaha! *no rasism*). Boję się gdziekolwiek jeździć sama po Wrocławiu. Ludzie mnie schizują. Sama też się schizuję.

Zdjęcia z Niku - przedział wiekowy: 16, 17 lat.

Poza wieloma, chcianymi i niechcianymi zmianami w życiu było też kilka fajnych rzeczy. Np. moja podróż do Niku, podczas której nażarłam się domowej pizzy za wszystkie czasy, wypiłam somersby, naoglądałam się naszych starych fotek, filmików i zdarłam gardło, śpiewając razem z nią japońskie piosenki jak za starych, gimnazjalnych czasów. Do takich chwil chce się wracać. 
Ostatnio pogodziłam się z moim mózgiem i wspólnie uznaliśmy, że świat wyobraźni to coś, co sprowadza mnie na dobrą drogę i pozwala zapomnieć o szarej, trudnej rzeczywistości. Z tego miejsca dziękuję Króliczkowi i Cleo, bo to dzięki nim wciąż się trzymam. Co prawda z głową w chmurach, ale grunt, że w ogóle! W tym miejscu składam też skargę do świata o to, że fikcyjni bohaterowie nie mogą istnieć.

Od razu po powrocie do domu, nim jeszcze ściągnęłam kurtkę, zgwałciłam przesyłki. Peruka jest boska, aczkolwiek szybko robią się na niej kołtuny i wciąż mam problem z jej założeniem (naturalne włosy takie niesforne), wianek jest piękny, ale... śmierdzi psem? No, właśnie. CO?
Rogal prawilności na górce władzy. Czy zawsze jak wypiję małe Izzy muszę wymyślać historie nie z tej ziemi? TAK. Naff własnym dilerem. 

Może trochę ponarzekałam, ale z moim humorem i motywacją nie jest tak źle. Zawsze staram się jakoś walczyć i brnąć do przodu. Na razie czuję się w jakiś sposób beznadziejnie i bezużytecznie, ale mam nadzieję, że to się zmieni, gdy znajdę pracę. Dzisiaj na pewno jest mi odrobinę lepiej, bo udało mi się złożyć deklarację maturalną na zdawanie rozszerzonego polskiego i angielskiego. Gdy pojawiłam się w progach szkoły na której przeciwko mieszkam, poczułam się znów jak uczeń. Chciałabym wrócić do tych szkolnych czasów. Było tak łatwo i przyjemnie, a jedynym zmartwieniem byli wtedy znajomi i zaliczanie przedmiotów. Na takim etapie życia na jakim ja jestem, muszę już sama podejmować decyzję, a ja wciąż czuję się dzieckiem potrzebującym rodziców. 

10 komentarzy:

  1. Przypomniałaś mi o tym niewdzięcznym sushi. Już nigdy nie kupię go w Biedronce. Never.
    Ayathe i Blaze już są u mnie i są śliczni ^__^ Dzisiaj będę odpisywała na list, ale wyślę go chyba dopiero jutro. Wciąż nie mam tej gorzkiej czekolady do deserów.
    Takie chodzenie po zmroku po mieście w moim wypadku jest oczyszczające i inspirujące. Tak samo nawiedzenie cmentarza. Ale ja nie widuję psychopatów i mnichów. Skoro "Pamiętnik.." coraz bliżej, to ja się zaczynam przygotowywać mentalnie do bycie ghost-writerem :3
    Dziewczyno, jakie Ty masz przeżycia! Aż się boję o Twoje zdrowie!
    Te zdjęcia z Niku są świetne!
    Nie masz za co dziękować! Lubię, jak ryjesz mi banię :3 A gdyby fikcyjni bohaterowie istnieli, nie starczyłoby mi dla nich miejsca w piwnicy, kajdanek i kaloryferów <3
    Już pisałam, że peruka i wianek mi się podobają, więc nie będę się powtarzać *właśnie to zrobiłam. Mózgu, be quiet!*
    Też czuję się zagubiona w dorosłym życiu, ale staram się myśleć pozytywnie :)
    Przesyłam hugi! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba taka ''zimowa depresja'' wszystkich teraz dopada. U mnie w ostatnim czasie też się nic nie układa, najchętniej zapadłabym w sen zimowy i obudziła się dopiero jak ktoś rozwiąże za mnie moje problemy...
    Ale damy radę ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam wianki :) Mam ich już kilka i często zakładam - nawet idąc na zajęcia :)

    Trzymaj się cieplutko i nie dawaj żadnym schizom - bardzo lubię Twoje wpisy C:

    OdpowiedzUsuń
  4. Wianek mega-śliczny, ja sama szukałam kiedyś jakiegoś do cosplayu, ale nie mogę się zdecydować, to zbyt trudne!

    OdpowiedzUsuń
  5. Naff, ten moment o ucieczce w pizdu idealnie opisuje moj zeszly tydzień! Trzymam kciuki za mature i jestem pewna ze przyszly rok bedzie dla ciebie o wiele lepszy !

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Cię w krótkich włoskach. <3 W długich też jesteś piękna, ale w krótkich to taki rzadki widok, więc się upajam. Peruka prześliczna! Też od dawna mam chrapkę na różową! Wianek również cudowny. ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że się u Ciebie poukłada :c
    Pięknie Ci w tym wigu i z wianuszkiem. Może jakiś cosplay Luki?
    Uważaj na siebie w tym dzikim mieście, bo Ci ludzie coś ostatnio szaleją xD

    OdpowiedzUsuń
  8. A widzę mój rysunek ! Wszystkim się pochwaliłam !! :D
    Nie przejmuj się. Lęk przed dorosłością każdego dopada, ale przyjdzie czas kiedy wstaniesz, zaciśniesz pięść i pobiegniesz z wysoko poniesioną głową przed siebie ! Ty i nie dać rady !? Dziewczyno, dzięki Tobie mam ochotę sama stworzyć bloga, gdzie wreszcie (może) pokażę swoją twarz.
    Peruka super, pasuję do Ciebie jak i wianek :3
    Pozdrawiam i ściskam mocno !
    Po Prostu Alicja (Mizuki) ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze stwierdziłaś, że wyobraźnia wyzwala cię z tego szarego świata. Też mam obiekcje co do tego, że fikcyjne postacie nie mogą istnieć naprawdę. Może napiszemy petycję do rzeczywistości? xDD
    Trzymaj się ciepło, Naff. Widzę, że tobie też udziela się zimowa chandra, choć zimy nie widać, przynajmniej u mnie. Peruka piękna!
    I wcale się nie dziwię, że w tak dużym mieście, chodząc samemu po nocach, masz schizy. Ja musiałabym chyba nosić pampersy, jakbym miała tak dreptać wśród nocnych, dziwacznych, zbereźnych marków sama.

    OdpowiedzUsuń
  10. Och te złe uczucie znam bardzo dobrze szczególnie biorąc pod uwagę listopad/grudzień, kiedy to wszyscy i wszystko gnoiło mnie niemalże do utraty sił. Grunt to się nie poddawać i trzymać się twardej reguły - co będzie to będzie, choć może być tylko gorzej, ja i tak będę szła po ulicy z uśmiechem - jakoś mnie to zawsze motywuje. :) A ja nie to, to dobre żarcie! Jedzenie zawsze jest wspaniałym i bezinteresownym pocieszycielem :D
    Ja już się przyzwyczaiłam do rozmów z obcymi ludźmi i ich zaczepek, jak choćby ostatnio gościu, który roznosił ulotki z salony fotograficznego: "Ile masz lat? Zapraszam do *jakiegos tam* klubu we Wrocławiu, weźmiesz koleżankę, będzie fajna zabawa" po czym wcisnął mi ulotkę z numerem telefonu - co było dla mnie bardzo schizujące... Takie sytuacje są dla mnie dość... niepokojące, tym bardziej, że w ostatnim czasie miałam już kilka razy nie przyjemności przez takich "psycho-fanów". I troche boję się takich ludzi.
    Świat wyobraźni to ten który jest najpiękniejszy, najbardziej upragniony i niestety nieosiągalny.
    Hoho, ja korzystam z dzieciństwa ile się jeszcze da, za miesiąc mija mi 18 wiosen, choć pewnie i tak będę wmawiać rodzicom, że wcale nie czuję się dorosła i jestem dzieckiem. A o takiej sytuacji w jakiej ty jesteś wolę nawet jeszcze nie myśleć... Nie chcę... Wolałabym się cofnąć do beztroskich czasów przedszkola i podstawówki. :)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za komentarze <3! Na pewno się odwdzięczę -^___^-