niedziela, 8 czerwca 2014

Znajomi - definicja szczęścia

Mam Wam tak dużo do opowiedzenia! Nie sądziłam, że ostatnie dwa dni przyniosą mi tyle szczęścia i przygód. Nigdy nie byłam osobą zbyt towarzyską, ale ze swoimi bliskimi znajomymi mogłam zrobić wszystko! Istnieją tacy, z którymi znam się od przedszkola i których wciąż kocham tak samo. 
Myślę, że definicją szczęścia są ludzie. Człowiek samotny nie będzie czuł radości z ciągłego przebywania samemu, za to osoba w gronie znajomych... może wszystko!

Słit i nie słit focie z Luśką!

Idąc tym tropem, powiem Wam, że wczoraj zorganizowaliśmy skypową imprezę. Przyszła do mnie Luśka, zrobiłyśmy sobie wyżerkę i weszliśmy z Gosiakiem na skypa. Śmiechu było co nie miara! Oglądaliśmy stare filmiki z naszych spotkań - z samego początku technikum, śpiewałyśmy o czystej kiełbasie bez konserwantów, bez świńskich ryjów i papieru toaletowego, śmiałyśmy się z głupot, rozmawiałyśmy dużo o ślubach, oglądałyśmy ślubne pierwsze tańce, robiłyśmy sobie głupie zdjęcia... prawie jak za starych czasów!
Tęsknimy za naszym szalonym Gosiakiem, która kilka lat temu wyjechała do Anglii. Pamiętam, że płakałam gdy wyjeżdżała. Martwiłam się, że kontakt się urwie, ale... wciąż się trzymamy! Wysyłam przytulaski do Ciebie, bo wiem, że czytasz mojego bloga i czekasz na nową notkę!
Spać poszliśmy dopiero po 3 w nocy, bo jeszcze (jak zawsze) męczyłam w łóżku Luśkę swoim gadaniem.

W przerywniku, bo musiałam się pochwalić!
Moje roślinki na oknie zaczynają wschodzić! (byłoby śmiesznie, gdyby się okazało, że to jednak chwast XD - ale i tak się jaram!)
Amu z Luśką - truskawki, zapiekanki, bagietki, chrupki, słonecznik, herbatka!
Truskawy w czekoladzie, mmmm <3

Dzisiaj byłam cały dzień na nogach. Wszystko robiłam w biegu. Mój pośpiech sprawił, że pocięłam sobie nogi maszynką i nawet tego nie poczułam - co bym zrobiła bez Arusia, który zaraz rzucił się do mnie z plasterkami? :c 
Dużo jeździłam z mamą autem. Dawno tego nie robiłam, a przecież jazda autem jest świetna!
Ostatecznie przygotowałam się do pikniku urodzinowego z Lunatyczką. Małe, owocowe i warzywne koreczki, kiełbasiane ośmiorniczki, truskawy i babeczki. Przygotowałam się z ponad 1,5 godzinnym opóźnieniem, ale takie rzeczy się u mnie często zdarzają D:
Zapomniałam o wielu rzeczach - np. o zeszycie, w którym mieliśmy spisywać pomysły na nasze nowe opowiadanie, związane ze specjalną szkołą dla kryminalistów (za dużo anime). Wszystkie sklepy były pozamykane, więc zostało nam chodzić po monopolowych. Nigdy nie zapomnę Lunci i jej: "Dzień dobry, ma pani zeszyt?".
Koniec końców wylądowałyśmy nad zalewem, pod dużym drzewem. Mrówek była masa, odpałów i pomysłów też, po prostu dawno się tak świetnie nie bawiłam! Trochę powspominaliśmy czasy podstawówki, jak to mały Naff zepsuł sedes w łazience, Luncia rozwaliła drzwi i jak to pisałyśmy nasze niewinne, potterowskie opowiadania w zeszytach! 
Zapomniałam świeczek, wobec czego wbiłam w roztopione już babeczki (ach, ten upał) kawałek patyczka. Zapalałyśmy go z 30 minut, ale w końcu się udało. Dopiero na sam koniec okazało się, że siedziałam na wyżej wspomnianych świeczkach. Tak więc była powtórka z dmuchania!
Lunatyczka to wampir - chciała mnie pogryźć :c (taka randomowa wiadomość).
Gdy już wracałyśmy, zaszłyśmy nad wodę, gdzie miałyśmy małą, wodną bitwę i zrobiłyśmy milion słit foci. Dla takich chwil się żyje. 
Z Lunatyczką chodziłam 6 lat do podstawówki. Przed gimnazjum nasze drogi się rozeszły. Przez pierwszy rok ze sobą rozmawiałyśmy, ale potem kontakt się urwał. Dopiero pod koniec technikum, na fejsie napisała do mnie Luncia. Zaczęłyśmy się znowu spotykać i wcale nie żałuję! Jest nam jak za starych, podstawówkowych czasów. Nic się nie zmieniłyśmy!

Babeczki pieczone specjalnie dla Lunci z okazji dzisiejszych, kończących się już urodzin!
Z bliska - potrójnie czekoladowa z kremem czekoladowym! Rozpusta!
Nasze żarełko piknikowe. Skromnie, ale pysznie! I tak się przejadłyśmy.
Truskaweczki muszą być!
Napój z truskaweczką też musi być <3
Babeczka z losowym kijkiem - bo świeczki gdzieś wcięło!
Po odnalezieniu świeczek gdzieś pod wszystkimi bambetlami!
Wciąż rudowłosy, nieśmiały Naff ukryty za kapeluszem C:
My - tak bardzo mokre
Spódnisiowo - nad zalewem!
Taka moja uśmiechnięta japa z kwiatkiem i kapelutem na głowie! Gdy już wracałam z Arusiem do domu po pikniku (przyszedł po mnie).
Pan Kotek, który leżał gdzieś w trawie i do nas podszedł!
Kotałek się do mnie przyczepił. Taki słodki!
Pan Kot się na mnie patrzy, jakby chciał mnie zabić za ten uśmiech :c

W sumie przez cały tydzień spotykałam się z różnymi znajomymi. Cieszę się, że nie mam chwili wytchnienia. Chcę żyć pełnią życia jak zawsze!
Przez znajomych trochę zaniedbałam Arusia, dlatego zamierzam spędzić z nim całą, dzisiejszą noc na oglądaniu anime, filmów, jedzeniu popcornu, graniu w WoT'a i w OSU (w którym się kiedyś poznaliśmy).
Życzę Wam cudownego weekendu :).

12 komentarzy:

  1. Czemu u Ciebie zawsze jest tyle pyszności?! No i znowu mam ochotę coś zjeść, uchh... xD Jaki słodki kotek i jaki śliczny Naff. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. widzę , że tak samo jak ja zastanawiasz się troszkę nad tym. hahahha w sklepie poczułam się jakbym misje życiową spełniała xdd co my miałyśmy z tą łazienką i wiecznie coś tam popsute było hah xd Przeżyłam wspaniały dzień tera mogę iść do zamrażarki xdddd <arigato ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak, znajomi to zdecydowanie definicja szczęścia :)
    Jeszcze trochę i ja też zacznę szaleć ze znajomymi :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Żyj !!! Nie daj się lenistwu !! :D
    Nie wiem co napisać, jestem pod wrażeniem ... Ja byłam na jednym pikniku, który skończył się dość szybko ... Stwierdziliśmy, że lepiej pojeździć na rowerze, ale teraz z wielką chęcią poszłabym na piknik i również wzięłabym truskawki i moje ulubione czereśnie *.*
    Życzę również udanego weekendu jak i wspaniałego czasu z Arusiem ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam czytam i Ci aż zazdroszczę serio, narobiłaś mi takiej ochoty na piknik, że chyba kogoś na niego wyciągne!! :)
    Super zdjęcia i tyylee pyszności *__*
    mybeautifuleveryday.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że się świetnie bawiłaś :D
    Śliczne zdjęcia :D Z tym kotkiem na ostatnim zdjęciu wyglądasz słodko xd
    Ale tam pyszności :D mmm truskaweczki xd
    Pozdrawiam ;*

    Miśka
    misiayou97.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Łoo matulu, ile jedzonka! ;__;
    Tak. Bardzo. Chce. Bagietę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale wyżerka :) Fajnie, że nie urwał Ci się kontakt z koleżanką. Kocham właśnie internet za to, że możemy komunikować się z ludźmi nawet jeśli są oni bardzo daleko od nas.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak to się dzieje, że zawsze jak wchodzę na Twojego bloga robię się głodna? ;-;

    OdpowiedzUsuń
  10. Chciałabym tak jeść wszystko co na Twoich zdjęciach i nie tyć </3

    OdpowiedzUsuń
  11. wspaniale że pomimo Gosia wyjechała tak daleko macie kontakt, oby i mój się nie urwał
    gdy zachce mi sie tyłkiem ruszyć z mojej małej wsi :)
    mam podobną definicje szczęścia, przyjaciele wypełniają prawie całe moje serduszko :)
    jej zalew, w te upały ciągle ciągnie mnie nad wodę, a na swojej wsi mam jeziorko :)
    koteł *.* taki słodki <3 ach ~
    u ciebie znów zdjęcia smakołyków, na szczęscie tym razem nie wpadam w głód
    gdy jest upał, praktycznie nic nie jem :3
    pozdrawiam cieplutko mycho ^^

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za komentarze <3! Na pewno się odwdzięczę -^___^-