piątek, 28 lutego 2014

Wesoło-smutny tydzień

Hej! Jak zleciał Wam tydzień C: ? Mi nawet w porządku. Trochę się uczyłam (matma, matma, matma, matma), codziennie grałam w kosza z chłopakami, maniakalnie piłam kawę (tak, że wypłukałam cały magnez), wygłupiałam się z Arusiem (stąd milion siniaków, jakby mnie ktoś kijem lał), jarałam się filmikami ze studniówki, pisałam listy i przeżywałam triumfy matematyczne. Naprawdę miły tydzień! Gorzej z dzisiejszym dniem. Musiałam pożegnać się z Arusiem na dłuższy okres czasu. Znowu dzieli nas 500 km i mimo tego, że niedługo wróci, poczułam się tak okropnie jak rok temu. Wtedy nie widzieliśmy się przez 2, 3 miesiące. Czułam się jak człowiek bez kawałka duszy. Nie chcę do tego wracać.

Wczorajsze pączki, które upiekła mama. Z bitą śmietaną, lukrem oraz budyniem i lukrem!
 Mniam! Niestety, jak co roku zjadłam dwa xP.

Wiecie co ostatnio Aruś znalazł? Świetną aplikację na andorida w sam raz dla nas, leni. Nienawidzę biegać i nigdy nie lubiłam tego robić, ale z taką aplikacją - jak najbardziej! "Zombie, run!", bo tak się nazywa, polega na tym, że... biegasz z komórką w dłoni na której jest mapa i milion zombiaków goniących cię. Musisz je wymijać i dotrzeć do określonego punktu w mieście! Jeszcze nie próbowaliśmy, ale mam zamiar tak pobiegać. Żałuję, że ta aplikacja sama się nie włącza. Od razu wyobraziłam sobie matematykę. Stoję przy tablicy i nagle wyświetla mi się atak zombie. Naff zakłada plecak, drze się: "ZOMBIEEEEEEE ATAKUJĄ!" i wybiega z klasy. Wyobraźnia D: . A propos niej. Ostatnio moi znajomi zgodnie stwierdzili, że powinnam iść do psychiatryka i napisać książkę o tytule: "Pamiętniki psychopaty". Cóż, motyw dobry, ale na razie muszę skończyć opowiadanie na blogu! (http://cien-nocy.blogspot.com <--- swoją drogą. Tam już któryś raz ludzie stwierdzili, że coś biorę). Uciekam! Weekend zapowiada się całkiem miło. Zaraz jadę do kina, przyjeżdża Niku, na pewno odwiedzę Wiolę, lecę też z Luśką na pokaz (i się nażremy). Powinno być przyjemnie. Na koniec wstawiam...


...Naszą czołówkę klasową (nie jest jeszcze skończona), którą wczoraj na fejsa wstawił kamerzysta! Płyty jeszcze nie mamy, ale przynajmniej wiemy jak wyszedł nasz klasowy występ. Naff 0:21 z czapą, 0:24 z bananem na ryjku, a to coś, co macha fartuchem z przodu, to też Naff! Miłego oglądania i przy okazji weekendu <33

niedziela, 23 lutego 2014

Nie wytrzymałam!

Przybywam. No, po prostu nie wytrzymałam. Nazbierałam tyle zdjęć, że w końcu musiałam wpaść na Naffowo. To już jakieś... uzależnienie! Tak więc oficjalnie wróciłam. Notki jednak będą pojawiać się rzadziej (raz na tydzień, lub może trochę częściej). W końcu wzięłam się za naukę. Serio. Robię 15 zadań dziennie z matmy. Szok. A poza tym rozpiera mnie radość. Na dworze cieplutko, jakby wiosna szła, słoneczko świeci, Aruś smyra mnie po pleckach, już w poniedziałek będę miała płytę ze studniówki - umówiliśmy się ze znajomymi, że siądziemy u mnie w domu i oglądniemy ją wspólnie (no i nażremy się popcornu), a na weekend w końcu spotkam się z Niku! Poza tym Aruś siedzi u mnie już od tygodnia i czuję się tak... cudownie!

Oczywiście nie obyło się w tym tygodniu bez jedzenia. To moje życie!

1. Deser z galaretką, mandarynkami, bananami i bitą śmietaną, który zrobiła Luśka! To był dzień, kiedy wpadłam do niej pouczyć się wspólnie z angielskiego. Nie wiem czemu, ale zawsze gdy do niej przychodzę, wyjadam jej pół lodówki.
2. Wtorkowe zastępstwa. Siedzieliśmy i robiliśmy 3 godz. projekty z egzaminu zawodowego. Tyle papierów było przede mną, że już nie wiedziałam co robię!
3. Ostatnio chodzimy z Arusiem grać na boisko w koszykówkę! Kocham.
4. Wczorajsza pizza mamy. Jak tu nie kochać jeść D:
5. Mama wyrobiła mi kartę do Makro! Jak będę we Wrocku, nakupuję sobie małż ohoho
6. Naff w Makro i jej nowe gałki oczne.
7. Podłoga w kinie, gdzie z rodzicami wybraliśmy się na "Wkręconych". Polecam! Świetna komedia polska.
8. Babeczki Wioli z nutellą. Po powrocie z kina pojechaliśmy do niej, co się skończyło oglądaniem głupiej komedii o tytule "Dyktator" i tym, że wróciliśmy z Arusiem do domu o 2:30 (w nocy).

Kartka od kochanego Winterka, którą dostałam w Walentynki <3
Niespodziewany prezent prosto z Anglii od kochanego Gosiaka! 
Najbardziej wzruszyła mnie treść listu. Mało się z Luśką nie poryczałyśmy. Od lewej: Luśka, ja, Gosiek. Tak bardzo tęsknimy...
I cudowny misio od Gosiaka, który ze mną śpi <3
Pieczone jabłka przed upieczeniem. Przepis prosto z praktyk!
Po upieczeniu, nakładamy pianę z ubitych białek!
Już gotowe! Ciepłe i smaczne.
I pojedyncze <3

Tamtego dnia robiliśmy także na próbę suflety (z białą czekoladą!), ale... całkowicie zapomniałam, że nie należy ufać przepisom D: (moje motto w kuchni). Piekarniki są różne. Powiedzmy, że mój ma opóźniony zapłon. Wyjęliśmy je po 10 minutach jak w przepisie, wbiliśmy łyżeczkę, a tam surowa masa. Już nie opłacało się wkładać ich z powrotem do pieca. Bynajmniej już wiemy w czym rzecz!
Naff was żegna, bo dziś czeka mnie masa nauki! Tak więc trzymajcie się! Do napisania <3

niedziela, 16 lutego 2014

Magia zachodzącego słońca

Do tej notki przymierzam się już od kilku dni. Nie wiem czy to blogger mi szwankuje, czy komputer. Mniejsza o to. W końcu udało mi się wstawić zdjęcia z ostatniego, balkonowego szaleństwa we Wrocławiu. Swoją drogą, miło było stać na 5 piętrze, czuć na sobie zimny powiew wiatru i obserwować zachodzące słońce. Istna magia. I to by było na tyle z przyjemności, bo niestety z 14 lutego, który miał być świetnym dniem, zrobił się niezły dramat. Wszystko tego dnia było przeciwko nam.

Zdecydowanie nie lubię swojego profilu, ale na tym zdjęciu nie jest taki zły!
Normalnie Naff na okładkę do dramatycznej książki.
Różyczka, którą dostałam w Walentynki od Arusia.
Top model Naff. Epicki zerk w bok.
Prędzej wyglądam, jakbym chciała tą różę zjeść, ale... no, nic! (Om nom nom)
Ugryzłam Arusia w palucha, bo się ze mnie śmiał!

Kończą się ferie, więc czas do szkoły. Życie znowu stawia przede mną kolejne wyzwania, ale... ja bym sobie miała nie poradzić? Life, please. W ciągu ferii zdążyłam tylko RAZ zaglądnąć do Biologii. O, ludzie święci. Mimo wszystko przerobiłam choć jeden dział w całości (Układ pokarmowy. Jelita to coś, co mnie kręci). Oprócz tego czuję, że tracę blogowy zapał. Treści moich notek są coraz bardziej... nijakie. Gubię się w tym świecie, że nie wspomnę o własnym, realnym. Muszę sobie wszystko poukładać. Możliwe, że długo nie będzie mnie na Naffowie, ale wrócę. Na pewno. Pozdrawiam i życzę miłych ferii, bądź tygodnia w szkole.
PS. Bardzo przepraszam za wciąż niewysłane listy. Na większość odpisałam już w połowie stycznia, jednak wciąż ich nie przepisałam. Postaram się to zrobić w tym tygodniu! 

środa, 12 lutego 2014

Sielankowa noc

Nie wiem co mi się stało, ostatnio prawie codziennie publikuje notki. Powiedziałabym, że wróciłam do starej formy, ale to raczej kwestia ferii, które powoli dobiegają końca. Oczywiście standardowo moja nauka nie wypaliła. Nie mam pojęcia jak się zmotywować. Codziennie z Arusiem powtarzamy sobie: "Dziś na pewno się pouczymy!", a potem Naff kończy na bloggerze, a Aruś grając w czołgi. We Wrocławiu jest mi zdecydowanie za przyjemnie! Spokój, swoboda, ukochana osoba przy boku, dobre żarcie, nic nieróbstwo. I weź się tu uwolnij! Może przynajmniej jutro uda mi się skoczyć do tej nieszczęsnej biblioteki.
Teraz coś z milszych rzeczy.

Misiowata mina Naff'a obierającego ziemniaki. W tle studenckie butle.
Piękna różyczka od Arusia <3
Nasz wczorajszy, wieczorny obiad. Nie, mięso się nie przypaliło, to ziołoooo!
Miał być misio patrzący na zachód, ale nie wyszło tak jak chciałam D:
Słońce powoli chyli się ku zachodowi~ 
Klimatyczny wieczór w domu pełnym świeczek.
Oglądanie Thor'a pod ciepłym kocykiem.

Wczorajszy dzień był magiczny. Mieliśmy całe mieszkanie tylko dla siebie. Gdzie nie spojrzałeś, płonące w ciemnościach świeczki! Oprócz tego gorąca kąpiel, słuchanie głośnej muzyki do późnej nocy, tańce na środku pokoju (Aruś uczył mnie tańczyć waltza, yea!), wycie piosenek, chłodne wypady na balkon, gonitwy, robienie jedzenia wczesnym rankiem i siedzenie od późnej nocy do 7 nad ranem w pokoju, gdzie oglądaliśmy filmy - co prawda oglądnęliśmy tylko dwie części "Thor'a", ale dziś to nadrobimy! Jednymi słowy czas na małą powtórkę z rozrywki. Ach, życie takie piękne.

wtorek, 11 lutego 2014

Om nom nom

Nasze wczorajsze plany na miły, spokojny wieczór nie wypaliły. Co prawda zrobiliśmy pizzę (ze zdechłymi pieczarkami), upiekliśmy cudowne babeczki (ociekające tłuszczem), wypiliśmy wino (w butelce po Burbonie), ale... resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu ryjących czachę filmików kolegi Arusia, graniu i obijaniu się przed laptopem. Jestem osobą, która przy odrobinie alkoholu robi się niesamowicie senna D: tak samo z kawą. Dosłownie wszystko mnie usypia. Nie narzekam! I tak było bardzo fajnie C:

Czekolada do babeczek potrójnie czekoladowych C:
Artystycznie zmiażdżona czekolada.
Moje najukochańsze na świecie foremki >D
Gotowe babeczki. Jeszcze gorące, mmm.
...Dostałam od Arusia misia i cieszę się jak dziecko *_________*
Nasza ekstrawagancka pizza w trakcie tworzenia!
Okeczupowany kawałek. 
I wino mamy - najlepsze!

Dzisiaj oprócz obijania, planujemy wziąć się w końcu za naukę. Chciałam też przejść się w końcu do biblioteki wrocławskiej. Tyle książek na mnie czeka *___*. Że nie wspomnę o obiedzie. Tak więc żegnajcie, kochani i życzę miłego... tygodnia!
PS. Bardzo się cieszę, że filmik się podobał!

poniedziałek, 10 lutego 2014

"To je ciasto bez drożdży i ono nie fruwa!"

Aktualnie siedzę u Arusia we Wrocławiu. Nie powiem, że nic nie robimy, bo nie wypada. Dziś mamy zamiar spędzić przedwczesne Walentynki, bo później niestety nie będziemy mieli okazji. Na pewno zrobimy własną pizzę, babeczki, wypijemy wino, oglądniemy filmy, zakopiemy się pod ciepłą kołdrą. Taki luźny wieczór.

Ostatnio cały czas coś jem. Pomijając już to, że w domu wszyscy chorzy, więc Naff musiał gotować. Kluski makaronowe zrobione z ciasta pierogowego z jagodami, pierogi z ziemniakami, boczkiem i cebulką, tosty francuskie (najulubieńsze śniadanie <3) i cudowne pizzerinki.


W końcu, po długich trudach związanych z szukaniem nowego programu do montowania, udało mi się skleić filmik. Zajęło mi to z dobre 2 godziny, a nawet nie używałam żadnych efektów D: - samo wysyłanie to 6 godz. Jestem wymęczona, ale usatysfakcjonowana. Nie jest to coś zabójczego. Ot, dwa oszołomy w kuchni próbują zrobić najprostsze na świecie pizzerinki. Trochę śmiechu, nutka szaleństwa i... w końcu jest. Dla ludzi o naprawdę mocnych nerwach. Zapraszam do oglądania, a ja uciekam się zdrzemnąć. 

sobota, 8 lutego 2014

Kuchenne rewolucje

Lecą ferie, lecą i muszę przyznać, że trochę żałuję swojego nic-nieróbstwa. Wmawiam sobie, że jak pojadę do Wrocławia z Arusiem to się trochę pouczę, ale słabo to widzę. Na pewno skoczę do wielkiej biblioteki wrocławskiej i zatopię się w książkach! Wielbię ogromne biblioteki i mam nadzieję, że zostanę miło zaskoczona. Jestem jak jedna, wielka, chodząca po domu bakteria. Zaraziłam całą rodzinę przez co oni dziś leżą w łóżkach, a ja prowadzę bitwę w kuchni. Witam w programie "Gotuj z Naff'em!". Dziś serwujemy smażone bakłażany i pierogi z ziemniakami, skwarkami i cebulką! Co z tego, że ze sobą nie współgrają, ważne, że dobre. Wczoraj miałam odrobinę... przyjemniejszą bitwę kuchenną z Arusiem. Jako, że nie mieliśmy obiadu, postanowiliśmy zrobić sobie mini pizze. No, oczywiście wyszły boskie, bo jak inaczej z takimi kuchennymi geniuszami.

Ach, wiatr we włosach i te sprawy. W końcu zażyłam świeżego powietrza. 
Aruś i Naff na zakupach. Pieczarki przecież same się nie kupią.
Szkoda tylko, że po czasie skapnęliśmy się, że w domu są już 2 opakowania pieczarek.
Co tam. Zawsze na zapas. Przynajmniej spacer był miły!

Cóż. Mąka latała dookoła, zrobiliśmy niesamowity burdel, okazało się, że ciasto bez drożdży nie lata tak dobrze, ale mieliśmy przy tym świetną zabawę i dużo śmiechu. A teraz fanfary, proszę państwa. Naff właśnie skleja filmik z naszej kuchennej rewolucji, który znajdzie się na blogu już wieczorem. Chociaż znając mnie... może się to trochę opóźnić. Teraz uciekam robić obiad. Trzymajcie kciuki, żebym nie spaliła kuchni C:

czwartek, 6 lutego 2014

W cieniu nocy

Ohayo! Piszę do Was z rana małą, króciutką notkę - głównie reklamującą, albowiem chciałabym Was zaprosić na mojego nowego, opowiadaniowego bloga. Pierwszy jego rozdział wstawiałam już kiedyś na Naffowo <<klik>>. Kojarzycie? Taki tam biegający i wyklinający oszołom. Dla małego przypomnienia:

Historia opowiada o 17-letniej Laurze, która jest niesamowitą pesymistką, kroczącą samotnie przez nudzący ją, szary świat. Jej życie zmienia się w chwili, gdy poznaje przystojnego, choć niezrównoważanego i szaleńczego Nathiel'a. Wciąga ją w niebezpieczny świat cieni o którego istnieniu nie miała do tej pory pojęcia. Cieniste demony, tajemnicza organizacja zwalczająca demony żywiołów, królestwo nocy - to tylko jedne z niewielu zagadek, które przyjdzie jej rozwiązać.

Tak więc jeszcze raz zapraszam na zmagania pesymistycznej Laury z szaleńczym Nathiel'em. A tymczasem Naff ucieka sprzątać. Chora niestety jestem dalej, a więc wciąż przesiaduję w domu. Dziś to się jednak zmieni C: jadę po Arusia (auto, ja, słabe hamulce D: ). Muszę też skoczyć do biblioteki obczaić wszystkie możliwe słowniki motywów literackich i wypożyczyć Harry'ego Potter'a. Dziękuję mojej kochanej imienniczce z bloga http://majenq.blogspot.com za pomoc w prezentacji! Wpadajcie na jej bloga, bo naprawdę warto ^___^. Pozdrawiam! Na pewno wpadnę później i wstawię nową notkę.

wtorek, 4 lutego 2014

Studniówka Naff'a!

Studniówka. Tak naprawdę... nie poczułam jej. Zupełnie jakby to nie był mój bal, nie moja impreza. Te 11 godzin zleciało jak jedna. Czuję się, jakby to był jakiś krótki, ale uroczy sen, bo było naprawdę miło! Bez żadnych ekscesów, po prostu miło i przyjemnie. To była pierwsza impreza na którą mogłam się spokojnie, bez nerwów przygotować. Nawet się na nią nie spóźniłam. To takie... nie w moim stylu, haha. 
Polonez nie wyszedł nam tak tragicznie jak na próbach. Może było kilka pomyłek, ale jako tako wyszło dobrze. Przemowa krótka, był szampan, były tańce, była kamera - i coś mi się widzi, że łapała nas w nieodpowiednich momentach! Teraz zapraszam na zdjęcia, a opis imprezy poniżej ich :3

Pierwsze Naffy za płoty!
 Słit focie muszą być! Miny niezbyt wyjściowe, ale zdjęcie urocze <3
Naff i Luśka, która uważa, że ma brzydki profil. Kłamca! 
Tak bardzo zła, w pokazywaniu nóg! Obok Luśka, Aneć i Wiola, w tle artystyczny zamaz.
Chcesz zagrać w grę?
Mechanicy, którzy zrobili super występ kabaretowy! Anonim w moich okularach.
Naff i jej jedyna fotka podczas występu kabaretowego. Słit focia fotografa XD
Takie ciemne, niepozorne!
Jedno z niewielu naszych wspólnych zdjęć. Kocham <3
Naff, Krawiec, Madzia, Wiola.
Zdjęcie, które podwinęłam Luśce. Krawiec, Luśka, Wiola, Patryk i Naff <3. Najlepsi.
Słit foci ciąg dalszy!
Zdjęcie z moją cudowną mamą, która musiała się męczyć z nami przez całą studniówkę xP
Aruś, Naff, Patryk i Wiola. Ja, taka wielka D:
Słit focia z moimi przystojniakami, a co! 
Z Lunatyczką :3 <<jej blog>>
Z Luncią po raz drugi.
Dopiero teraz spostrzegłam, że byłyśmy wtedy kręcone :O
Klasowy skok do czołówki, którą kończyliśmy dopiero na studniówce :3

To na tyle ze zdjęć. Myślę, że jak zdobędę więcej fotek od znajomych, to coś jeszcze wrzucę.
Zdecydowanie najfajniejszą częścią studniówki było dokańczanie klasowej czołówki i kabaret. Mój super ślizg fotografa wyszedł idealnie. Szkoda tylko, że nikt mnie nie ostrzegł przez podłogą pełną białego proszku. Wyglądałam jak bałwan, a kamerzysta akurat kręcił, jak sobie trzepię spodnie. Mam nadzieję, że przynajmniej tyłka nie było mi widać (syndrom gołej dupy). Byłam też w szoku, że reszcie poszło tak dobrze! O wiele lepiej niż na próbach. Dziki szał! Myślałam, że spadnę z krzesła ze śmiechu.
Trochę się też powściekałam, bo nie mogliśmy znaleźć magnetofonu, a potem ktoś mi podwalił aparat. Juhu. Ogólne zamieszanie, ale ostatecznie wyszło fajnie. Chociaż... w sumie nie pobijemy gości od mechaników tańczących w spódniczkach jak baletnice. Pod koniec złapało mnie mega przeziębienie. Ja to nazywam... wykończeniem materiału. Katar, gardło i wszystko na raz. I tak już choruję trzeci dzień, jednak... warto było! Studniówka udana. Teraz tylko matura D: *mina a'la krzyk Muncha*.