poniedziałek, 14 października 2013

Cyfrówką przez Wrocław

Pisze do Was Naff, prosto z Wrocławia. Czy wy też macie wolny poniedziałek? Ja tak i dlatego postanowiłam wykorzystać dłuższy weekend na odwiedziny Arusia C: jest naprawdę fajnie. Aktualnie leżę w łóżku pod cieplusią kołdrą, pożeram bułeczki z serem, które kupił mi Aruś i piszę do Was. Cudowny, choć może odrobinę szary poranek. O 12 czeka mnie nie lada wyzwanie. Idąc z prowizoryczną mapą Arusia w ręce, muszę wsiąść do odpowiedniego tramwaju, wysiąść na Pomorskiej i JAKOŚ trafić na jego uniwersytet. Tak się tego boję, że aż w nocy miałam koszmar o tysiącu drzwiach. 1000 drzwi uniwersytetu - niczym 50 twarzy Greya, które ostatnio czytam i jestem załamana. Nie wiem, może jestem za... mała, może za niewinna, może za naiwna... albo to społeczeństwo jest zbytnio napalone, ale... nie, nie rozumiem jakim cudem ta książka została bestellerem. Sado-masochistyczne zachcianki i układ a'la: będziesz moją dziwką, a ja twoją panem - jakoś mnie nie porusza. Oprócz tego widzę tu trochę niedociągnięć autorki, dosyć nierealne dzieje (sorry. 21-letnia studentka, czy ile tam ona miała, nigdy nie pije i nagle koniec egzaminów, a ona: hello! Uwalę się dzisiaj! Hahaha!) i inne takie. Grey to zło, które mimo wszystko chcę przeczytać do końca. Krzyżyk na drogę dla Naff'a.
Przy okazji chciałabym Wam wszystkim, moi drodzy, podziękować za życzenia urodzinowe <3

Nieogarnięte danie z patelni. Nie, to nie glizdy, to makaron z sosem teriyaki i kurczakiem!~

A teraz z ostatnich, weekendowych wydarzeń. Pominę już to, że gdziekolwiek nie pójdę i czegokolwiek nie zrobię, Aruś denerwuje mnie tekstami związanymi z Greyem. Myślałam ostatnio, że w tramwaju babka wysiądzie przystanek wcześniej ze śmiechu. Ech.
"Gotuj z Naff'em!" to nic dobrego. Biedny Aruś zawsze się denerwuje, jak z nim obcuję w kuchni, jednak rzeczy, które wspólnie przyrządzamy są pyszne C:
Makaron prosto z Japonii (no, dobra, z Ameryki), brązowy i... średnio dobry. Smak trochę polepszył sos od Blue Dragon'a (teriyaki) i mięso, które Naff wyjadł w pierwszej kolejności.

Wcina, aż się uszy trzęsą C:

Ach, przy okazji. Jakość może być odrobinę... zrąbana, bo wymieniłam się aparatami z koleżanką, która dzierży teraz moją lustrzankę, a ja jej zwykłą, malutką cyfrówkę. Dziwnie uczucie wrócić do czasów cyfrówki. Chyba mi się w du.... tylnym aspekcie osobowości poprzewracało od luksusu. Bynajmniej, o ile dziś odzyskam lustrzankę, idę na podbój okolicznych, jesiennych drzew.

Mistrz lewitującej piłki. Magia.

W galerii dominikańskiej powstał... kącik naukowy, że tak to nazwę. Jest tam od zarąbania rzeczy związanych z fizyką i matematyką. Chodziliśmy chyba z godzinę po różnych stanowiskach, bawiąc się i bawiąc. Fajna sprawa, nie powiem, ale najlepsza i tak była lewitująca piłka. W zależności jak podłożyłeś ręce, zmieniał się kierunek jej lotu. This is... magic. Zawsze wiedziałam, że jestem wiedźmą.
Ogółem dużo czasu spędziliśmy w galerii. Wcinalismy McDonaldy i inne dobre żarełko, chodziliśmy po rynku... fajna sprawa.

Roztrzepany, nieśmiały Naffuś. I ta cyfrówkowa jakość. Ej, sorry. Ja tu
nie wyglądam na 19 lat. Cyfrówka kłamie!

Mam taką wielką dziurę w pamięci. Mam świadomość, że powinnam pamiętać o jakiś dziejach we Wrocławiu, ale wiem tylko tyle, że spacerowaliśmy, obijaliśmy się, spaliśmy, jeździliśmy tramwajami, rzucaliśmy się po podłodze i wyglądam, jakby mnie ktoś pobił z tymi moimi siniakami, jedliśmy jak oszołomy... O, i spotkaliśmy naszego przyjaciela gołębia. Gdy sytuacja była napięta, popatrzyliśmy w bok, a tu idzie nasz naćpany kumpel o czerwonych oczach! Taaak. Odkąd spotykaliśmy się we Wrocławiu, gołębie nas... niesamowicie śmieszyły. Nie pytajcie dlaczego.

A wczoraj byliśmy w nowej, japońskiej restauracji. Sufit z lampionami mnie... powalił!
Darmowa przystawka. Byłam... pod wrażeniem!
I nasz zestaw po 58 zł.

Przyznam szczerze, że żałuję, iż wcześniej chodziliśmy ciągle do tej samej, wrocławskiej restauracji. Jak wpadliśmy do tej, to... byłam po prostu w niebie. Na dodatek szefem kuchni, była Japonka! Wystrój śliczny, lampiony w górze mnie oczarowały. Na ścianach maski z Japonii, parasolki, wszędzie bambusy mniejsze i większe i cudowny zegar z sushi. Nie spodziewaliśmy się darmowej przystawki, a była dosyć pokaźna. Mimo swej prostoty (zwykły bulion z tofu, szczypiorkiem i wodorostami, sałatka z ogórków, kapusty z sezamem i sosem oraz dwa kawałki zmielonej, panierowanej rybki), było całkiem smaczne i już samą przystawką się najadłam! W menu wybór był mega ogromny. Może trochę wprawiał w... zaskoczenie, zdezorientowanie, bo co w końcu mamy wybrać, ale podoba mi się to. Wybraliśmy zestaw po 58 zł i uwierzcie, połowa z tego została niezjedzona i poprosiliśmy o spakowanie na wynos. Sushi... pycha, a na dodatek dostaliśmy je naprawdę bardzo szybko! To dzięki zręcznym dłoniom pani Japonki. Byłam w szoku, jak zobaczyłam zielony (świecący w ciemnościach?) kawior. Najmilsze wrażenie zrobiło na mnie pożegnanie. I szefowa kuchni się uśmiechnęła, mówiąc do nas ze swoim japońskim akcentem, polskie "do widzenia" i kelnerki... no, naprawdę świetnie. Polecam wpadać do MICHIKO, jak będziecie we Wrocku. Tanio, nawet jeśli chodzi o sushi i idzie się najeść.
A teraz uciekam, bo nie zdążę na moją misję. Żegnajcie i do zobaczenia!

25 komentarzy:

  1. widzę, że wyjazd bardzo ciekawy :) Też miałam teraz jechać do Wrocławia, ale coś nie wypaliło :(

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko chcę do tej restauracji! Ale bosko te lampiony wyglądają, naprawdę *____*
    No widzę, że weekend udany. Zazdroszczę ;)
    Haha lewitująca piłka rządzi!:D
    mybeautifuleveryday.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wystrój tej restauracji jest nieziemski. o.o Jak będę we Wro to muszę się tam przejść.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lampiony *.* Muszę się tam wybrać, nawet jeśli będę zmuszona autostopem się tam dostać :D
    Kurczę, spóźnione ale szczere - NAJLEPSZEGO ! Dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń i dłuuuuugiej działalności na blogu :)
    Sto lat, Stol lat niech żyje nam NAFF <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś nie jestem fanką japońskiej kuchni. Większośc ich dań wydaje mi się po prostu... niezdrowa. Ale to pewnie przez zrażenie się tanimi barami, w dobrej restauracji raczej bym nie marudziła c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To coś podejrzane, bo japońska kuchnia jest jedną z najzdrowszych na całym świecie :)

      Usuń
    2. No, właśnie nie. Zgodzę się z Otai. Ryby, ryż, owoce morza, warzywa... to najzdrowsze jedzenie! Nie zgodzę się z tym, że to niezdrowe ;) Mylisz chyba z tanimi, chińskimi barami, gdzie podają ci tłuste kaczki czy coś innego. Nie, to nie ten rodzaj kuchni ^___^

      Usuń
  6. Po pierwsze Ana nie jest dziwką tylko ULEGŁĄ (ekhem nie podpisała tej umowy tak czy siak więc sama już nie wiem O.o), jest różnica XD Po drugie też zastanawiam sie czemu ta książka jest bestsellerem.... dziwnie mi sie ją czytało, teraz jestem na drugiej części. Cóż Ana jest naiwna a Grey to wykorzystuje mwahahaha (i jest obrzydliwe bogaty).

    PS. Na zdjęciach wyglądasz taaak słodkooo *_____*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, ta restauracja wygląda niesamowicie @_________@'

    OdpowiedzUsuń
  8. Taka długa notka, że po przeczytaniu nie wiem, co pierwsze skomentować :D. Zazdroszczę Ci tego wypadu do Wrocławia, nawet tego "kąciku naukowego" (odezwała się ta druga natura Naji - haha, nie żebym się przepisywała w liceum z profilu humanistycznego na mat.fiz xD). No i ta japońska restauracja naprawdę robi wrażenie!

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja byłam dzisiaj w szkole :( Super, że sobie we Wrocławiu jesteś :P To sushi musiało być pyszne, a jak ładnie wygląda *.* Powodzenia w Twojej misji - trzymam kciuki :P

    ZAPRASZAM
    zmnikalatwiej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta Japońska restauracja rzeczywiście robi wrażenie, szczególnie te lampiony, ale na sushi raczej bym się nie zdecydowała :P
    Strasznie mi się podoba ten zestaw ubrań, który masz na sobie na tych zdjęciach *.*

    OdpowiedzUsuń
  11. A mnie tam moja cyfrówka pasuje. chociaż dziwnie wyszłaś na tym zdjęciu. ech..
    wiesz co? kiedy przestałaś komentować mojego bloga,w ogóle nie chce mi się tu wchodzić. dziękuję. masz ode mnie focha...

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem ciekawa jak Ci się udała Twoja "misja" :)
    Właśnie ostatnio też zastanawiałam się czy nie zabrać się za "50 twarzy Greya". Wiem o czym jest książka, wszyscy moi znajomi są nią bardzo "zainteresowani" i słyszę o niej coraz to ciekawsze opinie. Chyba przeczytam ją z czystej ciekawości.
    Jeśli chodzi o makaron to wcale nie wyszedł Ci taki zły, ja bym jadła takie kluski w każdej postaci <3
    A co do restauracji to jak będę KIEDYŚ TAM we Wrocławiu (drugi koniec Polski) to może skuszę się na sushi ;**

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękny ten sufit *0* Pozdrawiam
    Akane

    OdpowiedzUsuń
  14. NAFFIE JESTEŚ MEGA SŁODKI
    Znowu jestem przez Ciebie głodna. No ładnie!
    Tyle pozytywnej energii <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak ja bym się chciała znaleźć w takiej japońskiej restauracji ,spróbować tych potraw i zobaczyć tych japończyków na żywo ;) a lampiony są magiczne *~*. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetnie wygląda ta restauracja. Makaraony-glizdy smakowite. <3 Zjadłabym. *q*

    OdpowiedzUsuń
  17. Przepraszam za to... Nie chciałam,żebyś tak to odebrała...
    To miał być najzwyklejszy foch,chociaż wyobrażałam sobie to,że mógłby to być następny błąd bloggera. Jednak nie mam nic do ciebie, nawet bardzo lubię Twojego bloga,ale zrobiło mi się przykro,że przestałaś komentować... No wiesz,zależało mi na tym, bardziej, niż na innych blogach... Ech, cóż.
    Jeśli chcesz, możesz trzymać się swojej teorii. Ja nie chciałam być niemiła, wyszło mi tp tak przez tego focha... Wybaczysz ?

    OdpowiedzUsuń
  18. Od jakiegoś już czasu, komentuję posta od końca i tak: chyba nigdy nie miałam okazji spróbować prawdziwego, japońskiego jedzonka, ale przez te Twoje posty, pewnie niedługo się skuszę :D Takie wspomnienia (no może poza siniakami) sa najlepsze wedlug mnie :D A co do Greya - jesteś następną osobą w moim, która mnie utwierdziła w przekonaniu, żeby tego nawet nie ruszać, za to mojej 17 - letniej siostrze i jej koleżankom bardzo się podoba, więc powiedziałabym na odwrót, niż Ty napisałaś - to nie tak, że nie dojrzałaś, ale jesteś zbyt mądra, żeby Ci się to podobało. Co do niedociągnięć autorki, popatrz na to: http://bezuzyteczna.pl/bestseller-50-twarzy-greya-54204 . :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * w moim wieku tam miało byc ;p

      Usuń
    2. Ha, to już wiemy skąd te nie dociągnięcia. Święty Barnabo, przygryzanie wargi i inne pierdoły. Matko, jak to denerwowało...
      Sushi serdecznie polecam! W Krakowie w Miyako Sushi w galerii krakowskiej jest wspaniałe! <3

      Usuń
  19. Jak na cyfrówkę to zdjęcia nie są złe.
    Co do Grey'a to przeczytałam wszystkie 3 części. Może dlatego, że lubię erotyki to trochę mi się podobała ale irytujące były te powtórzenia z przegryzaniem wargi, wewnętrzną boginią itd. Film obejrzę o ile zagra w nim Matt :D
    Ale Wam to naprawdę dobrze. Teraz to Wy więcej czasu ze sobą spędzacie jak My ;c Raz na tydzień na 6,7 godzina - taa, ekstra.

    Co Ty. Zwykły tekst, nie ma w nim nic wzruszającego. Haha ale z tymi siniakami to prawda. W moim przypadku to S. ma te siniaki bo się nad nim znęcam xd
    Nie mamy konkretnej daty, nie było żadnego pytania o bycie ze sobą i wgl. Po prostu mamy miesiąc w którym zaczęliśmy się zachowywać jak para ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za komentarze <3! Na pewno się odwdzięczę -^___^-