Na temat dzisiejszego dnia, nie będę się zbytnio rozpisywać. Po prostu spędziłam go z rodziną. Chwała mojemu bratu, który osobiście zwolnił mnie u wychowawczyni, która zaś z kolej stwierdziła, że mieć takiego brata, to skarb. Popieram!
Zdjęcie z braciszkiem. Jak tu go nie kochać?
Jak widać, ostatnio ścięłam grzywkę. Pomyślałam: "A, zaszaleję. Dawno nie miałam ściętej na prosto!" No i jest. Opinie różne, ja jednak uważam, że nie ma zbyt wielkiej różnicy, poza tym, że wyglądam trochę... młodziej. Żyć, nie umierać.
Jest ok. Naff ze swoją ściętą na prosto grzywką. Jak wrażenia?
Dużo osób chciało ostatnio zobaczyć moje trampki. Może już trochę po przejściach, ale są.
Zielona Góra minęła na odwiedzinach lekarza, sądów i ostatecznie kina oraz zakupów. Bratu zachciało się pójść na film w 3D, a jako, że jedynym odpowiadającym nam był "Parcy Jackson: Morze potworów", to poszliśmy. Z wielkim pudłem popcornu, torebką migdałów w kokosach i mirindą. Szczęście nam sprzyjało. Byliśmy w sali zupełnie sami, więc mogliśmy porzucać się popcornem, pośmiać się, pokrzyczeć i śmiać się do woli. Dosłownie jak w naszym prywatnym kinie. I te garfieldowe: "Whitney, mamy problem".
Co do filmu. Powiem tyle, że z chęcią przeczytałabym książkę, bo idę o zakład, że film był robiony właśnie na jej podstawie. Sam w sobie, nie był jakiś szczególny. Miło się oglądało, ale... tylko miło. Opowiadał o dzieciakach, które zostały spłodzone przez mitycznych Bogów i byli pół Bogami, pół ludźmi. Jakieś tam potworaki ich ścigały, a więc wszyscy ukrywali się za barierą, którą tworzyła ich zmarła koleżanka, córka Zeusa. Tematyka fajna, pomysł dobry, tylko wykonanie słabe. Książko, przybywam!
Raz, dwa trzy, różowy popcorn na Was patrzy.
Najcudowniejsze na świecie migdały w kokosowej polewie!
Ach, ten szpan na ekstra okularki w 3d. I te krzywa twarz.
Większość czasu spędziliśmy na kinie i wcinaniu. KFC i McDonald były nasze. Ok. 18 zmyliśmy się do domu. Jestem troszeczkę przerażona, bo nie zdążyłam znaleźć dla mamy prezentu urodzinowego! A nie będę miała czasu, aby to zrobić, ponieważ jedziemy jutro po mojej szkole na wieś, gdzie przeczekamy do wesela.
Muszę wymyślić coś ambitnego, a tymczasem już dziś składam mojemu najstarszemu bratu najserdeczniejsze życzenia <3. Taaak. Rodzina, gdzie wszystkie urodziny są obok siebie. Jeżeli już o tym wspominam, to rok Naffowa minie dokładnie w urodziny mojej mamy, 15 września!
Jedne z moich ważniejszych zdobyczy. Na duży zeszyt z hello kitty, napaliłam się już dwa tygodnie temu. Byłam zawiedziona, że mama nie chciała mi go kupić, ale jak się okazało, czekał na mnie w Tesco, bo wiedział, że go dopadnę C: oprócz tego, zdobyłam drugi tom Madoki i drugi tom "Skrzydeł Laurel". Dosyć dawno czytałam tą książkę, dlatego najpierw muszę zrobić powtórkę. Z tych mniej ważnych rzeczy, to oczywiście ciuchy. Bluza, spodnie i inne pierdoły. A wszystko w kolorach czerni.
Uciekam, bo matma mnie wzywa. Tydzień szybko zleciał, co mnie bardzo cieszy. Mam nadzieję, że z przyszłym będzie tak samo. Pozdrawiam!