wtorek, 30 lipca 2013

Krakon, dzień pierwszy!

Na wstępie, chciałabym Wam wszystkim podziękować za słowa wsparcie. Przepraszam, że doprowadziłam Was do płaczu, ale jesteśmy kwita, bo Wasze komentarze mnie też ;). Jeszcze długo o tym nie zapomnę, ale w końcu się pozbieram. W końcu... to ja. Jestem silna, kocham życie, ale... niech ten głupi i pechowy rok 2013 już odejdzie...
Tak jak obiecałam, zabieram się z małym opóźnieniem za notkę o konwencie. Żałuję tylko, że całą tą radość przyćmiły ostatnie wydarzenia, ale mimo wszystko... było super. Podkreślam, że był to mój pierwszy w życiu, większy konwent, bo na kilku małych już byłam. Parę słów na sam początek.
Organizacja była okropna. Na konwent wchodziły szybciej osoby bez akredytacji i od razu dostawały cały pakunek krakonowy. My, musieliśmy czekać godzinę na to, aż ktoś nam łaskawie da identyfikatory i cały program. Dostałam też zepsutą smycz, więc karteczka z moim imieniem mi odpadała. Gdy chciałam ją wymienić, oburzona gościówa od akredytacji powiedziała mi, że nie mają już smyczy. CO? To za cholerę ja płacę? Za lewą smycz? I jeszcze każą mi nosić na tym identyfikator? Dobre sobie. A jak mi ucieknie karteczka, to może mam płacić jeszcze raz? Are you fucking kidding me? Na szczęście dziewczyna obok wymieniła mi smycz, za co bardzo jej dziękuję, bo tamtą drugą bym chętnie udusiła...

No, dosyć fajna ta torebka.
Mój ident. Wszystkie były dosyć pomysłowe.

Idąc dalej. Mogłeś zapłacić za dwa dni i być tam cztery, bo nikt tego nie sprawdzał. ZERO ORGANIZACJI. W sumie na panelach też nie było nic ciekawego. Ten konwent byłby beznadziejny, gdyby nie... ludzie. Poznaliśmy wielu, wspaniałych mangowców i fantastów. Ludzie sami do Ciebie podchodzili i zaczynali konwersację, a to było dla mnie... coś niesamowitego!


Naff, gdzieś na krańcu ławki. Na początku było mi naprawdę głupio przy obcych ludziach, gdzie miejsca brak i nie wiesz o co chodzi. Nawet nie potrafiłam zrobić zdjęcia, dlatego zwerbowałam do tego Arusia, który świetnie się sprawił! Ach, to mi przypomniało, że w kolejce po akredytację, jakiś chłopak zrobił mi zdjęcie. Cóż. Nie miałam żadnego cosplayu, ale ok. Zrobiło mi się miło, choć byłam cała czerwona, a Aruś zazdrosny.

Pierwsze dzieło Arusia - Izaya i Shizuo, którzy byli z nami na początku w sleeproomie
Czyżby Arielka?
Natsu w farbowanych włosach z którym wielokrotnie mieliśmy okazję porozmawiać
Pamiętam tyle, że śpiewali: "Jest tyle sposobów by umrzeć"

To taka mała fotorelacja robiona na wstępie. Dużo czasu spędziliśmy chodząc po stoiskach. To, co kupiłam jest ukazane w poprzedniej notce. W sumie dużego szału nie było. Z panelami nie zaszaleliśmy. Byliśmy tylko na reklamach. Szału nie ma. Pierwszego dnia na ogół niedużo się działo, choć mimo wszystko, było przyjemnie!


Nie było co robić, dlatego pognaliśmy aż do galerii krakowskiej na sushi. To był w sumie nasz obiad. Na ogół niedużo jedliśmy podczas konwentu, a głównie żywiliśmy się właśnie sushi. Mniam. Mogłabym jeść w nieskończoność.

Naff z pałeczkami!

Ach, jeszcze jedna okropna strona Krakonu. Do wszystkiego było daleko. Od konwentu do sleeproomu, piechotą ok. 40 minut. Co prawda jeździliśmy tramwajami, ale i tak zajmowało to sporo czasu i traciło się dużo kasy. Drugiego dnia otworzyli drugą szkołę, ale postanowiliśmy zostać tutaj. Tak jak u nas było ok. 20 osób w sleeproomie, tak potem zostałam w nim tylko ja i Aruś. Wszyscy uciekli do drugiej szkoły, bo: bliżej i... bo prysznic. Oczywiście my sprytne bestie, dawaliśmy sobie radę z umywalkami. 

Neko po powrocie na teren konwentu, podczas oglądania gry w... chusteczkę.
Gra w chusteczkę.

Jak to ujął fotograf radia Banzai, który do nas podszedł i rozpoczął konwersację: jest to uboga wersja twistera. Rzucasz chusteczkami i musisz je zdobyć, zostając w takiej samej pozycji w jakiej je zdobyłeś. Ciekawa gra, aczkolwiek nie chciałam tam dołączać w sukience. A propos fotografa radia. Jest naprawdę świrniętym gościem, ale świetnie się z nim rozmawiało. W raz z innym fotografem, pokazywali nam zdjęcia, które dotychczas zrobili. 

Nasza kolacja w sleeproomie. Daifuku ze "Smaków świata" w galerii krakowskiej.

Gdy już się ściemniało, a konwent powoli cichł, zabraliśmy się tramwajem do sleeproomu. W sumie pierwszy dzień był nawet fajny, tyle, że było mi smutno z powodu, że nie byłam zbyt kontaktowa. Obiecałam sobie, że wezmę się w garść i zacznę być bardziej rozmowna oraz, że poznam wiele, świetnych ludzi! I tak jak sobie obiecałam, tak się stało. Zanim to jednak nastąpiło, musiałam zmierzyć się z masą świerniętych mangowców, latających i drących się do 4 nad ranem. Nie ma to jak poprzedniej nocy wstać o drugiej, a następnej nie móc zasnąć. Ech, konwenty. I tak oto Naff dnia pierwszego, stworzył opis konwentu, a wszystko co stworzył było dobre i zapowiedział, że następny dzień będzie jeszcze lepszy.

17 komentarzy:

  1. Oh wygląda na to, że było na prawdę fajnie :D Też mam takie kocie uszka...czyżby z Yatty? :3
    Ja byłam do tej pory tylko na evencie, a jeszcze na żadnym większym konwencie, no cóż...czekam na Kapitularz w Łodzi ^^ Może się zjawisz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Musiało być super! Ach... jeszcze nie uczestniczyłam w żadnym konwencie, ale chciałabym bardzo. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że mogłaś się dobrze bawić, bo z wszystkich relacji brzmi organizacyjnie przerażająco i chaotycznie :|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, u góry też pisałam, że organizacyjnie do dupy.

      Usuń
  4. Krakon zawsze był jednym z gorzej zorganizowanych konwentów. xD W zeszłym roku też ponoć praktycznie w ogóle paneli nie było i nic się ciekawego nie działo, ale jak wiadomo, ludzie zawsze ratują konwenty. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaah 2 ostatnie zdania,kocham xD :D
    No to faktycznie sporo minusów było na tym konwencie, ale ale. Mili ludzie jakich poznałaś za pewne wszystko Ci wynagrodzili ;)
    Czekamy na kolejne notki i zdjęcia ^^
    mybeautifuleveryday.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, ale się rozpisałaś! No ale wszystko przeczytałam bo zachęciły mnie ciekawe zdjęcia! :) Dobrze,że jednak mimo wszystko było fajnie i,że nawiązałaś nowe znajomości! Z pewnością będziesz miała co wspominać!

    gosia-gos.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieje, że wrażenia z konwenty pozytywne. :D Uwielbiam sushi z Galerii Krakowskiej, nie jest zbyt drogie a zawsze mi smakuje. A jakie są wrażenia ze zjedzenia daifuku?

    OdpowiedzUsuń
  8. Beznadzieja za taką organizacją. Twój kapelusik bardzo mi przypominał kapelusik tego gościa z 'One Piece' (nie wiem jak on się nazywa, bo nigdy nie oglądałam), więc może dlatego ten gościu cyknął Ci fotkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieee. On miał zupełnie inny XD. Bardziej szeroki~!

      Usuń
  9. No to się strasznie cieszę, że już Ci lepiej <3.
    Jaki świetny identyfikator! Ahahaha, nie dziwi mnie, że Aruś był zazdrosny xD. Ale co się dziwić, jesteś bardzo ładna :).
    Cosplay Natsu mi się podoba, haha xD. A Arielka (?) ma świetną perukę :D. Cospaly z DRRR też dobry xD. Jak słodko w tych kocich uszkach!
    Jeszcze nigdy nie byłam na żadnym konwencie :(. Ale myślę, że za kilka lat się wybiorę, na razie rodzice mnie nie chcą puścić >_<.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, mnie by nie puścili, gdyby nie Aruś ;). Sama rok temu chciałam pojechać i byli bardzo zbulwersowani.

      Usuń
  10. Musiało być ciekawie mimo tej organizacji ;) Zazdroszczę! Pozdrawiam
    Akane

    OdpowiedzUsuń
  11. Ludzie to najlepszy wyznacznik konwentów. Bez nich nie ma po co tam jechać. Chyba, że ktoś jest totalnym odludkiem i jedzie na panele, żeby wykonać suchą recenzję wydarzenia. Konwent!
    Przyjeżdżaj do Torunia, Naff *o*

    OdpowiedzUsuń
  12. EJ NIE BYŁAM Z WAMI NA SLEEPIE ~ IZAYA

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za komentarze <3! Na pewno się odwdzięczę -^___^-