W czwartek po pracy wybraliśmy się z ekipą na piwo. Dowiedziałam się, że mój śmiech, który dosłownie brzmi "ihihihi" rozwala system. Nie podejrzewałam, że spędzę czas na dworze do 5:30 rano. Na dodatek następnego dnia miałam pracować 12 godzin. Ostatecznie spałam jakieś 2 godziny. Ba, mało tego, w piątek po pracy znowu poszliśmy w to samo miejsce, choć w trochę innym składzie. Drugi dzień był o tyle fajny, że z nagła przyszli do nas obcy chłopacy (jeden z nich przedstawił się Aruś!) i zaczęli nam przygrywać nutki na gitarze i śpiewać. Chryzantemy złociste, czarny chleb, Hallelujah i inne. Od razu się obudziłam! Oczywiście Naff po piwie to czuły Naff. Zawsze wszystkich wytuli i wykocha. Niezapomniane będą wypady do Maca na drive'a. Bo nie ma to jak stać przy okienku i zamawiać wypasione wrapy. Kij, że zapomniałam, iż są z pomidorami. Bogdan mi pomógł, bo wyjadł mi pół wrapa razem z pomidorami. Ogólnie ostatnio dużo jadam w Macu, bo nie mam czasu na kupowanie i przyrządzanie czegoś. To nie jest dobre, ale przynajmniej zabijam "głoda". Poza tym pracownicy mają zniżki.
Uważam, że nie mogłam trafić na lepszych ludzi w pracy. Są naprawdę wspaniali i miło spędza się z nimi czas!
W przerywniku, tak wiosennie. Nie mogłam się powstrzymać od porobienia kwiatowych zdjęć.
Oczywiście w tym celu Naff musiała wlecieć w krzaki na przystanku autobusowym.
Zbliżenie na kwiatałki rosnące obok Urzędu Wojewódzkiego
Znajduje się tam mały, aczkolwiek ładny park!
Przypomina mi to trochę kwitnącą wiśnię!
A drzewo jak z Japonii!
Myślę, że presję wywołały na mnie słowa jednego z menadżerów. Na zebraniu Maca stwierdził, że najlepiej z nowych osób sobie radzę. Nie do końca mnie to pocieszyło, bo nikogo nie chciałam zawieść. Cały czas wmawiam sobie, że wcale nie jestem dobrym pracownikiem, ja po prostu szybko się uczę nowości. Na ogół mam niską wiarę we własne możliwości i nie jawię się jako silna psychicznie osoba. Słowa ludzi mają na mnie wielki wpływ, bo łatwo mnie zranić. Poza tym od jakiegoś roku jestem straszliwą kluchą. Chciałabym trochę zmienić własną psychikę, ale to nie jest łatwe, przez co praca w Macu staje się czasem aż nadto stresująca.
Weekendowo. Panierowane pseudo nuggetsy, frytki i gorąca czekolada.
A do tego kilka odcinków Darker Than Black (Hei <3)
Niedzielny wypad na rynek. Fontanna powraca >D!
Aruś mistrzem słit foci
Gościu robiący bańki! Szkoda, że zdjęcia powychodziły takie marne.
Naff w parku obok Urzędu Wojewódzkiego!
Mroczny posąg upamiętniający ofiary Katynia.
Naffruś na balkonie
Sobota niestety minęła na konkretnym odsypianiu i muleniu, za to niedziela wyglądała trochę inaczej. Nareszcie mieliśmy okazję zwiedzić Wrocław razem z Arusiem o czym świadczą zdjęcia znajdujące się powyżej. Ostatnio niewiele spędzałam z nim czasu, dlatego cieszę się, że mieliśmy choć dwa dni w całości dla siebie!
Owocne zakupy niedzielnego dnia. Na ogół nienawidzę robić zakupów, dlatego cieszy mnie fakt, że zwiedziłam tylko jeden z nich, gdzie znalazłam co potrzeba. Podobnie było z obuwniczym.
Nareszcie doczekałam się kupna okularów. Niedrogie, bo 12 zł, ale za to naprawdę fajne.
Wymarzone trampki, których szukałam od łohoho.
Notka trochę chaotyczna ze względu na lekkie zmęczenie i uciekający czas. Niestety, znów niewiele odpocznę. Następny tydzień wita mnie samymi 12-nastkami w pracy. Nie lubię ich mieć, bo choć szybko zlatują, zabierają mi cały dzień z życia. Poza tym niedługo piszę maturalne rozszerzenia i nie mam się kiedy uczyć. Czuję coraz większą presję!
Ostatnio zaczęłam wypisywać po szkołach nauki śpiewu. Może w końcu znajdę coś dla siebie? Jestem dobrej myśli!
Pozostaje mi życzyć Wam miłego i słonecznego tygodnia <3